Nie krzyczę bez powodu. Nie robię show na parkiecie - rozmowa z Dariusem Maskoliunasem, trenerem Trefla Sopot

- To nie jest tak, że ja krzyczę bez powodu. Nie jestem człowiekiem, który chce robić show na parkiecie - podkreśla w rozmowie z naszym portalem Darius Maskoliunas, trener Trefla Sopot.

Karol Wasiek: W ostatnim meczu przeciwko Stelmetowi Zielona Góra Michał Michalak zdobył 31 punktów. Zaskoczył pana jego tak dobry występ?

Darius Maskoliunas: Powiem tak - ja już od tamtego sezonu cały czas powtarzam Michałowi, że ta praca, którą on wykonuje na treningach, ona wreszcie przyniesie korzyści. Nie ma innej możliwości. To jest chłopak, który jest bardzo pracowity. Pokazuje, że chce coś osiągnąć w koszykówce. Jemu jeszcze kilku rzeczy brakuje, ale cały czas nad tym pracuje.

Zmieniła się jego rola w zespole. W tamtym sezonie nie odgrywał on tak ważnej roli w drużynie. W tym sezonie na niego postawiłem i daję mu bardzo dużo minut na parkiecie. Moim zdaniem jest on bardzo utalentowanym zawodnikiem. Poprzez ciężką pracę na treningach udowadnia, że zasługuje na tyle minut na parkiecie. Jednakże wszyscy muszą pamiętać, że on ma dopiero 21 lat. On jest wciąż młodym graczem i cały czas się rozwija.

[ad=rectangle]

W poprzednim sezonie dość ostro reagował pan na jego decyzje w trakcie spotkań. Teraz jest nieco inaczej. Zmienił pan strategię wobec niego?

- To nie jest tak, że ja krzyczę bez powodu. Każdy człowiek inaczej przyjmuje krytykę. Niektórzy potrafią to przyjąć "na klatę" i nadal robić swoje. Jednakże prawdą jest, że w tym sezonie jestem nieco mniej ostry (śmiech). To wynik tego, jaki mamy skład i całej sytuacji, która jest wokół naszego zespołu.

Michał bardzo dobrze mnie zna i wie, że ja nie krzyczę po to żeby mieć z tego frajdę. Nie jestem człowiekiem, który chce robić show na parkiecie.

[b]

Czy jego największym problemem nadal nie jest psychika?[/b]

- Tak, to prawda. Jestem przekonany, że gdyby on miał już ułożoną psychikę, to nie grałby w Treflu Sopot. Przecież on ma wielkie umiejętności, fizyczność też jest na dobrym poziomie.

Zmieniając temat, ostatnio zespół pokazał charakter, bo po czterech porażkach podniósł się i odniósł dwie wygrane...

- To fakt. Wygraliśmy dwa bardzo trudne spotkania. We Włocławku nigdy nie gra się łatwo, pokonaliśmy także wicemistrza Polski - Stelmet Zielona Góra. Co prawda oni teraz są w lekkim dołku, ale z pewnością pójdą do góry. Mają świetnych zawodników. Jeszcze ten mechanizm nie działa w Zielonej Górze, ale on zatrybi. Jestem o tym przekonany.

Marcin Stefański - radnym Sopotu. Jak pan na to zareagował? Pytał pana o zdanie?

- Z Marcinem mam bardzo dobry kontakt. Prywatnie dużo rozmawiamy i o tej kwestii też dyskutowaliśmy. Jego nowa rola nie będzie kolidować z graniem w koszykówkę. Ja też byłem radnym, tylko że Wilna. Musiałem zrezygnować z tej funkcji, bo podpisałem kontrakt w Sopocie.

To nie przeszkadza w uprawianiu sportu. Proszę mi wierzyć. Wszystko można połączyć. Sopot nie jest dużym miastem i tych spraw na posiedzeniu rad nie ma aż tyle, co w Wilnie. Myślę, że to dobra decyzja dla niego w kontekście przyszłości. Widzę same plusy w tym.

Na koniec o kwestię gry w II lidze młodych zawodników. Przed sezonem mówiło się, że to Paweł Dzierżak będzie grał w pierwszym zespole, a tymczasem jego miejsce zajął Artur Włodarczyk. Skąd taka decyzja?

- To jest bardzo prosta strategia - są treningi i oni na początku przygotowań dostali tyle samo szans. Lepszy po prostu wygrał, czyli Włodarczyk. Szkoda mi trochę, że nie mogę znaleźć więcej czasu dla Grzegorza Kulki.

Dlaczego?

- Uważam, że wciąż jest za wątły, za miękki. Nie ma tak naprawdę kiedy dać mu nieco więcej szans. To jest zawodnik, który pracuje, chce się rozwijać. To jest jego duży plus. Brakuje mi jednak odpowiedniej masy i szybkości. Ma dość dobry rzut, ale do męskiej koszykówki jeszcze mu nieco brakuje.

Komentarze (0)