Problemy po sopocku
Wirus bardzo mocno "przewietrzył" szatnię Trefla Sopot. Już w meczu z AZS Koszalin z tego powodu nie mógł wystąpić Marcin Stefański - na dodatek problemy przed spotkaniem miał Marcin Dutkiewicz. W tygodniu te problemy narosły. W treningu nie uczestniczyli Paweł Leończyk i Sarunas Vasiliauskas.
- Jestem gotowy do gry, ale z tymi siłami nie jest najlepiej. Czuję się nadal osłabiony. Dopiero od środy mogę normalnie funkcjonować - mówi Leończyk.
W środę wypadli kolejni zawodnicy. Na czwartkowych zajęciach trener Darius Maskoliunas nie miał do dyspozycji wszystkich graczy. Nie ma pewności, czy w spotkaniu wystąpią wszyscy gracze.
[ad=rectangle]
Pobudka Trefla?
Sytuacja Trefla łatwa nie jest. Nie dość, że są spore problemy zdrowotne, to na dodatek początek sezonu nie jest najlepszy w wykonaniu żółto-czarnych. Po trzech spotkaniach sopocianie mają na swoim koncie zaledwie jedno zwycięstwo (nad MKS Dąbrowa Górnicza). Ostatnie dwie porażki - ze Śląskiem Wrocław oraz z AZS Koszalin spowodowały, że w klubie zrobiło się nerwowo. Nie ma co ukrywać, że spotkanie z Asseco jest dla zespołu bardzo ważne. Wszyscy jak mantrę powtarzają, że z ekipą z Gdyni trzeba po prostu, żeby odbudować morale i wrócić na ścieżkę zwycięstw.
- Musimy jak najszybciej zapomnieć o ostatnim spotkaniu. Trzeba odbudować morale i pracować jeszcze mocniej, żeby nasza forma była lepsza w kolejnych meczach - przyznaje Eimantas Bendzius.
Painter ma coś do udowodnienia...
DeShawn Painter jak na razie kompletnie zawodzi. Jego średnie są poniżej wszelkiej krytyki - trzy punkty oraz cztery zbiórki w ciągu 15 minut spędzonych na parkiecie. Amerykanin szybko łapie przewinienia i jest sadzany na ławce rezerwowych. W klubie na razie nie chcą go zmieniać - gracz ma kolejną szansę na udowodnienie swoich umiejętności. Ale w Sopocie zapowiadają jednocześnie, że ta cierpliwość może się niedługo skończyć...
Asseco na fali
Wydaje się, że po raz pierwszy od dłuższego czasu - faworytem spotkania będą podopieczni Davida Dedka. Młoda ekipa z Gdyni dysponuje wyrównanym składem, a na dodatek bardzo dobrze zaczęła nowe rozgrywki. Asseco pokonało na wyjeździe Anwil Włocławek oraz u siebie Wilki Morskie Szczecin. Jednakże w Gdyni dość spokojnie podchodzą do tych wyników.
- Bardzo cieszę się z faktu, że tak dobrze rozpoczęliśmy nowy sezon. Staramy się grać na najwyższych obrotach, wykorzystywać nasze atuty. W tych dwóch ostatnich meczach to udało się nam zrobić - zaznacza słoweński opiekun Asseco.
Zgranie... największym atutem?
Ostatnio podpytaliśmy trenera Dedka o największy atut jego drużyny. Słoweniec trochę głowił się nad pytaniem, ale ostatecznie wskazał zgranie. Trudno się z tym nie zgodzić. W ekipie zaszły dwie zmiany - w miejsce Łukasza Seweryna oraz Fiodora Dmitriewa doszli Lazar Radosavljevic i Jakub Parzeński.
- Naszym atutem jest na pewno zgranie. Mamy sporo zawodników z poprzedniego sezonu, którzy doskonale znają nasz system. Mamy młody skład, więc staramy się grać na wysokich obrotach. Staramy się z tej młodości korzystać. Mamy również kilku wysokich graczy i chcemy z nich zrobić użytek - zaznacza Dedek.
Takiego komfortu nie ma w Sopocie, bo tam ostało się jedynie czterech graczy - Paweł Leończyk, Michał Michalak, Sarunas Vasiliauskas oraz Marcin Stefański.
Szalejący Galdikas postrachem defensywy Trefla?
Ovidijus Galdikas był niewątpliwie gwiazdą sobotniego spotkania z Wilkami Morskimi Szczecin. Litwin zaliczył pierwsze w tym sezonie double-double. David Dedek dał litewskiemu środkowemu w sobotnim spotkaniu aż 37 minut na parkiecie. Ovidijus Galdikas świetnie wykorzystał ten czas - na parkiecie był niemal wszędzie. Trafił siedem z dziesięciu rzutów z gry oraz pięć z ośmiu rzutów wolnych. Łącznie dało mu to 19 punktów. Litwin do swojego dorobku dołożył na dodatek aż 18 zbiórek i cztery bloki!
- Galdikas ma duży zasięg ramion, więc staramy się ustawić tak naszą obronę, żeby wykorzystać z jego zdolności do blokowania rzutów. Na razie bardzo dobrze mu to wychodzi - przyznaje Dedek.
Wydaje się, że po stronie sopockiej nie ma takiego zawodnika, który mógłby zatrzymać Galdikasa... no chyba, że Deshawn Painter się obudzi?