Pewne jest już to, że Robert Witka pozostanie w Rosie na kolejne dwa sezony. Na początku bieżącego tygodnia przedłużył bowiem umowę z radomskim klubem. Miniony rok był bardzo udany dla wielokrotnego medalisty mistrzostw Polski. Zapewne on sam, jak i koledzy nie spodziewali się czwartej lokaty w rozgrywkach Tauron Basket Ligi.
[ad=rectangle]
Niespełna 33-letni koszykarz uważa, że wiele czynników zadecydowało o zajęciu tak wysokiego miejsca przez jego drużynę. - Było kilka ważnych momentów. Przede wszystkim bardzo ważny był początek sezonu, bo kalendarz nam sprzyjał i tę serię meczów z teoretycznie słabszymi zespołami trzeba było wygrać, aby dobrze wystartować. Pierwsze trzy spotkania były więc wygrane - przypomina. Rosa pokonała wówczas Stabill Jezioro, Polpharmę i Kotwicę.
Następnie podopieczni Wojciecha Kamińskiego przegrali pięć spotkań, w międzyczasie wygrywając przed własną publicznością ze Śląskiem Wrocław. - Potem przyszedł wyraźny kryzys, przegrywaliśmy mecz za meczem. Może nie chodzi nawet o same porażki, ale styl, w jakim to wszystko się odbywało - zaznacza Witka.
Później, poza wpadką z Polpharmą, silny skrzydłowy i koledzy zanotowali zwyżkę formy, czego potwierdzeniem były zwycięstwa w arcyważnych starciach ze Śląskiem i Asseco. Rosa bardzo dobrze zaprezentowała się również w Zielonej Górze, przegrywając zaledwie dwoma punktami. - Przyszedł dobry okres gier, które zadecydowały o naszym wejściu do "szóstki". Ponadto wyniki innych pojedynków ułożyły się dla nas korzystnie, mieliśmy trochę szczęścia, w związku z czym wygraliśmy to, co mieliśmy wygrać - przyznaje były reprezentant Polski.
Po zajęciu szóstego miejsca, gwarantującego udział w fazie play-off, radomianie prezentowali się kapitalnie. Wygrali cztery kolejne mecze drugiego etapu, wyrastając na czarnego konia rozgrywek. - Moim zdaniem apogeum naszej formy przypadło na pierwszą część "szóstek", gdy wygraliśmy cztery spotkania z rzędu z czołowymi drużynami - nie ukrywa Witka, zaznaczając po chwili: [i]- Ta forma przyszła może trochę za wcześnie, ale gdyby jej wtedy nie było, to prawdopodobnie nie zaszlibyśmy tak daleko. Najpierw wejściem do "szóstki" zapewniliśmy sobie play-offy, następnie półfinały.
[/i]
Potem było już dużo gorzej, ale trzeba pamiętać o tym, iż Rosa musiała sobie radzić bez kontuzjowanego Kirka Archibeque'a, jednego z najlepszych centrów minionego sezonu w TBL. - Wiedzieliśmy, że jeżeli chcemy myśleć o wysokiej lokacie, to przed własną publicznością te mecze z najsilniejszymi drużynami trzeba wygrywać. To nam zapewniło pewne miejsce w górnej części tabeli i dobre piąte miejsce na koniec tej fazy. To bardzo cieszyło, zwłaszcza zwycięstwa z byłym i już nowym mistrzem Polski - dziewięciokrotny medalista mistrzostw Polski komentuje etap ligi szóstek.
W samej końcówce wygranego pojedynku ze Stelmetem wprawił w szał radości radomskich kibiców, niemal przesądzając rezultat efektownym wsadem. - Powiem szczerze, że nawet nie widziałem, jak zareagowała publiczność. Tak się skupiłem na tym wsadzie i byłem w takiej euforii, że tego nie słyszałem - odnosi się do tego zagrania.