Wrocławianom plany w turnieju znów pokrzyżowały kontuzje. Trener Emil Rajković nie mógł skorzystać z Rodericka Trice'a - na dodatek w trakcie sobotniego spotkania kontuzji nabawili się Mantas Cesnauskis oraz Michał Gabiński. To spowodowało, że rotacja w ekipie Śląska była bardzo zawężona.
- Mamy nieco pecha, ale to się zdarza w okresie przygotowawczym. Kontuzje są przecież nieodłącznym elementem w sporcie. Raz jest więcej urazów, a raz mniej. Teraz niestety kilku naszych zawodników nie może grać. Ubolewamy nad tą sytuacją, ale trzeba iść cały czas do przodu - podkreśla Lawrence Kinnard, który rozegrał całkiem przyzwoity turniej w Słupsku. W niedzielnym, wygranym meczu z AZS Koszalin - Amerykanin rzucił 12 punktów.
[ad=rectangle]
Wrocławianie zagrali na remis w turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Słupska. W sobotę dość łatwo ulegli Treflowi Sopot, z kolei w niedzielę okazali się lepsi od AZS Koszalin. Jakie wnioski można wyciągnąć po tych dwóch meczach?
- Myślę, że to całkiem niezły turniej dla naszego zespołu. Potrzebowaliśmy złapać nieco pewności siebie i to udało się nam zrobić. W niedzielę pokonaliśmy naprawdę bardzo dobry zespół z Koszalina i takie zwycięstwa mogą zbudować naszą pozycję. Wydaje mi się, że jeśli będziemy kontynuować taką drogę, to możemy zajść naprawdę daleko - przyznaje Lawrence Kinnard, który nie ukrywa, że gra zespołu wciąż przypomina sinusoidę.
- W meczach przedsezonowych mamy jak na razie wzloty i upadki. Mamy świetne momenty, ale przydarzają się nam również słabe fragmenty. Trzeba to wyeliminować jak najszybciej - zaznacza Amerykanin.