- Wygraliśmy mecz, to jest najważniejsze. Nawet, jeśli było to nieładne spotkanie, to i tak biorę to w ciemno - mówi Darius Maskoliunas, trener sopockiego Trefla. W Ergo Arenie emocje trwały 45 minut, po których zadowoleni mogli być koszykarze Trefla Sopot, którzy choć roztrwonili 15-punktowe prowadzenie z trzeciej kwarty, to ostatecznie triumfowali 119:115. Litewski szkoleniowiec miał sporo pretensji do swoich zawodników.
[ad=rectangle]
- Odskoczyliśmy rywalowi na różnicę 15 punktów i zamiast go dobić oddaliśmy dwie trójki bez obrony. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Może wpłynęła na to świąteczna przerwa? Mam nadzieję, że szybko o tym zapomnimy i wrócimy do swojego normalnego poziomu - zaznacza Darius Maskoliunas.
W sopockim obozie nikt z tego meczu nie jest zadowolony, bo obrona stała na bardzo słabym poziomie. Litewski opiekun Trefla nie potrafi jednak znaleźć odpowiedzi, dlaczego jego podopieczni zaprezentowali się tak słabo.
- Jeśli szukać tego przyczyn, to trudno znaleźć odpowiedź w kilku słowach. Nie funkcjonowało praktycznie nic z tego, co zakładaliśmy. Przed meczem zwracaliśmy szczególną uwagę na rzuty z dystansu i na grę z kontrataku. A po spotkaniu widać, że rywal zdobył szybkim atakiem 30 punktów. Dobrze, że Polpharma nie miała dobrego dnia w rzutach za trzy, mimo że oddali aż 33 próby - ocenia Maskoliunas.
W najbliższą sobotę sopocianie na wyjeździe zmierzą się z PGE Turowem Zgorzelec.