Mike Taylor w ciągu 24 minut zdobył w środę zdobył 16 punktów (7/12 z gry) i rozdał trzy asysty. To właśnie Amerykanin był tym motorem napędowym zgorzelczan w najważniejszej części meczu. W czwartej kwarcie combo-guard rzucił aż osiem punktów. Po meczu gracz podkreślał, że Trefl Sopot postawił bardzo ciężkie warunki.
- To było wymagające spotkanie dla naszego zespołu. Nie ma co tego ukrywać. Trefl postawił nam ciężkie warunki. Mieliśmy już 18-punktową stratę, ale mimo wszystko nie poddaliśmy się i wygraliśmy. Chwała zespołowi za to, że się wspierał w trudnych chwilach, pozostał zjednoczony w celu, jakim było zwycięstwa. Takie wygrane bardzo motywują, jednoczą - zaznaczał amerykański gracz PGE Turowa Zgorzelec. Mike Taylor od jakiegoś czasu zyskał zaufanie trenera Miodraga Rajkovicia i zaczyna odgrywać coraz ważniejszą rolę w zespole. Jest nie tylko aktywny w ataku, ale także napiera dość mocno w defensywie. To właśnie obroną zgorzelczanie napędzili się i zaczęli odrabiać straty.
- Wszystko zaczęło się od dobrej obrony, która napędziła nas do odrabiania strat. W ofensywie poprawiliśmy swoją grę, zaczęliśmy trafiać niemal wszystkie rzuty i Trefl był bezradny - dodawał Taylor, który był jednak nieco zaniepokojony postawą drużyny w pierwszej połowie.
- Pierwsze połowy nie idą po naszej myśli. Trzeba to poprawić, bo w kolejnych meczach nie możemy sobie na to pozwolić. Trzeba od samego początku walczyć twardo o swoje. Chociaż z drugiej strony - potrafiliśmy odrobić tak dużą stratę punktową, co dobrze świadczy o naszym zespole - zaznaczał Mike Taylor.