Karol Wasiek: W Gdyni dość niespodziewanie pokonaliście Asseco. Była to dla was pierwsza wygrana. Jak będzie z Wilkami Morskimi Szczecin?
Dominique Johnson: To było wspaniałe zwycięstwo. Świetnie się czuliśmy po meczu w Gdyni. Mam nadzieję, że będziemy kontynuować tę serię także w sobotnim meczu przeciwko Wilkom Morskim Szczecin. Z tej wygranej w Gdyni płynie wiele optymistycznych wniosków. Mimo, że gospodarze zanotowali "run" to potrafiliśmy wrócić i grać swoje. Poprawiliśmy defensywę. To nas bardzo cieszy. Przestaliśmy także popełniać głupie błędy.
Wracając do meczu w Gdyni, pamiętam, że w poprzednim sezonie w Arena Gdynia rozegrałeś świetne zawody, teraz znów byłeś jednym z wiodących zawodników w drużynie. Tak bardzo spodobała ci się ta hala?
- Bardzo lubię tę halę. Mogę śmiało powiedzieć, że to taka typowa koszykarska hala. Ludzie są bardzo głośni, co powoduje, że jesteś podwójnie zmotywowany.
[ad=rectangle]
Jak do tego doszło, że znalazłeś się w Tarnobrzegu?
- Wiem, że wszyscy byli zaskoczeni faktem, że znalazłem się w Tarnobrzegu. Podjąłem taką decyzję z racji tego, że w wakacje nie miałem żadnej ciekawej oferty. Miałem problemy ze znalezieniem pracy, a zbliżał się już czas, kiedy musiałem podjąć jakąś decyzję. Zgłosiło się Jezioro i wybrałem ostatecznie ten klub. To lepsze niż siedzenie w domu.
Była propozycja ze Śląska?
- Rozmawialiśmy ze Śląskiem Wrocław, ale ostatecznie nie doszliśmy do porozumienia.
Nie żałujesz faktu, że grasz w drużynie, która nie ma za dużych ambicji?
- Nie żałuję faktu, że znalazłem się w Jeziorze Tarnobrzeg. W życiu nie należy niczego żałować. Jeśli już podjąłeś decyzję, to trzeba zrobić wszystko, aby po kilku miesiącach powiedzieć, że była ona słuszna. Ja staram się to robić.
Widać, że jesteś jednym z liderów tej drużyny. Odpowiada ci taka rola?
- Dobrze czuję się w roli lidera. Praktycznie we wszystkich zespołach, w których byłem, miałem taką rolę. Nieco inaczej było we Wrocławiu, bo tam było wielu doświadczonych i utalentowanych zawodników. Poza tym był to dla mnie pierwszy rok w Polsce. Teraz chcę udowodnić, że dobrze radzę sobie w tej roli.
Muszę cię zapytać o jeden fakt - prezesem, jak i trenerem twojego zespołu jest jedna osoba - Zbigniew Pyszniak. Spotkałeś się kiedyś z taką sytuacją?
- To faktycznie niespotykana sytuacja, ale nie mam z tym żadnego problemu. Nie chcę tego w żaden sposób komentować, ponieważ moim zadaniem jest grać jak najlepiej w koszykówkę.
Czy problemem jest fakt, że nie możesz z nim porozmawiać osobiście?
- Mam w drużynie kilku zawodników, którzy tłumaczą to, co trener ma nam do powiedzenia. Jeśli mam jakieś pytanie to przez innego gracze je zadaje. Nie ma z tym żadnego problemu.