Przemysław Sierakowski: Swój trzeci sezon za oceanem zakończyłeś w marcu. Do Szczecina przyleciałeś dopiero w czerwcu. Co przez ten czas robiłeś w Stanach Zjednoczonych?
Tomasz Gielo: Faktycznie zakończyliśmy rozgrywki nieco wcześniej, niż planowaliśmy, bo odpadliśmy już w turnieju konferencji W zeszłym roku udało nam się dojść do finałów krajowych. Do maja mieliśmy normalne zajęcia na uczelni. Dodatkowo po dwóch tygodniach odpoczynku wznowiliśmy treningi indywidualne. W maju miałem wybór. Mogłem wrócić do Polski i bezczynnie siedzieć w Szczecinie, albo mogłem wziąć się za siebie i przetrenować ten okres. Wybrałem tę drugą opcję i zostałem w Stanach Zjednoczonych na dodatkowy miesiąc. Pracowałem indywidualnie, dwa razy dziennie zarówno na siłowni, jak i na boisku. Wydaje mi się, że ciężko przepracowałem ten okres i mam nadzieję, że zaprocentuje to w te wakacje. Otrzymałem powołanie do szerokiej kadry reprezentacji Polski na przygotowanie do eliminacji do mistrzostw Europy.
[ad=rectangle]
Reprezentacja na eliminacje do Eurobasketu będzie osłabiona, ze względu na brak Marcina Gortata. Myślisz, że uda się wam awansować na ten turniej? Niedawno dowiedzieliśmy się też, że Szczecin ma sporą szansę na zostanie gospodarzem mistrzostw w 2015 roku. Dla ciebie to chyba podwójna, a nawet potrójna motywacja?
- Powiedziałbym nawet, że poczwórna. Rzeczywiście Eurobasket2015 nie odbędzie się na Ukrainie. Polska zgłosiła swoją kandydaturę, a jednym z chętnych miast jest Szczecin. Nowa hala będzie gotowa do użytku. Chciałbym, byśmy zagrali na tej imprezie i mam nadzieję, że tak się stanie. Jedyne, co ja mogę zrobić to przepracować ciężko ten okres przygotowawczy i wywalczyć sobie miejsce w składzie na nadchodzące eliminacje. Staram się jak mogę. Dużo też zależy od wizji trenera kadry.
Rozmawiałeś już z selekcjonerem Taylorem o tym, czy widzi w swojej drużynie miejsce dla ciebie, a może trener potrzebuje trochę czasu i zadecyduje, gdy zobaczy was w treningu?
- Wszystko wyjdzie w praniu w czasie pierwszego obozu przygotowawczego. Kadra skurczy się o wiele nazwisk. Wciąż nie wiadomo, kto się stawi na tym zgrupowaniu. Tu pojawia się szansa dla takich zawodników jak ja. Dla kadry mam osobne miejsce w swoim sercu. Reprezentowanie swojego kraju to najwyższy zaszczyt, jaki może spotkać sportowca. Moim marzeniem jest wywalczenie miejsca w składzie na nadchodzące eliminacje. Wszystko zależy od mojej ciężkiej pracy i motywacji, a na razie mi jej nie brakuje.
Miniony sezon w Liberty Flames spędziłeś na treningach, które miały za zadanie zmienić twoją pozycję. Zrobiono już z ciebie niskiego skrzydłowego, czy proces ten ciągle trwa?
- Wydaje mi się, że proces przejścia na nową pozycję się zakończył. Jednak proces rozwoju w tym aspekcie jeszcze nie. Myślę, że jeszcze dużo możliwości rozwoju przede mną. Jestem bardzo wdzięczny trenerom, że podjęli taką decyzję. Niski skrzydłowy to pozycja, z którą mam być związany w seniorskim baskecie. Na początku nie do końca akceptowałem tę decyzję, było trudno. Teraz po ciężko przepracowanym roku na nowej pozycji wiem, że to moja docelowa pozycja.
Zakończony w marcu sezon, nie był dla was udany. Czego według ciebie zabrakło Liberty Flames, by na dłużej pozostać w grze?
- Wydaje mi się, że zabrakło lidera na parkiecie. To był nasz największy problem. Działo się tak dlatego, że w składzie było aż sześciu seniorów. W każdym meczu inna osoba pełniła tę funkcję. Mimo tego, że nie był to udany sezon, to bardzo dużo się z niego nauczyłem. Wiemy, co powinniśmy zmienić. Teraz ja będę na ostatnim roku. Patrzę na pierwszoroczniaków, którzy dołączyli do nas przed rokiem i widzę, że teraz to oni słuchają się mnie, tak jak ja słuchałem się starszych, gdy zaczynałem przygodę z Liberty. Wydaje mi się, że wiem czego ode mnie oczekują. Zarówno inni zawodnicy, jak i trenerzy. Postaram się dać z siebie wszystko.
Wilki Morskie Szczecin szturmem wbiły się na koszykarską mapę Polski. W ciągu trzech lat wykonały ogromną pracę pod względem sportowym i organizacyjny. W nadchodzącym sezonie zagrają w ekstraklasie. Czy twoim zdaniem szczeciński basket potrzebuje ekstraklasy i czy Wilki zapełnią nową halę?
- Na pewno Wilki odniosły olbrzymi sukces. Takim jest powrót ekstraklasy do Szczecina. Wydaje mi się, że jednym z problemów może być wypełnienie tej nowej hali. Sam grałem w koszykówkę w Szczecinie i widziałem ilu kibiców przychodziło na mecze w Szczecińskim Domu Sportu. Ta wierna grupa kibiców jest i zawsze będzie, liczy kilkaset osób. Teraz trzeba zastanowić się, jak wypełnić kibicami pozostałą część trybun. Duże zadanie przed sztabem medialnym Wilków Morskich, ale myślę, że zakończy się pozytywnie. Mam nadzieję, że ta koszykówka w Szczecinie w ciągu dwóch, trzech lat zacznie piąć się w górę, że Wilki Morskie będę występować w fazie play-off i nie będzie to traktowane w kategoriach sukcesu, lecz obowiązku. Drużyna, która jest budowana na papierze wygląda bardzo dobrze. Jestem ciekaw jak będzie to wyglądało na parkiecie. Trzymam kciuki za tę drużyną. Mam tam wielu znajomych.