Zespół z Afryki przetrwał w ringu, mimo że w pierwszej rundzie przegrał aż trzy pojedynki. Podopieczni Cheikha Sarra mogą być jednak z siebie zadowoleni, gdyż wypadli przyzwoicie - zdołali wygrać z Chorwacją (!) oraz Portoryko. Zwłaszcza pierwszy triumf nakazuje nie lekceważyć "Lwów".
Tyle że Senegal jest uzależniony od jednego zawodnika. Gorgui Dieng, bo o nim przecież mowa, na mundialu spisuje się wprost rewelacyjnie. Zresztą dobitnie ukazują to jego statystyki - średnio gromadzi 18 punktów i 11,4 zbiórki. Jest zatem w czołówce strzelców i najlepszym zbierającym mistrzostw. Być może gospodarza będą mieli godnego rywala w strefie podkoszowej.
[ad=rectangle]
Wszystkie atuty i sukcesy blakną w obliczu rywalizacji z Hiszpanami. Zespół Juana Orengi to zupełnie inna półka. La Roja składa się z wielu graczy wybitnych, sporej liczby koszykarzy z wysokiej półki. Kadra, w odróżnieniu od rywala, jest szeroka i wyrównana. To pozwala na grę ze sporą intensywnością przez całe spotkanie.
W fazie grupowej gospodarze byli bezkonkurencyjni. Mimo że mieli kilku naprawdę wymagających przeciwników (Brazylię, Serbię czy Francję), to przeszli przez nią niczym burza. Żadna z wymienionych ekip nie była w stanie się postawić Hiszpanom. Znakomicie dotychczas funkcjonował Pau Gasol, ale nie tylko on miał wielki wkład w awans. Nieźle wypadli też inni zawodnicy, spośród których warto wymienić Juana Carlosa Navarrę czy dyrygenta Ricky'ego Rubia.
Ciekawe, jak do tego starcia podejdą Senegalczycy. Lwy może i mają twarde serce oraz charakter, ale zapewne zakorzeniło im się w pamięci towarzyskie starcie z La Roja. Niespełna trzy tygodnie temu gracze Sarry ulegli Hiszpanom 49:88. Całkiem prawdopodobne, że dojdzie do powtórki.