MKKS Rybnik bezradny w starciu z faworyzowaną Spójnią

Mimo, że Wiktor Grudziński rozegrał bardzo słabe spotkanie, Spójnia Stargard Szczeciński nie miała większego problemu z ograniem MKKS-u Rybnik. Goście jedynie w pierwszej połowie odpierali ataki ambitnych graczy z Górnego Śląska. Ostatecznie podopieczni Mieczysława Majora triumfowali 97:62 a najskuteczniejszym zawodnikiem okazał się Łukasz Grzegorzewski, zdobywca 17 punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Skromnie zgromadzona publiczność w hali Zespołu Szkół Ekonomiczno-Usługowych w Rybniku już w pierwszych minutach miała powody do radości. Z dużym impetem bowiem spotkanie rozpoczął Stanisław Grabiec. Po jego dwóch celnych "trójkach" MKKS wyszedł na prowadzenie 8:2. W międzyczasie z linii rzutów wolnych nie pomylił się Wiktor Grudziński. Jak się później okazało, były to jedyne punkty doświadczonego podkoszowego Spójni. Tego dnia dużo lepiej spisywali się koledzy Grudzińskiego, w szczególności Hubert Mazur, który powrócił do zespołu ze Stargardu Szczecińskiego po nieudanej przygodzie w Baskecie Kwidzyn. To po jego rzucie goście po raz pierwszy wyszli na prowadzenie - 10:8. Już w połowie pierwszej kwarty szkoleniowiec Spójni Mieczysław Major nakazał swoim zawodnikom ostry pressing na całym boisku. Początkowo nie przynosiło to spodziewanych efektów, ponieważ celnymi rzutami ze strony rybniczan popisali się Rduch i Białdyga. Dopiero w końcówce tej części gry prowadzenie przyjezdnych podwyższył najlepszy na parkiecie Łukasz Grzegorzewski.

Spadkowicz z 1. ligi nie zamierzał łatwo oddawać pola rywalom i przystąpił do ofensywy w drugiej kwarcie. Tym razem rolę lidera przejął Marcin Marczyk, zdobywca 8 punktów w tej odsłonie. Najpierw idealnie obsłużył Adama Andułę a chwilę później sam popisał się akcją 2+1. Nieco zaskoczeni goście popełniali proste błędy, nie wykorzystując dodatkowo klarownych pozycji. Moment dekoncentracji wykorzystali miejscowi koszykarze, którzy po trafieniach Jacka Rducha i Anduły objęli prowadzenie 30:27. W miarę upływu czasu do głosu zaczęli jednak dochodzić goście. Nie do zatrzymania był szczególnie Grzegorzewski, który w krótkim okresie czasu dwukrotnie przedziurawił kosz rybniczan zza linii 6,25m. W mgnieniu oka koszykarze z województwa zachodniopomorskiego odskoczyli na bezpieczną odległość, schodząc do szatni z 10 punktowym zapasem.

Chwila nieuwagi w szeregach MKKS-u na początku trzeciej kwarty spowodowała, że goście powiększyli przewagę do 12 "oczek". Coraz lepiej w strefie podkoszowej czuł się Andrzej Molenda a Grzegorzewski z Mazurem skutecznie kończyli liczne kontrataki. Wśród rybniczan wyraźnie "zgasł" Grabiec, który nie potrafił znaleźć dogodnej pozycji do oddania rzutu. Dodatkowo zawodnicy Łukasza Szymika zaczęli popełniać coraz więcej strat. Nie mogło to nie znaleźć odzwierciedlenia na tablicy wyników, gdzie przewaga Spójni przekroczyła 20 punktów. Sytuację próbował ratować Marczyk, autor rzadko spotykanej akcji 3+1. Nie zmieniło to jednak obrazu gry w tej kwarcie. Katem rybniczan okazał się Marcin Zarzeczny, zdobywca 8 punktów w końcówce przedostatniej kwarty.

Niewiele emocji towarzyszyło czwartej odsłonie. Rozbici rybniczanie nie mieli pomysłu na grę a coraz skuteczniejsi goście raz za razem punktowali śląski zespół. Spójnia osiągnęła 30-punktową przewagę po trafieniu skutecznego w tym okresie Arkadiusza Soczewskiego. MKKS przebudził się na chwilę, kiedy Grabiec przełamał strzelecką niemoc i celnie przymierzył z dystansu. Nie zrobiło to jednak większego wrażenia na przyjezdnych, wśród których pojawiali się kolejni zmiennicy. Dobre wrażenie zrobił syn szkoleniowca polskiej reprezentacji koszykarek, Krzysztofa Koziorowicza - Konrad. W końcówce efektownym wsadem popisał się ponadto Janusz Koszuta, pieczętując tym samym pewną wygraną Spójni w Rybniku - 97:62.

- Do połowy meczu stawialiśmy czoła rywalowi. W końcówce pierwszej połowy goście trzykrotnie celnie trafili za trzy punkty. My wtedy kryliśmy strefą i to nas nieco rozbiło. Drugą połowę graliśmy nieźle, jak na nasze możliwości, aż do momentu jak za 5 fauli zszedł Adam Białdyga. Potem już niestety zostaliśmy rozbici. Uważam, że przewaga 35 punktów to za duża przewaga, nie powinniśmy aż tak wysoko przegrać. Teraz szykujemy się na naszego sąsiada z tabeli - Śląsk Wrocław. Będzie to dla nas dużo ważniejszy mecz. Mam nadzieję, że do następnego tygodnia wykuruje się Paweł Rajnhold. Póki co stwierdzono u niego zapalenie ścięgien i bardzo boli go ręka - mówił po meczu Łukasz Szymik, szkoleniowiec MKKS-u Rybnik.

MKKS Rybnik - Spójnia Stargard Szczeciński 62:97 (21:24, 16:23, 13:29, 12:21)

MKKS: M. Marczyk 16, S. Grabiec 15, J. Rduch 11, Ł. Ochodek 11, A. Anduła 4, A. Białdyga 3, D. Czkór 2, K. Gitner 0, T. Gołysz 0.

Spójnia: Ł. Grzegorzewski 17, H. Mazur 14, M. Zarzeczny 13, M. Trypuć 10, A. Molenda 10, A. Soczewski 10, K. Piechucki 6, J. Koszuta 6, G. Terlikowski 5, Ł. Bodych 2, W. Grudziński 2, K. Koziorowicz 2.

Komentarze (0)