Czy PGE Turów utrzyma wysoką skuteczność w drugim meczu?
PGE Turów trafił aż 16 "trójek" i tym samym pokonał Rosę 92:74 w pierwszym meczu półfinału. Czy zgorzelczanie utrzymają tę skuteczność? - To na pewno będzie trudne zadanie - mówi Filip Dylewicz.
Odpowiedzi na to pytanie udzielił już pierwszy mecz półfinału. W piątek zawodnicy z Mazowsza nie potrafili wykorzystać swojej najsilniejszej broni, za to maksymalnie skuteczni byli gracze PGE Turowa Zgorzelec, którzy trafili aż 16-krotnie w 34 próbach (do trzeciej kwarty - 16 celnych na 25 oddanych), podczas gdy radomianie tylko sześciokrotnie (na 19 rzutów) zdobywali punkty w ten sposób.
- Na pewno cieszymy się z takiej skuteczności i życzylibyśmy sobie, żeby ją utrzymać do końca serii. Wiemy oczywiście, że to nie będzie takie proste, bo nie co dzień trafia się 16 razy zza linii - powiedział po zwycięstwie swojego zespołu 92:74 autor trzech trójek, Filip Dylewicz. Równie skuteczni co kapitan PGE Turowa, byli: Damian Kulig, J.P. Prince oraz Łukasz Wiśniewski, który jako jedyny nie pomylił się w żadnej próbie.
PGE Turów miał 10 dni przerwy między ćwierć- a półfinałem i jak widać, przerwa te bardzo dobrze wpłynęła na zgorzelczan. Drużyna Miodraga Rajkovicia zachowała świeżość i... nabrała apetytu na wygrywanie. - Byliśmy głodni gry, stąd tak wielkie zaangażowanie i znakomita skuteczność. Teraz tylko trzeba to wszystko utrzymać. Chcemy pojechać do Radomia z dwoma zwycięstwami na końce - zakończył Dylewicz.
PGE Turów zagrał koncertowo w piątek i wydawać by się mogło, że powtórzenie tego wyczynu w niedzielnym meczu będzie bardzo trudne do zrealizowania. Inaczej jednak wygląda ten aspekt, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że na cztery spotkania play-off, PGE Turów... czterokrotnie z łatwością przekraczał barierę 90 punktów, a tak naprawdę seria meczów z minimum 90 oczkami zdobytymi przez drużynę trwa już... osiem spotkań. Także dzięki celnym rzutom z dystansu - 44 celne na 109 oddanych (40 procent) w play-off.