- Staramy się być coraz lepsi w każdym kolejnym dniu, każdym kolejnym meczu. Jeśli dajesz z siebie wszystko, to możesz być zadowolony z wyników jakie osiągasz. To właśnie udało nam się zbudować przez lata - powiedział po trzecim triumfie nad Pacers LeBron James.
[ad=rectangle]
Lider Miami zagrał świetne zawody, notując 32 punkty, 10 zbiórek i pięć asyst. Niewiele gorzej spisał się Chris Bosh, który zdobył 25 oczek - niewiele mniej niż w trzech poprzednich spotkaniach razem wziętych! 15 punktów dorzucił ostatni z wielkiej trójki - Dwyane Wade.
Heat prowadzili od początku do końca, w pewnym momencie różnicą nawet 23 punktów. W szeregach gospodarzy było widać pewność siebie i ogromną determinację, aby uzyskać czwarty z rzędu awans do wielkiego finału NBA. Taki wyczyn wcześniej udał się tylko Boston Celtics i Los Angeles Lakers.
Do przerwy było 49:44 dla ekipy z Florydy, w której szalał Bosh - 17 punktów w dwóch pierwszych odsłonach. Kluczowa okazała się trzecia kwarta, wygrana przez miejscowych 31:20. W całym meczu Heat zdobyli aż 19 punktów więcej z linii rzutów wolnych. - Oni są najlepszym zespołem w ofensywie w całej lidze - przyznał z uznaniem Frank Vogel, trener Pacers.
W szeregach gości najlepiej spisał się Paul George, który wywalczył 23 punkty. Trzy mniej dołożył David West. Znów fatalnie zagrał Roy Hibbert, który w 22 minuty nie zanotował ani jednego punktu, a ponadto w obronie był permanentnie spóźniony do Bosha.
- Heat nas zdominowali. Nie jestem rozczarowany naszą walką, ale końcowy wynikiem już tak - dodał Vogel.
Piąty mecz odbędzie się w środę, w Indianapolis. Żar kiedy prowadzi w serii 3:1 w ostatnich latach zawsze wygrywa piąte spotkania. Działo się tak w ośmiu ostatnich przypadkach.
Miami Heat - Indiana Pacers 102:90 (27:19, 22:25, 31:20, 22:26)
(James 32, Bosh 25, Wade 15 - George 23, West 20, Hill 15)
Stan rywalizacji: 3:1 dla Heat
Co do serii, o ile Czytaj całość