Koszykarze Alby Chorzów postanowili zastrajkować w sobotnim spotkaniu. Trudno tak naprawdę powiedzieć z jakiego powodu. Jedną z przyczyn może być fakt, że goście z Dąbrowy Górniczej przysłali na mecz graczy z pierwszego zespołu. Pojawili się m.in. Mateusz Dziemba, Adam Metelski, czy Przemysław Szymański. Taki fakt był nie do przyjęcia dla gospodarzy, którzy postanowili zbojkotować spotkanie.
[ad=rectangle]
- To był kompletny brak szacunku do koszykówki, delikatnie mówiąc. Nam jako zawodnikom najbardziej szkoda tych maluchów na trybunach, którzy musieli podziwiać tę dziwną rywalizację, zamiast zobaczyć kawałek fajnego sportu. My jesteśmy dorośli, przeżyjemy, że ktoś traktuje nas bez respektu, zdarza się, ale tych małych dzieci - tego nie rozumiem - mówi nam Jakub Załucki, który na co dzień występuje w pierwszym zespole MKS Dąbrowa Górnicza. W sobotnim meczu zdobył 15 punktów.
Zespół gospodarzy w każdej akcji ofensywnej gości popełniał przewinienie. Skutek? Aż 11 wykluczeń zawodników. Jako że na boisku w jednej drużynie musi przebywać dwóch graczy - sędziowie zmuszeni byli przedwcześnie zakończyć zawody!
- Na początku byliśmy zdziwieni, ale dość szybko było wiadomo o co chodzi. Na początku myślałem, że ma to drużynie Chorzowa dać walkowera 0:20, bez konsekwencji finansowych, jednak teraz wiadomo iż jeżeli PZKosz zajmie się sprawią, może nałożyć karę na zespół Alby - dodaje Załucki.
Okazuje się, że po meczu część zawodników gospodarzy... przeprosiła gości za zachowanie w trakcie wspomnianego spotkania. - Faktem jest jednak, iż paru zawodników przepraszało, że przebieg tego spotkania musiał tak wyglądać - zaznacza zawodnik MKS Dąbrowa Górnicza.
Trener Rafał Knap, który prowadził drużynę w tym spotkaniu, zwracał uwagę zawodnikom na to, żeby nie dali się sprowokować. - Mieliśmy robić swoje. Trudno dać jakiekolwiek rady przy takim przebiegu meczu. Przez jakiś czas staraliśmy się grać bez kozła, aby mecz choć trochę wyglądał jak mecz, a nie był treningiem rzutów osobistych. Niestety, po chwili byliśmy już faulowani nawet bez piłki, więc mecz wyglądał jak wyglądał - ocenia Załucki.
Warto zaznaczyć, że goście pierwszą kwartę wygrali aż... 63:29. Z kolei w drugiej odsłonie triumfowali 29:0. Rezerwy MKS Dąbrowa Górnicza aż 93-krotnie stawały na linii rzutów wolnych! 16 prób okazało się niecelnych.
- Dla mnie jest to sytuacja ekstremalnie dziwna. Kiedy ja zaczynałem przygodę z zawodową koszykówką i przyjeżdżała drużyna wzmocniona zawodnikami z najwyższej półki, to nikt nie siadał w rogu i płakał zanim mecz jeszcze się zaczął. Sytuacja była prosta. Trener mówił pokażcie się z jak najlepszej strony, cieszcie koszykówką i obserwujcie zawodników z ekstraklasy, uczcie się od nich rywalizując z nimi - nie każdy ma taką możliwość. Ale w tym sporcie trzeba być facetem, trzeba umieć przyznać że ktoś jest lepszy, ale niech udowodni to na boisku. Odłożyć zabawki i wyjść z piaskownicy obrażonym potrafi każdy. Wyjść na boisko i przeciwstawić się - tak do trzeba być facetem - komentuje Załucki.