Michał Nowakowski: Bendzius trafiał szalone rzuty

Energa Czarni w niedzielę przegrali z Treflem Sopot i była to dla nich czwarta porażka w tym sezonie. - W końcówce zagraliśmy po prostu kiepsko - mówi Michał Nowakowski.

Do przerwy wszystko idealnie układało się dla słupszczan, którzy ograniczyli ofensywne atuty Trefla i prowadzili 29:21. Jednak w trzeciej kwarcie sprawy zaczęły się wymykać gospodarzom i goście zaczęli stopniowo odrabiać straty. Sopocianie otworzyli grę na dystansie, na co nie potrafili znaleźć odpowiedzi gospodarze. Dużym zagrożeniem był szczególnie Eimantas Bendzius, który w samej drugiej połowie zdobył 14 punktów!

[ad=rectangle]

- Znaliśmy dobrze zespół z Sopotu. Wiedzieliśmy, dokładnie na co ich stać. Byliśmy przygotowani na dobrą grę Bendziusa, ale w drugiej połowie otworzył się i rzucał jak szalony. To były z nieprawdopodobnych pozycji. Ostatni jego rzut biorę na siebie, bo Litwin trafił w momencie, kiedy go kryłem - zaznacza Michał Nowakowski, podkoszowy Energi Czarnych Słupsk.

Słupszczanie w końcówce mieli swoje szanse. Na 30 sekund przed końcem meczu, kiedy Trefl Sopot prowadził dwoma punktami, piłkę w rękach miał Kyle Shiloh - lider słupskiego zespołu był agresywnie kryty przez Pawła Leończyka. Amerykanin co prawda oddał rzut, ale nie doleciał on nawet do obręczy. Później słupszczanie mieli jeszcze swoje okazje, ale nie potrafili oddać celnego rzutu do sopockiego kosza. - W końcówce zagraliśmy po prostu źle. Byliśmy słabo dysponowani po obu stronach parkietu. Nie zachowaliśmy zimnej krwi - uważa Nowakowski.

Goście z Sopotu znacznie zdominowali strefę podkoszową (wygrali 36:24), okazali się lepsi także w asystach (18-12). - Staramy się to poprawić. Na treningach dużo nad tym elementem pracujemy. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach będzie lepiej i znajdziemy rozwiązanie na ten element - podkreśla Nowakowski.

Komentarze (0)