"Grupa śmierci", czy "grupa marzeń" PGE Turowa?

- To nie jest dla nas "grupa śmierci", to "grupa marzeń" - w ten sposób losowanie Euroligi sezonu 2014/2015 komentuje dyrektor sportowy PGE Turowa Zgorzelec, Grzegorz Ardeli.

Miesiąc temu PGE Turów Zgorzelec wywalczył swoje pierwsze mistrzostwo Polski. Złoto w krajowych rozgrywkach oznaczało przepustkę do elity Starego Kontynentu. Ostatecznie owa przepustka stała się faktem kilka dni temu, gdy nowego polskiego czempiona rozlosowano do grupy C Euroligi.
[ad=rectangle]
Los nie oszczędził jednak zgorzelczan. Ekipa Miodraga Rajkovicia trafiła do grupy, która szybko przez media została określona "grupą śmierci" ze względu na fakt, iż wszystkie sześć drużyn to aktualni mistrzowie swoich lig. Co ciekawe, inaczej na ten fakt patrzą w przygranicznym mieście.

- Dla nas to nie jest "grupa śmierci", to raczej "grupa marzeń" - mówi Grzegorz Ardeli. - Wiadomo, że w swoim pierwszym sezonie w Eurolidze nie będziemy należeć do faworytów. Gramy o każde zwycięstwo i wobec takiego kontekstu, uważamy, że lepiej mierzyć się z najlepszymi i uczyć się od nich.

W poprzednim sezonie Polskę na arenie międzynarodowej reprezentował Stelmet Zielona Góra i choć zakończył te rozgrywki z bilansem 2-8, to jednak pozostawił po sobie dobre wrażenie. Brakowało sekund, by ówczesny czempion wygrał dwa mecze więcej: z Montepaschi Siena oraz Olympiacosem Pireus. Czy ekipie PGE Turowa Zgorzelec powiedzie się lepiej?

- Przede wszystkim to my jesteśmy PGE Turów, a nie Stelmet i walczymy o jak najlepszy wynik i pracujemy na swój własny rachunek. Nie chcemy być porównywani do Stelmetu, aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że zarówno ze strony kibiców, jak i mediów, nie unikniemy tego - komentuje Ardeli, a zapytany o szczegóły, ostatecznie odpowiada - Powiedzmy, że chcielibyśmy wygrać więcej, niż jeden mecz.

Dyrektor sportowy PGE Turowa twierdzi również, że wbrew wcześniejszym doniesieniom, jest duża szansa, że drużyna Rajkovicia zagra wszystkie pięć spotkań u siebie w Zgorzelcu, a wyjazdów do Liberca czy Wrocławia da się uniknąć.

- Hala rośnie, cały czas trwają prace budowlane i jest szansa, że uda się uniknąć gry "u siebie" w innym mieście. Pierwszego przeciwnika będziemy gościć w drugiej połowie października, więc mamy nadzieję, że wszystko potoczy się po naszej myśli - kończy Ardeli.

[b][urlz=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

[/urlz][/b]

Źródło artykułu: