Karol Wasiek: Jak pan podsumuje sezon zasadniczy w wykonaniu Trefla Sopot?
Andrzej Dolny: Uważamy, że wyniki sezonu zasadniczego zakończyły się dla nas bardzo pozytywnie. Założenia przedsezonowe były takie, żeby być w pierwszej "szóstce", a nam udało się zająć trzecie miejsce, więc wyniki są ponadprzeciętne. W dodatku punktowa różnica pomiędzy pierwszą, a trzecią drużyną w tabeli jest naprawdę niewielka.
Ważną kwestią jest także fakt, że pomiędzy trzecią drużyną, a czwartą jest już spora różnica punktowa.
- To prawda. Dają pewną rezerwę na błędy przed ustawieniem drabinki przed play-offami. Mamy jednak nadzieję, że one się nie przydarzą.
Można powiedzieć, że wszystko idzie zgodnie z założonym planem.
-
Idzie nawet lepiej, niż zakładaliśmy. Mamy taką świadomość, że ten rok jest dla nas sezonem trudnym, przejściowym. Postawiliśmy na restrykcyjną politykę budżetową i zbudowaliśmy drużynę na miarę możliwości. To zafunkcjonowało. Zespół dobrze się rozumie i gra, trenerzy również wykazują duże zaangażowanie, do tego te dwie grupy dobrze ze sobą współpracują.
Co może cieszyć to fakt, że kluczowe role w Treflu Sopot odgrywają polscy zawodnicy.
- Trzeba pamiętać jednak o kilku znaczących faktach. Mówiąc o sile polskiej części drużyny trzeba pamiętać, że Paweł Leończyk, w porównaniu do poprzednich rozgrywek, dopiero u nas zagrał dobry cały sezon zasadniczy. Razem z AZS nie potrafili przecież dostać się do górnej szóstki. Adam Waczyński jest niekwestionowaną gwiazdą naszej drużyny, ale trzeba podkreślić fakt, że wielu dziennikarzy, kibiców obawiało się, czy udźwignie ciężar liderowania po odejściu Filipa Dylewicza. Tymczasem Adam dobrze funkcjonuje w naszej konstelacji. Michał Michalak w młodym wieku również radzi sobie bardzo dobrze. Ma wahania formy, ale my to akceptujemy i bardzo go wspieramy. Wiemy, że podjęliśmy ryzyko i dlatego nie wykazujemy żadnego braku cierpliwości.
Jak pan oceni postawę Milana Majstorovicia, który powrócił do koszykówki po rocznej przerwie?
- Serb bardzo łagodnie wchodził w ten sezon, ale jego forma systematycznie rośnie. Cieszę się z tego, że mamy dwóch środkowych i nasza gra nie jest oparta tylko i wyłącznie na jednym zawodniku.
Zmieniając temat, w środowisku koszykarskim coraz częściej pojawiają się głosy o zmianach, które zachodzą w waszym klubie. Trefl mocno się zmienia i to zauważają zawodnicy, prezesi innych klubów, wychwalając pańskie działania. Można powiedzieć, że wizerunek Trefla znacznie się ocieplił...
- Próbujemy przenosić pewne wzorce z biznesu do organizacji sportowej. Jeżeli jesteśmy tak oceniani, to bardzo miło. Pracujemy, aby zmiany zafunkcjonowały, ale nie mnie oceniać, czy one są pozytywne. Dalej czeka nas mnóstwo pracy.
Deklaracje prezydenta Karnowskiego o grze w Eurolidze nie psują trochę tego spokoju?
- Słowa te nie zaburzyły naszego spokoju. Mogę się zgodzić z prezydentem, który stwierdził, że po tak wspaniałej imprezie, jak halowe mistrzostwa świata widać, że Sopot zasługuje na wielkie wydarzenia sportowe. A takowymi są mecze Euroligi. To wciąż nasz cel, ale nie wiemy jeszcze, czy będziemy w stanie osiągnąć go za rok, dwa czy trzy lata. Każdego dnia pracujemy nad tym, żeby ten klub porządkować, organizować, wzmacniać finansowo, tak aby stać nas było na grę na poziomie europejskim. Jeszcze na początku 2013 roku bardzo walczyliśmy o euroligową perspektywę. Koniec poprzednich rozgrywek był jednak słaby. Nasze miejsce mocno skomplikowało relacje ze sponsorami. Dlatego skorygowaliśmy oczekiwania do realnego obrazu rzeczywistości. Wciąż chcemy jednak, aby Trefl był klubem na europejskim poziomie.
Jak wyglądają rozmowy z nowymi sponsorami?
- Rozmowy ze sponsorami są procesem ciągłym. Cały czas prowadzimy negocjacje. Prawda jest taka, że takich "rozgrzebanych" rozmów mamy wiele.