Maskoliunas przypomniał sobie o Roszyku. "Każdy zawodnik czeka na swoją szansę"
Krzysztof Roszyk był jednym z tych zawodników, którzy przyczynili się do tego, że Trefl Sopot nawiązał równorzędną walkę z Asseco Gdynia. Skrzydłowy świetnie zajął się w obronie A.J. Waltonem.
Po przyjściu do zespołu Simasa Buterleviciusa Krzysztof Roszyk stracił miejsce w rotacji meczowej. Polski skrzydłowy ostatni raz na parkiecie pojawił się w spotkaniu z Kotwicą Kołobrzeg (16 lutego). Później zawodnik oglądał mecze z perspektywy ławki rezerwowych. Wydawało się, że podobnie będzie w spotkaniu z Asseco, ale niespodziewanie Roszyk pojawił się w wyjściowym składzie na drugą połowę i został od razu oddelegowany do krycia A.J. Waltona. Amerykanin, który w pierwszej połowie radził sobie świetnie, później miał problemy z Roszykiem. Polski skrzydłowy na całym na boisku naciskał na rozgrywającego Asseco Gdynia.
- Trener Maskoliunas powiedział mi w przerwie, że mam się rozgrzewać i to w sumie było na tyle - mówi w rozmowie z naszym portalem Roszyk, który po chwili dodaje: - Mamy dziesięciu równorzędnych zawodników w składzie i to trener decyduje kto w danym meczu gra. Każdy zawodnik czeka na swoją szansę. Jeśli jest już na boisku, to stara się ją wykorzystać - zaznacza gracz Trefla Sopot.Po wyrównanym boju gospodarze pokonali Trefla Sopot 72:67. Dla gości była to już szósta porażka w tym sezonie.
- Asseco zdecydowanie lepiej weszło w mecz, poczuli, że mogą ten mecz wygrać. Pozwoliliśmy im w to uwierzyć i oni to wykorzystali. Przegraliśmy mecz i to jest największy problem na tę chwilę - ocenia Roszyk.