Jak scalimy indywidualności, to zdobędziemy mistrza! - rozmowa z Januszem Jasińskim, właścicielem Stelmetu Zielona Góra

- Mamy kilka indywidualności, które są trudne do zgrania, ale my wiedzieliśmy o tym od samego początku. To nie jest dla nas zaskoczenie - zaznacza Janusz Jasiński, właściciel Stelmetu Zielona Góra.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Dlaczego w Stelmecie jest tak źle, skoro miało być tak dobrze?

Janusz Jasiński: To jest bardzo dobre pytanie. Odpowiedź na tak postawione pytanie jest naprawdę dużo warte... Wydaje mi się, że drużyna potrzebuje czasu. Nie ukrywam, że cały czas szukam różnych przyczyn naszej słaby gry i doszedłem do jednego ciekawego wniosku. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że większość tych drużyn, które grały w eliminacjach do Euroligi, nie zachwycają. Może jednak ma to jakiś związek z cyklem przygotowań?

Sądzę jednak, że najważniejsza kwestia leży w psychice zawodników. Nie mamy najlepszych humorów, jeśli chodzi o występy w Europie. W Polsce jest jak jest. Dwa mecze przegraliśmy, które de facto mogliśmy spokojnie wygrać. Szukamy diagnozy naszej słaby. Jak znajdziemy, to na pewno zareagujemy.

Czy będą jakieś zmiany w składzie? Wiem, że poszukujecie zawodników, ale podobno na rynku nikogo interesującego nie ma?

- Szukamy, ale bez żadnej paniki. Obserwujemy rynek bardzo mocno, ale patrzymy także na sytuację, która jest w zespole. Nie ma co ukrywać, że kilku zawodników nie spełnia oczekiwań. To nie jest tak, że dokonaliśmy złych wyborów - po prostu ci gracze nie są w tej chwili w najwyższej formie. Musimy poczekać jak oni wrócą na te dobre tory i wówczas otworzą się nowe opcje w naszej grze.

Problemem są indywidualności?

- Mamy kilka indywidualności, które są trudne do zgrania, ale my wiedzieliśmy o tym od samego początku. To nie jest dla nas żadne zaskoczenie. Ze znajomości trenera Adamka liczyłem i nadal liczę na to, że uda mu się połączyć ogień z wodą. Nie ukrywam, że my chcemy, żeby ten zespół był z taką przysłowiową iskrą.

Nie ma co ukrywać, że naszym celem jest odzyskanie mistrzostwa Polski. W tamtym sezonie - byliśmy w świetnej formie w listopadzie, wygraliśmy z Bayernem Monachium oraz Sieną. Mogliśmy mieć bilans 5:5 w Eurolidze i nawet zakwalifikować się do następnej rundy. Cóż jednak z tego, skoro nie zdobyliśmy mistrzostwa? Mam w głowie maj i czerwiec. Aż tak bardzo się nie ekscytuje pochwałami. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że Dragicević był MVP kolejki w Eurolidze, ale w finałach w ogóle nie błyszczał.

Wiele w ostatnim czasie mówi się o Burttcie i jego niekorzystnym wpływie na drużynę. Jak pan patrzy na jego osobę?

- Chciałbym wrócić do tego, co mówiłem przed chwilą. Mamy kilka indywidualności w drużynie - Koszarek, Hosley, Burtt. Uważam, że te indywidualności trzeba poukładać. Jeżeli nam się to zrobić i wszystkie konie będą chodzić w jednym zespole, to wygramy mistrzostwo Polski. Jeżeli nie uda się nam tego zrobić, to być może trzeba będzie zrobić pewne zmiany?
Janusz Jasiński: Liczę na to, że trener Adamek połączy wodę z ogniem Janusz Jasiński: Liczę na to, że trener Adamek połączy wodę z ogniem
Co dzieje się z Przemysławem Zamojskim? Skąd te problemy z trafianiem do kosza?

- Nie przesadzałbym z tym, że nie potrafi trafić do kosza. Na treningu trafia z 90-procentową skutecznością. To pytanie poszerzyłbym o kilku zawodników. A co dzieje się z Aaronem Celem, który też ma problemy ze skutecznością? Johnson również pudłuje, Kamil Chanas nie ma za wielu akcji. Koszarek też na razie nie imponuje formą. Wydaje mi się, że koniecznie trzeba poprawić skuteczność, która w ostatnich meczach była na fatalnym poziomie. Na 20-procentowej skuteczności z dystansu nie da rady wygrać w Pucharze Europy!

Macie bilans 0:4 w Pucharze Europy, ale sytuację wciąż można jednak odwrócić...

- Uważam, że jeden z czterech meczów, które już rozegraliśmy, powinniśmy wygrać. Bilans 1:3 nie wyglądałby już tak źle. Wydaje mi się, że szansę wciąż mamy, ale koniecznie musimy wygrać środowy mecz z BK Ventspils.

Ostatnio trener Adamek mówił w wywiadzie z naszym portalem, że wy kontraktowaliście zawodników na turniej kwalifikacyjny w Ostendzie. Nie ma co ukrywać, że wówczas zawodnicy byli drodzy. To tak miało wyglądać?

- My musieliśmy być gotowi jeszcze w momencie, kiedy tak naprawdę trwał okres przygotowawczy do sezonu. Muszę powiedzieć, że mieliśmy kilka ograniczeń. Pierwsza kwestia to gra w mistrzostwach świata. Nie mogliśmy sobie na to pozwolić, żeby wziąć graczy, którzy występują na tej imprezie. Było dwóch ciekawych zawodników, którzy właśnie z tego powodu nam "odpadli".

Drugim ograniczeniem był fakt, że musieliśmy podpisać kontrakty w miarę wcześniej, tak aby wiedzieć, na czym dokładnie stoimy. Wówczas płaci się zdecydowanie większe pieniądze. Nie ma co tego ukrywać. To jest koszt dodatkowy, który zapłaciliśmy za to, że chcieliśmy powalczyć o upragnioną Euroligę. Czy było warto? Uważam, że zawsze warto spróbować.

Będą kary dla Hosleya i Burtta?!

Czy Stelmet Zielona Góra zdobędzie mistrzostwo Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×