Karygodny błąd Spurs, buzzer-beater Brandona Jenningsa!

Od momentu zwolnienia Josha Smitha, Detroit Pistons legitymują się bilansem 6-0! Drużyna z MoTown we wtorek rzutem na taśmę pokonała mistrzów NBA, San Antonio Spurs. Bohaterem został Brandon Jennings.

O losach pierwszej bezpośredniej konfrontacji obu ekip zadecydował skuteczny rzut Khrisa Middletona. 23-latek trafił równo z końcową syreną, zapewniając Milwaukee Bucks triumf 96:94. W spotkaniu rewanżowym, ten sam gracz celną próbą zza łuku doprowadził do stanu 92:94, lecz ostatnie słowo tego dnia należało do Phoenix Suns.
[ad=rectangle]
Podopieczni Jeffa Hornacka zachowali więcej zimnej krwi, skorzystali z błędów rywali i rozstrzygnęli wynik meczu 44 sekundy przed jego zakończeniem. Uczynił to Markieff Morris, który przymierzył zza linii 7 metrów i 24 centymetrów, wyprowadzając Słońca na okazałe prowadzenie 99:92. Absolwent uczelni Kansas był klasą dla samego siebie, dominował pod tablicami, a summa summarum skompletował 26 punktów i 10 zbiórek, umieszczając w koszu 10 na 17 oddanych prób.

Wspomógł go Isaiah Thomas. Wchodzący z ławki rozgrywający zdobył 19 oczek, oddając zaledwie 8 rzutów z pola (5/8 z gry, 2/2 za 3, 7/8 za 1). Gorzej w tym elemencie spisywał się Eric Bledsoe (3/10 z gry), ale 25-letni ex-gracz LA Clippers zebrał dodatkowo 6 piłek i rozdał 10 kluczowych podań. Bledsoe popełnił też 7 strat.

Drużyny ze stanu Wisconsin nie uratowali nawet Brandon Knight czy Giannis Antetokounmpo. Ten pierwszy miał 26 punktów, a trzecie double-double w trwającej kampanii zapisał na swoim koncie 20-latek rodem z Grecji. Antetokounmpo uzbierał 16 oczek i 12 zbiórek.

Phoenix Suns ogrywając Bucks 102:96 zanotowali trzecie zwycięstwo z rzędu i w tym momencie z bilansem 21-16 plasują się na 8. miejscu w Konferencji Zachodniej. Tuż przed nimi są San Antonio Spurs (21-15), którzy we wtorek w dramatycznych okolicznościach ulegli Detroit Pistons.

Gdy mistrzowie NBA wygrali premierową kwartę 37:20, wydawało się, że końcowe rozstrzygnięcie będzie w tym przypadku tylko formalnością czekającą na dopełnienie. Ostrogi grały na własnym parkiecie i na 4 minuty przed zakończeniem pierwszej połowy prowadziły nawet 54:36. Nic nie zwiastowało nadchodzącej burzy.

Seria 11:0 w wykonaniu Detroit Pistons spadła na podopiecznych Gregga Popovicha niczym grom z jasnego nieba jeszcze przed zmianą stron. Co prawda San Antonio Spurs wciąż prowadzili, ale ich dominacja została podważona, a zupełnie obalona w trzeciej kwarcie. Ta padła łupem Tłoków w stosunku aż 33:19. W decydującym rozdaniu zapowiadała się prawdziwa woja nerwów.

W końcówce to gospodarze mieli na swoim koncie 3 oczka zaliczki i gdy piłka na niespełna 11 sekund przed końcową syreną trafiła w ręce rywali, wysłali Jodie'go Meeksa na linię rzutów wolnych. Trafił dwukrotnie, doprowadzając do stanu 103:104.

Ci, którzy mają w pamięci pojedynek przedsezonowy San Antonio Spurs z Albą Berlin, mogą przeżywać prawdziwe deja vu. Mistrzowie NBA popełnili wręcz identyczną stratę. Patrick Mills nie złapał piłki po podaniu Tima Duncana, a kibiców zgromadzonych na hali AT&T Center uciszył Brandon Jennings. Goście wygrali 105:104! - Czuję się zawiedziony - przyznał po meczu Manu Ginobili, który skompletował tego dnia 11 oczek i 8 asyst.

Przyjezdni z Miasta Motoryzacji zdominowali rywali w strefie podkoszowej, co okazało się jednym z kluczowych czynników. Pistons z pomalowanego zdobyli aż 58 punktów i zanotowali 45 zbiórek, a w tej płaszczyźnie królowali Andre Drummond i Greg Monroe. Ten pierwszy miał 20 oczek i 17 zebranych piłek, a 17 punktów i 11 zbiórek dodał Monroe.

Brandon Jennings zaaplikował Spurs tylko 5 na 18 oddanych prób z pola, ale w tym ten jeden, decydujący rzut równo z końcową syreną. Co ciekawe, podopieczni Stana Van Gundy'ego w przekroju całego meczu trafili tylko trzy trójki - Ostrogi dziewięć.

Tłoki rozpoczęły swój marsz ku fazie play-off? Na razie są na dobrej drodze. Bez Josha Smitha w składzie wygrali wszystkie 6 meczów i w tym momencie legitymują się bilansem 11-23, który umiejscawia ich w dole Konferencji Wschodniej, ale strata do oponentów jest niewielka. Ósmą lokatę w stawce zajmują Miami Heat (15-20).

Do gry we wtorek powrócił Tony Parker. Francuz jest już w pełni sił, choć spędził na placu boju zaledwie 13 minut, notując tylko 3 oczka. Najlepszy występ w sezonie zaliczył Jeff Ayres. Daleki rezerwowy zdobył przeciwko Pistons 16 punktów. 15 oczek i 7 zbiórek dodał Duncan, ale wszystko przekreślił karygodny błąd w końcówce.

Wyniki:

Milwaukee Bucks - Phoenix Suns 96:102 (21:15, 23:28, 28:28, 24:31)
(Knight 26, Antetokounmpo 16, Middleton 13, Henson 13 - Markieff Morris 26, Thomas 19, Dragic 16)

San Antonio Spurs - Detroit Pistons 104:105 (37:20, 21:29, 19:33, 27:23)
(Ayres 16, Duncan 15, Green 13 - Drummond 20, Augustin 19, Monroe 17)

Komentarze (15)
avatar
TylkoWłókniarz
7.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Detroit po odejściu Smitha grają jak nakręceni jeszcze się tak rozpędzą i kto wiem może do PO awansują. 
avatar
tom91
7.01.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
a Ci pseudo dziennikarze Sportowychfaktów znów pokazują, że się nie znają bądź podchodzą do swojej pracy na odwal. Jennings nie rzucił buzzer-beatera tylko game winnera. Ba nawet wrzucają filmi Czytaj całość
pepsiBKS
7.01.2015
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
panowie, po co ta pyskówka? SAS i OKC to świetne zespoły, finaliści Zachodu z ostatniego sezonu, które w tym sezonie grają poniżej oczekiwań przede wszystkim z uwagi na kontuzje kluczowych grac Czytaj całość
baza
7.01.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Prawdą jest, że Spurs graja na razie gorzej niż w poprzednim sezonie, ale wiele meczów grali w niepełnym składzie. Nie sądzę żeby mieli problem z samym awansem do PO natomiast mogą już w I rund Czytaj całość
avatar
viper23
7.01.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Osobiscie kibicuje Golden State i Dallas a ty z tymi dziadkami z SAS macie marne szanse wejsc do PO.Oklahoma ma zarezerwowane te miejsce:))