13,2 punktu oraz 6,1 zbiórki - takimi statystykami w play-offach może się pochwalić Paweł Leończyk, podkoszowy Trefla Sopot. W żadnym z siedmiu spotkań gracz żółto-czarnych nie zszedł poniżej granicy 10 oczek. W piątym, decydującym meczu przeciwko Enerdze Czarnym Słupsk udało mu się zanotować double-double - 13 punktów, 11 zbiórek.
[ad=rectangle]
- Nie przywiązuję większej wagi do statystyk. Wiadomo, że staram się jak najlepiej wywiązywać ze swojej roli i jak z tego są efekty to ja również jestem z tego zadowolony. Jednak po meczach zawsze doszukuję się gdzieś tego, co mogłem zrobić lepiej, gdzie leżą jakieś braki w obronie przeciwnika. Staram się szukać takich niuansów, tak aby w następnym meczu ułatwić sobie nieco robotę - zauważa zawodnik Trefla Sopot, który w dwóch pierwszych meczach ze Stelmetem Zielona Góra łącznie zdobył 28 oczek. Koledzy bardzo chętnie obsługiwali podaniami podkoszowego Trefla, który większość akcji zamieniał na punkty.
- Wiadomo, że podkoszowi są uzależnieni od graczy obwodowych. Gdy oni ściągają uwagę na siebie, to więcej miejsca jest dla nas pod koszem. Na pewno nie możemy narzekać na ilość podań. Nasza sytuacja też jest uzależniona jednak od przeciwnika. W meczach ze Stelmetem Zielona Góra, gdy dostawałem piłkę, żeby grać przeciwko Brackinsowi czy Celowi, to strefa podkoszowa była na tyle zagęszczona, że lepiej było odrzucić piłkę na obwód, bo tam naprawdę było trudno zagrać na koźle - podkreśla Leończyk, który chwali sobie współpracę z pozostałymi podkoszowymi Trefla Sopot.
- Cała czwórka "wysokich" potrafi ze sobą bardzo dobrze współpracować. Ja osobiście lubię grać z takim zawodnikiem, który potrafi obsłużyć podaniem, poszukać partnera na lepszej pozycji. Wówczas taka współpraca jest ciężka do powstrzymania dla przeciwnika - ocenia Leończyk