Bolesna lekcja King Wilków Morskich Szczecin

W meczach [tag=28866]King Wilków Morskich Szczecin[/tag] nigdy nie brakowało emocji. Częściej jednak kończyły się one porażkami niż zwycięstwami. Podobnie stało się w niedzielnym pojedynku z [tag=1734]Energą Czarnymi Słupsk[/tag].

- Kolejne zawody, walka do końca, wyrównane spotkanie i niestety zabrakło kropki nad "I". Bardzo rotację utrudniła nam kontuzja Kowalenki. Pod koszami straciliśmy sporo atutów. Tak się złożyło i trzeba było grać dalej. Mimo wszystko prowadziliśmy siedmioma, ośmioma punktami i to bardzo łatwo straciliśmy w krótkim czasie. Siedem punktów w przeciągu minuty pod koszami. W tym momencie wiatru nabrał zespół ze Słupska. Doprowadziliśmy do dogrywki, ale w tym fragmencie większe doświadczenie, rozwaga i rotacja spowodowały, że te zawody przegraliśmy - powiedział trener Krzysztof Koziorowicz. King Wilki Morskie uległy drużynie ze Słupska 94:101.

[ad=rectangle]

Pierwsze siedem spotkań beniaminka nie mogło rozczarować pod względem poziomu emocji. Drużyna ze Szczecina nie przegrała różnicą większą niż dziewięć punktów. Odniosła też dwa zwycięstwa po zaciętych końcówkach, lecz częściej chłodną głową wykazywali się przeciwnicy. - Bijemy się zawsze do końca. To boli, bo czasem się przegra dwudziestoma punktami i wtedy przyjmuje się to do wiadomości. Wszystkie mecze obfitowały w emocje i walkę do końca. To cieszy, ale martwi, że przegraliśmy te zawody, bo bardzo by nam się przydało zwycięstwo, które trochę by nas natchnęło - przyznał Krzysztof Koziorowicz.

- Szkoda kolejnego meczu, który dobrze gramy, właściwie punkt za punkt. Cały mecz jest wyrównany i nie potrafimy przechylić szali na swoją korzyść. Mieliśmy pecha, bo Witek na początku meczu złapał kontuzję. Trevor pod koniec regulaminowego czasu też doznał urazu, gdy byliśmy z przodu. Trochę zabrakło nam szczęścia, bo mogliśmy spokojnie po czterdziestu minutach wygrać to spotkanie - ocenił Marcin Flieger.

W dodatkowych pięciu minutach wydarzenia potoczyły się już błyskawicznie. Goście szybko odskoczyli i mimo zrywu gospodarzy nie dali sobie odebrać zwycięstwa. - W dogrywce już Czarni pokazali szerszą rotację. Myślę, że zachowali więcej sił, trochę zimnej głowy i wygrali to spotkanie - analizował rozgrywający zachodniopomorskiej drużyny.

Podobną opinię wyraził również trener szczecińskiej ekipy. - Mają stabilny skład Polaków. To zawodnicy, którzy przez kilka lat grają na tym poziomie. Doświadczenie polskich koszykarzy Czarnych jest dużo większe niż naszych, gdyż tylko Paweł Kikowski ostatnio występował w ekstraklasie. Obawiałem się właśnie tego. Nie tylko samych graczy amerykańskich, którzy decydują o obliczu zespołu z Słupska. Potwierdzili to, choćby Gruszecki dobrą swoją postawą. U nas również najgorzej to nie wyglądało. Brakło jednego zawodnika pod koszami - wyjaśnił Koziorowicz. Słowa te potwierdzają również statystyki. Polscy koszykarze Energii Czarnych zdobyli o 10 punktów więcej od swoich odpowiedników w szczecińskiej ekipie.

Choć był to bardzo wyrównany mecz to jego zespół zmarnował kilkupunktową przewagę. W pierwszych minutach prowadzili przyjezdni i oni również utracili swoją zaliczkę. Dlaczego tak się stało? - Taki jest basket. Czasem zespoły prowadzą kilkunastoma punktami i w ciągu minuty robią kilka niecelnych rzutów, a kontry z łatwych pozycji pozwalają wracać do gry. W poprzednim spotkaniu w Zielonej Górze przegrywaliśmy trzynastoma punktami i w ciągu czterech minut doprowadziliśmy do remisu. Trzeba wymagać od siebie determinacji i koncentracji, przede wszystkim w defensywie. Straciliśmy 101 punktów. Chcemy grać lepiej w defensywie. Niestety na razie jest ona średnia - skomentował szkoleniowiec, który dużą wagę przykłada właśnie do obrony.

Źródło artykułu: