Słupszczanie pomimo braku Michała Nowakowskiego oraz Josepha Taylora prowadzili przez trzy czwarty z sopocianami całkiem wyrównany bój. Problemy pojawiły się w czwartej odsłonie, gdzie Trefl przyspieszył i Czarni nie potrafili na to odpowiedzieć.
- Przez trzy kwarty utrzymywaliśmy kontakt z przeciwnikiem. Dobrze broniliśmy i całkiem nieźle spisywaliśmy się w ofensywie. Niestety w czwartej kwarcie przyszedł kryzys, pojawiło się zmęczenie - w dodatku Trefl zaczął naciskać na nas mocniej i wiele tych rzutów naszych nie wpadało. Wynik mówi sam za siebie - podkreśla Kacper Borowski, który w tym spotkaniu zastąpił w pierwszej piątce wspomnianego wcześniej Nowakowskiego. Całkiem możliwe, że młody polski podkoszowy już do końca rozgrywek będzie zawodnikiem pierwszopiątkowym.
W pierwszej połowie słupszczanie po trzypunktowym rzucie Borowskiego prowadzili 33:25. Wydawało się wówczas, że goście pójdą za ciosem i zbudują bezpieczną przewagę. Gra podopiecznych Andreja Urlepa nieco jednak siadła, co wykorzystali sopocianie.
- Byliśmy bardzo zdeterminowani, żeby wygrać ten mecz. W pierwszej połowie postawiliśmy na mocną obronę i to przynosiło efekty. W trzeciej kwarcie jeszcze to jakoś wyglądało, ale czwarta odsłona potoczyła się już nie po naszej myśli - zaznacza Borowski.
W niedzielę obie ekipy znów zmierzą się ze sobą. Tym razem jednak w słupskiej Hali Gryfia, w której w tym sezonie Czarni już dwukrotnie pokonali zespół Dariusa Maskoliunasa.
- Trefl jest bardzo dobrą drużyną, ale czas wreszcie przełamać się i wygrać w tych górnych "szóstkach" - ocenia Borowski.