Detroit Pistons ośmieszyli Cleveland Cavaliers

Wysoko, bo aż 80:103 na własnym parkiecie polegli w niedzielę Cleveland Cavaliers. Drużyna ze stanu Ohio nie dotrzymała kroku outsiderowi rozgrywek, Detroit Pistons.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Spotkanie, które teoretycznie miało być spacerkiem, okazało się dla Cleveland Cavaliers prawdziwą drogę przez mękę. Gospodarze z Quicken Loans Arena musieli radzić sobie bez Kyrie'go Irvinga i choć po 17 minutach prowadzili nawet 41:30, w dalszej części meczu ich gra kompletnie się posypała.
Detroit Pistons wpadli w trans i dzielący deficyt odrobili już przed zmianą stron, kończąc pierwszą połowę serią 20:6. W krótkim odstępie czasu 8 punktów zdobył wówczas Brandon Jennings, a skuteczny rzut zza łuku dorzucił jeszcze Caron Butler.

Chwilowa niemoc Kawalerzystów przeobraziła się w poważny kryzys. Podopieczni Stana Van Gundy'ego nabrali wiatru w żagle, bombardowali kosz miejscowych celnymi rzutami zza linii 7 metrów i 24 centymetrów, rozpoczęli trzecią partię runem 7:0, a summa summarum wygrali ten fragment 27:14.

Utrzymanie przez gości z Miasta Motoryzacji końcowego sukcesu było już tylko formalnością. Tłoki trafiły aż 17 trójek, najwięcej w trwających rozgrywkach, zgubiły zaledwie 10 piłek i ostatecznie pokonały faworyzowanych rywali 103:80. Koncertową partię rozegrał Jennings, który w 31 minut wywalczył 25 oczek, 5 zbiórek i 6 asyst. Dobre wejście z ławki zaliczył Jodie Meeks, a nie do zatrzymania pod tablicami był Andre Drummond. 21-latek miał aż 16 punktów, 17 zbiórek i 5 bloków.

Pistons, ogrywając oponentów ze stanu Ohio, zaliczyli już drugie zwycięstwo od czasu rozstania z Joshem Smithem, a siódme w trwającej kampanii. Kolejnymi rywalami zespołu z MoTown będą odpowiednio: Orlando Magic, New York Knicks oraz Sacramento Kings. Nadarzy się więc okazja do podreperowania kiepskiego bilansu (7-23).

Bezradnych Cavaliers do boju nie zmotywował nawet LeBron James, który w niedzielę był cieniem samego siebie. Dwukrotny mistrz NBA trafił 5 na 19 oddanych prób z pola, popełnił 7 strat i w korzystnym świetle nie stawia go nawet 17 oczek, 10 zebranych piłek czy 7 kluczowych podań.

Debiutujący w najlepszej lidze świata David Blatt nie miał dużego pola manewru. Produktywna okazała się tylko trójka graczy - LBJ, Kevin Love oraz Tristan Thompson (nie licząc dalekiego rezerwowego, Brendana Haywooda). Na słowa pochwały zasłużył wyłącznie ten trzeci. Kanadyjczyk zaaplikował rywalom 18 punktów oraz zaliczył 11 zbiórek i okazał się najjaśniejszą postacią miejscowych.

Cavaliers polegli po raz szósty na domowym parkiecie i w tym momencie z bilansem 18-12 plasują się na 5. lokacie w Konferencji Wschodniej. - Musimy grać lepiej przed naszymi kibicami, to jest po prostu nie do przyjęcia - podsumował Love.

Mistrzowie NBA w niedzielę musieli radzić sobie bez Kawhi'ego Leonarda i Tony'ego Parkera, ale nawet w okrojonym składzie byli w stanie stoczyć równorzędną walkę ze wzmocnionymi Houston Rockets. I choć podopieczni Kevina McHale'a jeszcze na 8 minut przed końcową syreną przewodzili 91:87, ostatnie słowo tego dnia należało do gospodarzy.

San Antonio Spurs w decydującej fazie meczu zdobyli aż 15 punktów z rzędu, doprowadzili do stanu 102:91 i pokonali rywali 110:106. Ostrogi zrewanżowały się Rakietom za porażkę z listopada, a koncertową partię rozegrał Cory Joseph. Rozgrywający zaaplikował oponentom 14 oczek, rozdał 6 kluczowych podań i był jedną z wiodących postaci w szeregach swojej drużyny. Podopieczni Gregga Popovicha zanotowali 10. zwycięstwo u siebie, a 19. w sezonie.

Nie zawiedli też Danny Green czy Manu Ginobili. Strzelec zapisał na swoim koncie 24 punkty oraz 5 przechwytów, a 15 oczek dodał wchodzący z ławki Argentyńczyk. W niedzielę pierwszy mecz w kampanii 2014/2015 rozegrał Patrick Mills. Komplementów nie szczędził mu nawet Tim Duncan. - Jego energia była tego dnia zaraźliwa. To było dla nas świetne, wskrzesił w zespole ogromne iskry - mówił The Big Fundamental.

Houston Rockets przed ósmą porażką w rozgrywkach nie uratowali nawet Dwight Howard, Corey Brewer czy James Harden. Środkowy uzbierał 24 punkty, trafiając 11 na 13 oddanych prób z pola i zebrał 17 piłek, ale gorzej radził sobie na linii rzutów wolnych, gdzie pięciokrotnie chybił. Brewer zaaplikował rywalom 6 trójek, a Brodacz miał 28 oczek. Harden popełnił jednak aż 9 strat, gubiąc piłkę między innymi przy stanie 103:106 w samej końcówce meczu.

Chandler Parsons w pierwszej kwarcie zdobył już 15 ze swoich 26 punktów i wraz z Dirkiem Nowitzkim poprowadził Dallas Mavericks do ważnego zwycięstwa nad Oklahoma City Thunder. Niemiec zaaplikował rywalom 30 oczek i był klasą dla samego siebie. Mistrzom NBA z 2011 roku nie przeszkodził nawet fakt, że przegrali walkę pod tablicami w stosunku 37-53, a z pomalowanego zdobyli aż o 20 oczek mniej.

Tam dominował Serge Ibaka, który notują 26 punktów zaliczył w niedzielę najlepszy występ w sezonie. W końcówce meczu zawiódł Russell Westbrook. Rozgrywający uzbierał w sumie 18 punktów, 9 zbiórek, 9 asyst, 5 przechwytów i 5 strat, trafiając jednak fatalne 6 na 23 oddane próby. Grzmot w tym momencie legitymuje się bilansem 15-17 i zajmuje 10. miejsce w Konferencji Zachodniej.

Wyniki:

Cleveland Cavaliers - Detroit Pistons 80:103 (28:17, 19:33, 14:27, 19:26)
(Love 20, Thompson 18, James 17 - Jennings 25, Drummond 16, Meeks 14)

San Antonio Spurs - Houston Rockets 110:106 (28:33, 28:22, 29:29, 25:22)
(Green 24, Duncan 16, Ginobili 15 - Harden 28, Brewer 25, Howard 24)

Dallas Mavericks - Oklahoma City Thunder 112:107 (33:26, 31:32, 17:30, 31:19)
(Nowitzki 30, Parsons 26, Ellis 18 - Ibaka 26, Jackson 21, Westbrook 18)

Portland Trail Blazers - New York Knicks 101:79 (31:22, 24:19, 21:17, 25:21)
(Matthews 28, Batum 17, Kaman 13 - Hardaway Jr. 17, Anthony 13, Aldrich 12, Acy 12)

Denver Nuggets - Toronto Raptors 102:116 (24:27, 30:33, 33:28, 15:28)
(Lawson 28, Chandler 20, Faried 17 - Williams 31, Lowry 30, Amir Johnson 13)

Los Angeles Lakers - Phoenix Suns 107:116 (28:26, 28:29, 25:33, 26:28)
(Young 21, Lin 19, Johnson 14 - Dragic 24, Bledsoe 22, Thomas 15)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×