Warriors zdobyli Staples Center!

To była prawdziwa uczta dla fanów koszykówki na najwyższym światowym poziomie! Obie drużyny walczyły, jak o życie. W pierwszym meczu serii triumf odnieśli ostatecznie przyjezdni z Oakland.

Mało kto spodziewał się takiego rozstrzygnięcia już w na starcie rywalizacji pomiędzy Los Angeles Clippers a Golden State Warriors. Drużyna z Hollywood sobotnią klęską mocno skomplikowała sobie drogę do półfinałów Konferencji Zachodniej. Podopieczni Doca Riversa już w pierwszym spotkaniu stracili przewagę parkietu i co się z tym wiążę - przegrywają w serii 0:1.

Jamal Crawford zakończył premierową odsłonę celnym rzutem z połowy boiska, a miejscowi prowadzili wówczas 29:24. Wtedy wydawało się jeszcze, że wszystko układa się dokładnie po ich myśli. Nic bardziej mylnego. Prawdziwy kryzys gry Clippers przyszedł jednak dopiero po zmianie stron, kiedy z powodu ilości popełnionych fauli na ławce rezerwowych zmuszeni byli usiąść Chris Paul (4) oraz Blake Griffin (5). W połowie trzeciej partii niewesoło wyglądała również sytuacja Andre Iguodali, który faulował aż pięciokrotnie.

Warriors pod nieobecność liderów gospodarzy zdołali zakończyć trzecią kwartę serią 8-0 i objęli wyraźnie prowadzenie w meczu - 87:79. Sytuacja na parkiecie uległa dopiero zmianie, gdy do akcji wkroczył CP3. Obie ekipy wymieniały się ciosami, niczym rasowi bokserzy. Punkt za punkt, trójka za trójkę! Playmaker dwukrotnie przymierzył zza łuku, wyrównując wynik meczu (po 102).

Jak się później okazało, były to jednak ostatnie punkty rozgrywającego w pierwszym tegorocznym pojedynku fazy play-off. 28-latek chybił później dwa kluczowe rzuty osobiste, a miejscowi nie zdołali już dogonić rozpędzonych rywali.

W szeregach zwycięzców trudno o wyróżnienie jednostek. Sukces odniósł cały zespół. 26 drużynowych asyst mówi samo za siebie. Wyróżniającymi się postaciami byli na pewno Klay Thompson oraz David Lee. Ten pierwszy skompletował 22 oczka, 7 zbiórek i 5 asyst, a podkoszowy do dwudziestu punktów dodał 13 zebranych piłek.

Swoje trzy grosze dorzucili również wchodzący z ławki Harrison Barnes czy doświadczony Jermaine O'Neal, autor trzynastu punktów w niewiele ponad 25 minut spędzone na placu boju. Drużyna prowadzona przez Marka Jacksona ponadto umieściła w koszu aż 11 spośród dwudziestu siedmiu oddanych rzutów za trzy. Lepiej w tym elemencie mimo wszystko prezentowali się jednak gospodarze - 10/22 zza łuku, ale nie przełożyło się na to na końcowy rezultat.

Los Angeles Clippers przed porażką na otwarcie play-off nie zdołał uratować nawet Chris Paul. Lider drużyny z Hollywood zapisał na swoim koncie 28 punktów, 7 zbiórek, 8 asyst oraz 4 przechwyty, ale zawiódł w kluczowych momentach. 22 oczka miał J.J. Redick, a 16 Blake Griffin, który przebywał na parkiecie zaledwie 19 minut! 11 punktów, 14 zebranych piłek i 5 bloków, to natomiast dorobek DeAndre Jordana.

W obronieniu Staples Center nie pomógł ani Jamal Crawford (2/11 z gry), ani Darren Collison (2/9 z gry). Obaj gracze spisali się zdecydowanie poniżej swoich możliwości oraz oczekiwań trenera, Doca Riversa.

Los Angeles Clippers - Golden State Warriors 105:109 (29:24, 23:28, 27:35, 26:22)

(Paul 28, Redick 22, Griffin 16 - Thompson 22, Lee 20, Barnes 14, Curry 14)

Stan rywalizacji: 1:0 dla Golden State Warriors

[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/b]

Komentarze (8)
avatar
Zubek2001
20.04.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
oglądałem ten mecz strasznie dużo fauli... 
avatar
Andre_
20.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
to była żenada, nie basket. nie idzie tego oglądać. sędziowie odgwizdują nawet najlżejsze przewinienia. to są Play-Offy, nie liga letnia... w złym kierunku zmierza ta liga. 
avatar
Romano
20.04.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brawo Wojownicy, to będzie długa i emocjonująca seria. 
avatar
Bubas
20.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jednak Paul i Griffin to gorące głowy. Mam nadzieję, że Doc Rivers okiełzna ten żywioł.
Dzisiejszy wynik sprawiedliwy. 
avatar
Ultimate Speedway Fan
20.04.2014
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
k***a! Patałachy z Oakland wygrały. No ale jak David Lee wchodzi w pole 3 sekund jakby nikogo tam nie było, to jak mają wygrać mecz. Poza tym gdyby nie 2 magiczne trójki Paula, to było by jeszc Czytaj całość