Filip Dylewicz: Jest 3:1 i teoretycznie nie powinno się już nic wydarzyć

Filip Dylewicz był jednym z najskuteczniejszych zawodników PGE Turowa Zgorzelec w czwartym meczu finałowym przeciwko Stelmetowi Zielona Góra. Skrzydłowy zanotował 15 punktów i sześć zbiórek.

Dawid Borek
Dawid Borek

Podopieczni Miodraga Rajkovicia w czwartek wykonali milowy krok do mistrzostwa Polski. Zgorzelczanie wygrali w Zielonej Górze 81:75 i w finałowej serii prowadzą już 3:1. - To spotkanie nie było tak atrakcyjne, jak choćby ostatni mecz. Dla nas jest jednak najważniejsze, że zakończyło się innym rezultatem niż we wtorek. Dla nas było kluczowe, by tu zwyciężyć i udowodnić, że nawet na wyjeździe jesteśmy lepszym zespołem. To się udało, prowadzimy 3:1. Zrobiliśmy mały kroczek do tego, by zdobyć tytuł mistrza Polski. Mam nadzieję, że w niedzielę znajdziemy dodatkowe zasoby energii i motywacji, żeby wywalczyć mistrzostwo - skomentował Filip Dylewicz.

Przez trzy pierwsze kwarty żadna z drużyn nie potrafiła zbudować znaczącej przewagi punktowej nad rywalem. W czwartej odsłonie spotkania PGE Turów zdobył jednak siedem oczek z rzędu i wyszedł na prowadzenie 71:64, którego nie oddał już do końca meczu. - Ja na boisku nie liczę, ile punktów z rzędu zdobywamy. Po prostu staram się realizować założenia, pomagać drużynie i cieszę się, kiedy wszystko idzie po naszej myśli, bez względu na to, czy jest to seria 15:0, 2:0 czy 15:14. Najważniejsze, by prowadzić, kalkulować przebieg spotkania i koniec końców zwyciężyć - dodał "Dylu".

Piąty mecz finałowy zostanie rozegrany w niedzielę w Zgorzelcu. - Przez te wszystkie lata włodarze PGE Turowa nauczyli się, że póki czegoś nie osiągniemy, to nie ma co zapeszać. Prowadzimy 3:1 i teoretycznie nie powinno się nic wydarzyć w bezpośredniej konfrontacji, ale to są finały. Stelmet na pewno będzie chciał nam wyrwać to zwycięstwo - zakończył Filip Dylewicz.

Stelmet Zielona Góra - PGE Turów Zgorzelec 75:81Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×