Kamil Górniak: Od nowego sezonu zagrasz w Tarnobrzegu. Skąd taki wybór.?
Michał Wołoszyn: Chciałem znów zagrać na najwyższym szczeblu rozgrywek, a propozycja gry w Tarnobrzegu była konkretna. Mogłem jeszcze czekać i zobaczyć jak moja sytuacja będzie wyglądać na rynku graczy szczególnie, że okres transferowy w związku z reorganizacją rozgrywek zapewne wystartuje później. Jednak możliwość powrotu w rodzinne strony była kusząca. Chwilę już mnie nie było na Podkarpaciu i bardzo się stęskniłem za rodziną, za miastem i za całym regionem
Po latach gry w I lidze wracasz do ekstraklasy. Niewątpliwie musisz być z tego zadowolony.
- Skłamałbym gdym stwierdził, że jest inaczej. Możliwość rywalizacji z najlepszymi zawodnikami w kraju na pewno będzie świetną sprawą. Poza tym uznałem, że indywidualnie na poziomie I ligi już dużo więcej nie pokaże i chciałem nowego wyzwania. Dobra gra na poziomie TBL zapewne takie możliwości stwarza.
[ad=rectangle]
Grałeś ostatnio w Dąbrowie Górniczej. Zespołowo nie szło wam tak dobrze, jak wszyscy by tego chcieli. Co było przyczyną tej sytuacji?
- Co do zeszłego sezonu to nie mogę się zgodzić, że był on nieudany. Gdybyśmy sezon kończyli w takim zestawieniu personalnym jaki spotkał się na pierwszym treningu w sierpniu to układ sił w I lidze zapewne byłby inny. Oczywiście najłatwiej zarzucić temat kontuzji i w każdym zespole mają one miejsce w przeciągu całego sezonu. Jednak w naszym przypadku zawodnicy po urazach szli prosto na stół operacyjny i już nie wracali do drużyny, a byli to gracze z pierwszej piątki. Konsekwencją był fakt, że mieliśmy problemy, aby w tygodniu na treningach zebrać ludzi do gry 5 na 5, co również bardzo komplikowało przygotowanie do kolejnych spotkań. Trochę żal, że tak się to potoczyło i pozostało gdybanie. W ostatecznym rozrachunku uważam, że ugraliśmy maksimum i nie możemy mieć sobie nic do zarzucenia.
A jak wspominasz w ogóle okres gry w MKS-ie?
- Trzy letni okres gry w MKS-ie będę wspominał bardzo miło. Poznałem tam wielu świetnych ludzi i zawarłem znajomości, które na pewno będą jeszcze długo trwać. Atmosfera w drużynie zawsze była super i należy przyznać, że trenerzy potrafią charakterologicznie dobrać zespół, a bywa, że ten aspekt czasami jest ważniejsze niż czystokoszykarskie umiejętności. Chemię w zespole zawsze trzymał najlepszy, kapitan w tej części galaktyki, Paweł Zmarlak. Jestem wdzięczny, że miałem możliwość gry dla Dąbrowy i dąbrowskich kibiców, z którymi wydaje mi się, że trzymałem sztamę. Nawet po przegranych meczach i słabszych występach potrafili poklepać po ramieniu. Po za tym na potyczki przychodziło sporo młodych ludzi, a gra dla nich to szczególna frajda. Na pewno będą trochę tęsknił za Dąbrową i mogę z czystym sercem polecić innym zawodnikom grę dla MKS-u.
Indywidualnie ostatni rok chyba był dla Ciebie bardzo udany.
- Czy rzeczywiście sezon był dla mnie udany indywidualnie to nie mi oceniać. O to trzeba by zapytać trenerów. Zapewne mieliby parę zastrzeżeń. Jedno mogę powiedzieć, że włożyłem naprawdę dużo ciężkiej pracy, aby jak najlepiej do niego się przygotować. Pierwsze indywidualne treningi rozpocząłem już w maju kiedy liga w dalszym ciągu grała. W tej materii nie mam sobie nic do zarzucenia i spokojnie mogę spojrzeć w lustro. Przy okazji chciałem podziękować Andrzejowi Kusiowi z Fizjo-Profi w Jaworznie, który ułożył mi plan przygotowań i zadbał, iż mogłem czuć się komfortowo podczas ligowej rywalizacji przez cały sezon.
Jezioro, Twój nowy klub w ostatnim sezonie prezentował się bardzo źle. Teraz drużynę czekają wielkie zmiany. Chyba tak źle już nie będzie.
- Co do zeszłego sezonu w wykonaniu Jeziora to ciężko mi się wypowiadać, bo nie znam sytuacji, na pewno oczekiwania były większe. Szczególnie, że Tarnobrzeg gra już kolejne sezony w ekstraklasie i pewne doświadczenia zdobył. Jedno, na co trzeba zwrócić uwagę, że nie jest to organizacja, którą można traktować jako krezusa finansowego. Z drugiej strony kibice przychodzą na mecze i płacą za bilety, aby oglądać zwycięstwa swojej drużyny. Natomiast nie można odmówić organizacji, że pomimo niełatwych czasów dla sportu zawodowego są wstanie kolejny sezon zgłosić zespół do rozgrywek na najwyższym szczeblu, co nie udaje się w dużo większych ośrodkach. Mam przykład rodzinnej Stalowej Woli, która nie jest dużym ośrodkiem, jednak kibice naprawdę tęsknią za basketem choćby w wydaniu I-II ligowym. Co do zmian kadrowych to w dzisiejszych realiach nawet topowe zespoły po sezonie wymieniają większość zespołu więc to nie jest nowość. Ja osobiście patrzę z optymizmem i nie mogę doczekać się pierwszych treningów.
Wiele wskazuje na to, że do ekstraklasy dołączy kilka klubów z 1 ligi. Czy Twoim zdaniem to dobry pomysł.
- Myślę, że nie ma za bardzo innego wyjścia. Niedługo może okazać się, że zostanie dziesięć zespołów w tabeli, a to byłby kiepski wynik jak na 40-milionowy kraj. Pojawiają się głosy, że poziom rozgrywek spadnie. Nie do końca musi być to prawdą, gdyż podejrzewam, że zespoły które dołączą nie będą wcale słabsze od drużyn z dołów tabeli w ubiegłych sezonach. To raz, a dwa, że jeśli komuś nie starcza poziom takiej rywalizacja to są rozgrywki europejskie gdzie można realizować swoje sportowe ambicje. Więcej drużyn to także okazja do dotarcia z propozycją koszykówki do szerszego grona odbiorców. Myślę, że jest jednak więcej plusów.
Jakie cele sobie stawiasz na ten sezon. W Stalowej Woli byłeś najlepszy, rezerwowym ligi, najlepiej rzucającym za 3 trzy punkty. Teraz chyba chciałbyś na pewno być graczem pierwszej piątki.
- Chce być najlepszym zawodnikiem jakim mogę być. Może to dziwnie brzmi, ale takie mam oczekiwania. Muszę jak najlepiej przygotować się do sezonu, a później wywalczyć sobie jak najmocniejszą pozycję w zespole i czerpać radość z gry, bo w końcu o to chodzi w tej zabawie. Wiadomo, że na końcu i tak wszelkie indywidualne oczekiwania muszą być poparte dobrymi występami zespołu, bo kto lubi przegrywać.
Trener Zbigniew Pyszniak chce postawić tym razem nie na graczy z USA, ale na Ukraińców czy graczy z Bałkanów. Uważasz, że to dobry wybór?
- Gracz to gracz. Na meczowych koszulkach ani w protokołach nie ma informacji o narodowości więc nie przywiązywałbym do tego większej wagi. Mam nadzieję, że uda się zbudować dobry zespół, z dobrą chemią, gdzie nie będą się tworzyły grupki i podgrupki, a wszyscy będą mieć wspólny cel. Zdaje sobie sprawę, że to trochę utopijna wizja, ale trzeba starać się jak najbardziej do niej się zbliżyć.