Paweł Kikowski był bohaterem wrocławskich kibiców we wczesne niedzielne popołudnie - to on trafił decydujący o zwycięstwie rzut WKS-u Śląska Wrocław nad Stabill Jeziorem Tarnobrzeg na 3,5 sekundy przed końcem dogrywki.
- Trzeba się cieszyć z dwóch punktów, gdyż niczego nie straciliśmy, co mogło się przecież stać, bo Stabill przez większość meczu prowadził. Udało się doprowadzić do dogrywki i szczęśliwie ją rozstrzygnąć, ale nie ma już za bardzo tego roztrząsać. Wybiegamy myślami w przód - mówił skromnie tuż po meczu Paweł Kikowski.
Wrocławski zespół był faworytem niedzielnej potyczki, co wcale nie odzwierciedliło się w przebiegu gry - goście przez bardzo długi czas prowadzili i do końcowego rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka. Stabill zaimponował zbierając w ataku aż 20 razy, zdobywając do tego aż 18 "oczek" z ponowienia.
- Na pewno główną przyczyną naszej słabej gry były zbiórki w ataku drużyny z Tarnobrzega. Stracić tyle punktów z ponowienia to jest niedopuszczalne. Nie możemy tego powtórzyć w następnych meczach. Zdecydowanie martwią też straty, które popełnialiśmy. Z tego powodu Stabill miał więcej luzu i mógł przejąć inicjatywę - komentował "Kiko".
Jak miała wyglądać ostatnia akcja według trenera Jerzego Chudeusza? - Przede wszystkim wziąłem czas po to, aby wyprowadzić piłkę w pożądany przez nas sposób. Chcieliśmy zagrać pick-n-rolla na szczycie z udziałem pary Skibniewski-Miller lub przetransportować piłkę na słabą stronę, gdzie miał czekać na nią "Kiko". Na szczęście dla nas "Skiba" rozegrał ten drugi wariant i mogliśmy cieszyć się z wygranej - komentował trener Śląska.