Zaskakująco dobrze rozpoczęli mecz koszykarze Sokołowa Znicza, którzy prowadzili 5:0, a gospodarze wtorkowego meczu byli tym faktem wyraźnie zaskoczeni. Dopiero seria punktów Damira Miljkovicia i Chrisa Danielsa pozwoliła zgorzelczanom osiągnąć prowadzenie 20:12. Koncertowo grał zwłaszcza ten pierwszy, który w pierwszych dziesięciu minutach zdobył 14 punktów, czterokrotnie trafiając za trzy.
Obie ekipy nie zachwycały i grały dość chaotycznie, ale to jarosławianie z ogromną łatwością dochodzili do pozycji rzutowych, chociaż przy agresywnej obronie gospodarzy mieli problemy ze skonstruowaniem składnej akcji. Wydawało się, że zgorzelczanie złapali już wiatr w żagle i będą powiększać swoje prowadzenie, jednak zablokowali się, a goście za sprawą Grady'ego Reynoldsa ponownie wyszli na prowadzenie. Gospodarze swoje punkty w drugiej kwarcie zdobyli po blisko pięciu minutach, bowiem nie radzili sobie z obroną strefową i łatwo tracili piłki na rzecz niskich graczy gości.
Beniaminek PLK przez całą pierwszą połowę walczyli, jak równy z równym z koszykarzami PGE Turowa. Jarosławianie wygrali nawet drugą odsłonę spotkania, a całą pierwszą połowę przegrali tylko czterema punktami (45:41). Dobrze grali liderzy jarosławian - Reynolds, Tomasz Celej i Marek Miszczuk, jednak bez wsparcia kolegów nie mieli sił, by wytrzymać tempo gry wicemistrza Polski przez cały mecz.
- Graliśmy dobrze w pierwszej połowie, ale ciężko się gra przeciwko tak dobrze usposobionemu rzutowo przeciwnikowi. Słabo zaprezentowaliśmy się na zasłonach - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Stanisław Gierczak, trener gości.
Problemy Sokołowa Znicza zaczęły się w trzeciej kwarcie, kiedy za trzy rozstrzelali się Damir Milijković (w sumie siedem trójek) i Donald Copeland. PGE Turów grał niezwykle agresywnie w obronie, co pokrzyżowało szyki zespołowi prowadzonemu przez Stanisława Gierczaka i uniemożliwiło im to wyprowadzanie łatwych kontrataków. Gospodarze osiągnęli wówczas ponad dwudziestopunktowe prowadzenie i mecz tak naprawdę na tym się zakończył. W końcówce obie drużyny skupiły się już tylko na zdobywaniu punktów, a PGE Turów ostatecznie pokonał u siebie jarosławian 113:90.
- Pomimo takiego wyniku, było to trudne dla nas spotkanie. Wynik tak naprawdę rozstrzygnął się w trzeciej kwarcie, kiedy to zaczęliśmy grać agresywnie i wymuszaliśmy straty rywali, z których mogliśmy zdobywać łatwe punkty. Później grało nam się już łatwiej - podsumował Damir Miljkovic, autor 27 punktów dla PGE Turowa Zgorzelec.
- Na pewno w porównaniu z przebiegiem z poprzedniego spotkania więcej było w mojej drużynie pozytywnych akcentów, niż tych negatywnych. Naszym problemem była jednak gra przeciwko strzelcom Turowa - zakończył Gierczak.
PGE Turów Zgorzelec - Sokołów Znicz Jarosław 113:90 (25:19, 20:22, 36:23, 32:26)
PGE Turów: Miljkovic 27 (7), Copeland 19 (3), Daniels 14, Townes 13, Harris 9, Kitzinger 9 (2), Radonjic 9 (3), Turek 9, Witka 4, Bochno 0, Roszyk 0 I Strzelecki 0.
Sokołów Znicz: Celej 18 (2), Miszczuk 18 (2), Hughes 15 (5), Reynolds 15 (1), Kukiełka 8 (1), Mikołajko 6, Ecka 4, Diduszko 2, Szczotka 2 i Gazarkiewicz 0.