Agnieszka Głowacka: Choć jest dopiero początek marca, to zespół Riviery Gdynia zakończył już sezon 2013/14. Proszę jednym zdaniem określić minione rozgrywki?
Wadim Czeczuro: Jednym zdaniem bardzo ciężko jest podsumować ten sezon. Złożyło się na niego wiele elementów. Przede wszystkim wiadomo, że ósme miejsce, które zajęliśmy, podobnie jak siódme miejsce pozwalało jedynie na walkę o utrzymanie. Moim zdaniem to dziwna formuła, gdyż normalnie zespoły z 7. i 8. miejsca awansowały do fazy play-off i walczyły o kolejne zwycięstwa. Po drugie patrząc na dzisiejsze realia i możliwości klubu, to mieliśmy młody zespół, zbudowany praktycznie w 70proc. od nowa. Mogliśmy wygrać o kilka meczów więcej. Jednak najważniejsze jest to, że w każdym meczu dziewczyny walczyły, graliśmy zawsze do końca i nie odpuszczaliśmy. Warto podkreślić również, że po tym sezonie jest wiele plusów: do kadry Polski trafiła Małgorzata Misiuk, nasze młode koszykarki wywalczyły tytuł mistrza Polski w kategorii juniorek starszych. Praktycznie wszystkie nasze zawodniczki nabrały pewności siebie, bardzo ważnego doświadczenia. Jak już mówiłem, mogliśmy wygrać kilka spotkań więcej, jednak mieliśmy dużego pecha jeżeli chodzi o kontuzje. Od drobnych urazów po poważną kontuzję Karoliny Puss - przez większą część sezonu mieliśmy problem ze skompletowaniem 10 koszykarek na treningach. A nie da się ukryć, że z tym składem musieliśmy trenować i krok po kroku odnajdywać naszą drogę do zwycięstw. Chodzi tu przede wszystkim o zespołową obronę, zespołowe działanie. Podsumowując, ten sezon można uznać na plus, bo zajęliśmy ósme miejsce. I choć to tylko ósme miejsce, to przy innym systemie rozgrywek bylibyśmy w fazie play-off a nie walczyli o utrzymanie.
Czy gdyński zespół stać było na awans do górnej "szóstki".
- Szansa jest zawsze. Jednak tak jak już mówiłem, splot różnych okoliczności - kontuzji, nowych zawodniczek - myślę, że ciężko by nam było. Nawet patrząc na zawodniczki występujące w zespołach z pierwszej szóstki, czy fakt, iż do szóstki nie awansował zespół z Rybnika. Jednak też nie można zrzucać winy na wszystko dookoła - przecież zawsze można zagrać lepiej. Myślę, że nasze miejsce jest adekwatne do naszej postawy w tym sezonie.
Którego przegranego meczu żałuje trener najbardziej?
- Takich meczów, których żałuję było kilka. Przegrana w Łodzi z Widzewem czy porażki z Gorzowem i Rybnikiem u siebie. Mieliśmy również sporo takich spotkań, w których walczyliśmy, graliśmy bardzo dobrze i dotrzymywaliśmy kroku zespołom z górnej części tabeli. Dziewczyny się ogrywały i starały się pomimo porażki pozostawić dobre wrażenie w każdym meczu. Jednak jak wiadomo - trzeba mierzyć siły na zamiary.
Czego zabrakło w waszej grze? Doświadczenia?
- Tak, tego przede wszystkim nam zabrakło. Ale brakowało też zgrania. Tak jak wspominałem, w 70 procentach nasz zespół budowany był od początku. Z podstawowych zawodniczek w składzie pozostały jedynie Gosia Misiuk i Natalia Małaszewska. Tak więc porównując naszą grę z początku sezonu oraz z jego końcówki widać było zmiany, większe zaufanie i zgranie. Dlatego ważne jest, żeby w składzie robić jedynie kosmetyczne zmiany i żeby można było iść o kolejny krok do przodu a nie znów wracać do początku. W stabilizacji jest klucz do sukcesu.
Jak ocenia trener postawę swoich koszykarek w tym sezonie?
- Muszę pochwalić dziewczyny, naprawdę. Generalnie naprawdę walczyły i przez te kilka miesięcy zrobiliśmy kawał dobrej roboty - nie oszczędzały się i walczyły w każdym meczu, starały się każdy mecz wygrać. A na tym mi najbardziej zależało.
Nie da się uciec od pytania czy taki system rozgrywek, kończący się tak szybko jest dobrym rozwiązaniem?
- Na pewno jest to bardzo złe rozwiązanie. Wiadomo, że jest to ustawione pod zespoły z góry tabeli, a przede wszystkim te występujące w Eurolidze. I z jednej strony te szóstki i czwórki to dobra rzecz, jednak w dalszej części powinna być normalna faza play-off. Bo gdy nie ma o co walczyć, to te mecze to takie dogorywanie. Bo nie może być tak, że tylko cztery zespoły walczą o awans do play-off. Jednak musi być ten element premiowania drużyn. Wtedy jest sens walki. Dzięki temu też jest więcej meczów -a chyba o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego warto, aby ten tradycyjny system powrócił do Basket Ligi Kobiet.
Jakie są obecne plany trenera? Urlop?
- Trochę trzeba pobyć w końcu z rodziną. Jednak jeszcze w ten weekend jest finał Pucharu Polski, a później muszę jechać do Kijowa poustalać pewne sprawy związane z kadrą i przygotowaniami do eliminacji. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze z kadrą i będziemy się spokojnie przygotowywać do gry. Powiedzmy, że plany na najbliższe trzy miesiące to trochę odpocząć, a później powrót do pracy.
Kiedy ruszają przygotowania kadry Ukrainy?
- Startujemy na początku maja. Pierwszy trening zaplanowano na 5 maja i mam nadzieję, że te przygotowania się odbędą i że wszystko się uspokoi, a my będziemy zajmować się sportem a nie polityką.