[b]
Bartosz Półrolniczak: Jak ocenia pan ten zespół, który udało się zbudować w Łańcucie? Jest w nim więcej potencjału niż w ostatnim sezonie?
Dariusz Kaszowski: [/b]
To zespół na pewno ambitny, waleczny i dużo młodszy od tego, który mieliśmy w poprzednim sezonie. Uważam, że potencjał jest naprawdę dość duży. Szkoda, że nie możemy trenować jeszcze w pełnym składzie, bo ta gra by wyglądała jeszcze lepiej.
Pamięta pan, kiedy miał pan ostatnio taki szeroki skład?
-
Chciałbym, że ten szeroki skład wytworzył się właśnie w czasie sezonu. Wiadomo, że żadne nazwiska nie grają, a chłopcy na ten moment prezentują się bardzo fajnie. Myślę, że w dalszym ciągu będą budować zaufanie i w dalszym ciągu będziemy z nich korzystać. Należy się tylko cieszyć, że także młodzi zawodnicy, którzy wcześniej nie grali dużo, właśnie u nas w Łańcucie prezentują się dobrze i mogą się rozwijać.
[ad=rectangle]
Przygotowania w tym roku macie wyjątkowo atrakcyjne, sporo meczów z zespołami z TBL.
- Cieszę się bardzo z tego powodu. U siebie na turnieju, który był mocno obsadzony zajęliśmy drugie miejsce. Wtedy zespół Jeziora wygrał z nami bardzo wyraźnie, ale graliśmy bez jeszcze jednego gracza - Karola Szpyrki. Minął tydzień i można powiedzieć, że o wyniku zadecydowało szczęście w końcówce, bo nie byliśmy odstającym zespołem. Było sporo naszych błędów w ataku. To ważne, żeby grać z mocniejszymi drużynami, bo wtedy jeszcze bardziej wychodzą rzeczy, nad którymi trzeba pracować. Nie było dużo czasu, by tą taktykę zgrywać. Zajmowaliśmy się czym innym. Mamy dwa tygodnie do ligi i mam nadzieję, że dopieścimy te nasze ataki pozycyjne i będzie jeszcze lepiej.
Dwóch graczy wypadło a jak wygląda sytuacja z resztą? Przygotowania idą zgodnie z planem, czy jednak te drobne urazy się pojawiają?
-
Cały czas mamy jakieś problemy. Przede wszystkim chodzi o jakieś drobne podkręcenia stawów skokowych. Bardzo nasze plany pokrzyżowała kontuzja Tomka Pisarczyka przy przygotowaniach, bo wiadomo, że to nasz czwarty wysoki gracz. W tym momencie musimy łatać tę dziurę zawodnikami z pozycji numer trzy. Nikt jednak nie powiedział, że będzie łatwo. Kontuzje są wkalkulowane w ten sport i trzeba sobie radzić i w takich warunkach. Mam nadzieję, że jeśli wszyscy gracze dojdą i będą zdrowi, to będziemy w dalszym ciągu robić niespodzianki na ligowych parkietach.
Celem tradycyjnie awans do ósemki?
-
Mam troszkę ambitniejsze cele w tym sezonie. Chcę postawić przed zespołem wyższy cel, a mianowicie awans do czwórki. Można powiedzieć, że to będzie dla nas duże wyzwanie. Z jednej strony byliśmy szóstą ekipą ostatnich rozgrywek, a brakło nam jednej wygranej, by w tej czwórce być. Z drugiej strony pozyskaliśmy teraz graczy, którzy poza Karolem Szpyrką i Dawidem Brękiem nie odgrywali większych ról w swoich dotychczasowych zespołach. Z tego powodu trzeba być troszkę delikatnym w tych ocenach. Wierzę jednak, że jeśli ci chłopcy dostaną ode mnie zaufanie to odwdzięczą się dobrą grą. Myślę, że ten cel jakim jest walka o czwórkę, a może nawet i coś więcej, bo nie jest powiedziane, że jeśli będziemy zdrowi i kontuzje nas ominą, to o to nie zawalczymy jest w mojej ocenie realny.
Liga teraz znacznie się zmieni, najlepsze drużyny będą beniaminkami w TBL. Ma pan takie poczucie, że jest szansa teraz wskoczyć w ich miejsce?
-
My cały czas byliśmy za ich plecami. To nie jest tak, że jesteśmy jakimś zespołem anonimowym i plątaliśmy się po końcu tabeli i teraz wykorzystamy ten moment, że część poszła grać do ekstraklasy. Cały czas jesteśmy w tej czołówce. Każdy musiał się z nami liczyć i mam nadzieję, że podobnie będzie i teraz. Na pewno takich drużyn z takimi budżetami jak Kutno, Toruń, Lublin czy Szczecin nie ma. To są naprawdę bardzo duże pieniądze jak na realia Podkarpacia, co pokazują zresztą transfery. Skoro z nimi rywalizowaliśmy jak równy z równym, to dlaczego ma być inaczej z nowymi zespołami czy też beniaminkami? Liga będzie bardzo nieobliczalna. Po pierwszych pięciu kolejkach będzie można coś więcej powiedzieć, o co tak naprawdę zespół będzie walczył.
Jak u was wygląda sprawa z budżetem? Udało się uzbierać większe środki, czy jest to na podobnym poziomie jak w poprzednim sezonie?
-
Cały czas jesteśmy w graniach tego budżetu który posiadaliśmy tak rok temu, czy jeszcze wcześniej. To jest ciężka praca względem zamknięcia tego budżetu. W tym roku też nie mamy do końca domkniętego budżetu, ale myślę, że wszystko jest na dobrej drodze i liczę na to, że gra tego zespołu przyciągnie nie tylko sponsorów, ale przede wszystkim kibiców, dla których chcemy wygrywać te mecze. Zespół będzie inny, gra odmienny basket od poprzedniej drużyny. Sama gra jest szybsza, bardziej żywiołowa i poparta dobrym rzutem za trzy punkty, także powinno być ciekawie.
Ciężej było w tym roku pozyskać ciekawych zawodników?
- Na pewno tak, a przede wszystkim zawodnicy, którzy uważali, że są w stanie grać w ekstraklasie czy też 1. lidze żądali bardzo dużych pieniędzy. Druga kwestia to fakt, że myśleli, że nagle wszyscy, którzy zagrają w ekstraklasie się na nich rzucą. Z tego powodu ta budowa przebiegała troszkę w opóźnionym tempie, bo te wymagania były bardzo wysokie. Po wyselekcjonowaniu sobie grupy osób i zaoferowaniu kontraktów udało nam się dogadać z tymi chłopakami, którzy chcieli przyjść do Łańcuta, wypromować się i powalczyć o wyższe cele. Było ciężko, ale uważam, że pomimo tego, że nie ściągnęliśmy wielkich ligowych gwiazd poza nazwiskami Dawida Bręka i Karola Szpyrki a graczy, którzy wcześniej nie stanowili o sile swoich drużyn, to wszyscy powinniśmy być zadowoleni. [b]
[/b]
pokazuje że nie trzeba wielkiej strasznie kasy aby stworzyć druzynę
az dziw że jeszcze cały czas pozostaje w łańcucie