Spurs ośmieszyli Heat, 3:1 dla Ostróg!

Drugie zwycięstwo na parkiecie rywali, a już trzecie w wielkim finale NBA zanotowali perfekcyjni San Antonio Spurs. Ostrogi rozbiły Miami Heat 107:86.

Trybuny AmericanAirlines Arena opustoszały jeszcze przed końcową syreną czwartego meczu finału, a San Antonio Spurs swoją perfekcyjną postawą zakpili z Miami Heat i mistrzostwo NBA mają już wręcz na wyciągnięcie przysłowiowej ręki. Żadna drużyna grająca w finałach najlepszej ligi świata nie podniosła się jeszcze przegrywając w rywalizacji 1:3. Czy ta sztuka uda się drużynie z Florydy?

Na pewno nie będzie to łatwe zadanie - nie tylko z powodu wyśmienitej dyspozycji Ostróg. Za Heat nie przemawia również fakt, że kolejne spotkanie odbędzie się w San Antonio. Czy nowych championów poznamy już w nocy z niedzieli na poniedziałek?
[ad=rectangle]
Czwarty mecz serii od samego początku do końca układał się pod dyktando przyjezdnych. Spurs grali jak z nut, a do przerwy prowadzili już nawet 55:36. Końcowy triumf Ostróg okazało się tylko formalnością, a komplementów nie szczędzili im nawet rywale: - Grają piękną koszykówkę - mówił Chris Bosh, autor dwunastu punktów. - Byli świetni. Po prostu nie mogliśmy przerwać ich rytmu gry - dodał szkoleniowiec przegranych, Erik Spoelstra.

Goście z Teksasu zwyciężyli ostatecznie już po raz drugi w Miami, a trzeci w wielkim finale NBA. Wiodącą postacią w szeregach Spurs ponownie okazał się Kawhi Leonard. 22-latek uzbierał tym razem 20 punktów i 14 zbiórek, a 19 oczek dodał Tony Parker. - Kiedy jest agresywny, my jesteśmy lepszym zespołem. Myślę, że pokazał to w dwóch ostatnich meczach - ciepłych słów na temat gry utalentowanego Leonarda nie szczędził jego klubowy kolega, Boris Diaw (8 punktów, 9 zbiórek, 9 asyst).

Wielkie indywidualne osiągnięcie Tima Duncana! The Big Fundamental zanotował 158. double-double w posezonowych zmaganiach i na liście wszechczasów zdetronizował przy okazji legendarnego Magica Johnsona. Na słowa uznania zasłużył też Australijczyk, Patrick Mills. Back-up dla francuskiego rozgrywającego w niespełna 17 minut wywalczył aż 14 punków. Spurs rzucali ponadto na wyśmienitej, 57-procentowej skuteczności z gry, a do tego zebrali jeszcze 44 piłki przy zaledwie 27 zbiórkach miejscowych.

Miami Heat przed druzgoczącą porażką nie uchronił nawet LeBron James. 29-latek miał 28 oczek i 8 zbiórek, ale zdecydowanie zabrakło mu wsparcia partnerów. - Rozbili nas w dwóch spotkaniach na własnym parkiecie. Byli znacznie lepsi od nas. To takie proste - mówił na pomeczowej konferencji prasowej LBJ.

Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisał się Dwyane Wade (3/13 z gry). Więcej punktów od Flasha zdobył chociażby James Jones, który przebywał na parkiecie zaledwie 2 minuty i 47 sekund. 33-latek zdobył w tym czasie 11 oczek! - Mamy w zanadrzu wielkie, wspaniałe rzuty. Po prostu ich zabrakło - twierdził po meczu Chris Bosh. - Mamy 48 godzin. Muszę wykonać dobrą pracę dla mojego zespołu - dodaje zmotywowany Spolestra.

Miami Heat - San Antonio Spurs 86:107 (17:26, 19:29, 21:26, 29:26)

(James 28, Bosh 12, Jones 11 - Leonard 20, Parker 19, Mills 14)

Stan rywalizacji: 3:1 dla San Antonio Spurs

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (26)
avatar
jaet
14.06.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Bravo Spurs, wreszcie się chyba doczekałem :P. 
avatar
ziemo86
13.06.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
A jednak nie takie drewniane te Ostrogi jak je malowano :) Heat to wielki zespół, ale Spurs są w tej lidze fenomenem. Takim bardzo europejsko-południowoamerykańskim wybrykiem, który jest na naj Czytaj całość
avatar
Apator Fan
13.06.2014
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Świetnie!Teraz tylko dobić Miami! 
avatar
pifpaff
13.06.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
chociaż lubie miami chciałbym żeby SAS wygrali finały, jakaś zmiana na tronie się przyda 
avatar
Pruchin
13.06.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
NO NO NO SPURS PEDRO 1 mecz:)