Trenerzy obydwu ekip w sobotę nie mogli skorzystać ze swoich wszystkich zawodników. W drużynie Kotwicy nie zagrał obrońca Julien Mills (kontuzja), z kolei inowrocławianie do Kołobrzegu przyjechali bez Tony’ego Lee, który z powodów rodzinnych (chora matka) musiał wyjechać do Stanów Zjednoczonych.
Początek meczu nie wskazywał jednak, że Sportino dozna tak wysokiej porażki. Ba, bardzo dobra postawa w pierwszych minutach zwiastowała nawet kolejną niespodziankę. Znakomita gra inowrocławian, w szeregach których szczególnie wyróżniał się kapitan - Łukasza Żytko, spowodowała, iż podopieczni białoruskiego szkoleniowca Aleksandra Krutikowa, szybko objęli wysokie prowadzenie 13:2. Kołobrzeżanie razili nieskutecznością, zarówno w rzutach z obwodu, jak i w wejściach pod kosz. Popełniali także dużo niewymuszonych strat, czego efektem były kontry oraz kolejne punkty zdobywane przez rywala. Z biegiem czasu, nieco zdenerwowani w początkowych fragmentach zawodnicy Kotwicy, coraz szybciej rozgrywali akcje. Dobrą zmianę dał w drugiej kwarcie Sefton Barrett, który w tej części meczu był wiodącą postacią swojej ekipy. Przewaga Sportino w zastraszająco szybkim tempie zmalała. Także gra inowrocławian z każdą kolejną minutą, była słabsza. Coraz lepiej za to na parkiecie poczynał sobie w drużynie gospodarzy Paweł Kikowski. Na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy, właśnie po celnym rzucie za 3 młodego obrońcy, Kotwica wyszła na pierwsze prowadzenie 27:25.
- Bardzo dobrze zagrał Sefton Barrett. Jego energia była wszędzie, w ataku i w obronie. Martwi mnie jednak słaba skuteczność w rzutach osobistych - powiedział Sebastian Machowski, opiekun Kotwicy.
Po odrobieniu strat, i to nawet z nawiązką, Kotwica w dalszej części spotkania prezentowała się już o niebo lepiej, aniżeli w pierwszej odsłonie. Inowrocławianie z kolei przypominali drużynę bardziej z początkowych spotkań tego sezonu, a przynajmniej z dwóch pierwszych, wysoko przegranych z Anwilem Włocławek i Asseco Prokomem Trefl Sopot, niż waleczną, chcącą za wszelką cenę odnieść zwycięstwo ekipę z wygranych potyczek z faworyzowanymi rywalami, jak chociażby Energą Czarnymi Słupsk oraz Atlasem Stalą Ostrów Wielkopolski. Podopieczni trenera Machowskiego grali zdecydowanie bardziej zespołowo niż Sportino, a może o tym mówić chociażby końcowa statystyka asyst 24:7.
- Szansę na wygraną zaprzepaściliśmy w drugiej i trzeciej kwarcie. Kotwica ma mocniejszy zespół i to pokazała w meczu z nami. Pierwszy raz doznaliśmy porażki, będąc tak bezradnym w zbiórkach - powiedział Aleksander Krutikow, szkoleniowiec inowrocławian.
Czwarta kwarta praktycznie już bez historii. Gospodarze kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Inowrocławianie odrobili w niej co prawda część strat, jednak stało się to wtedy, gdy losy meczu były już rozstrzygnięte, a znajdująca się na parkiecie piątka graczy Kotwicy, składa się z młodych, polskich zawodników. Sobotnie spotkanie ostatecznie zakończyło się wysokim zwycięstwem Kotwicy 73:53.
Kotwica Kołobrzeg – Sportino Inowrocław 73:53 (10:19, 24:11, 21:17, 18:16)
Kotwica: Brandon Crone 14 (2), Paweł Kikowski 13 (3), Sefton Barrett11 (2), Piotr Stelmach 11 (1) Tomasz Cielebąk 9 (3), Dawid Przybyszewski 8 (1), Drew Naymick 4 Kevin Hamilton 3 (1), Szymon Rduch 0, Dawid Bręk 0.
Sportino: Kyle Landry 14 (1), Łukasz Żytko 10 (2), Eddie Miller 9 (3), David Gomez 8, Hubert Wierzbicki 5 (1) Łukasz Obrzut 5, Michał Świderski 1, Marcus Crenshaw 1, Artur Robak 0.