Pierwsze minuty dały pokazały kto zdominuję rywalizację. Gospodynie zaczęły od prowadzenia 12:0. Duża tu zasługa Courtney Vandersloot, która nadawała tempo grze zespołu. Rywalki zupełnie nie potrafiły zareagować na wyczyny Wiślaczek, znajdując się na straconej pozycji. Indolencję po blisko pięciu minutach przełamała Leah Metcalf, ale rzut Amerykanki nie pociągnął kolejnych, udanych prób. Wkrótce potem wynik wskazywał wymowne 20:2, co doskonale oddawało boiskowe wydarzenia.
[ad=rectangle]
Faworytki górowały dosłownie pod każdym względem. Wielokrotnie w przeszłości łatwo zadowalały się podobnym scenariuszem, jednak nie tym razem. Konsekwentnie realizowały plan jakby wciąż remisowały, a sztab szkoleniowy ewidentnie odczuwał satysfakcję. Swoje umiejętności zdążyła zaprezentować Jantel Lavender wspomagając rozgrywającą zza oceanu. Pod koszem nie miała sobie równych.
Najlepsza dla gości okazała się druga "ćwiartka". Krakowianki spuściły nieco z tonu, przynajmniej w defensywie, dlatego bilans został nieco podreperowany. Aktywnością wyróżniły się Drey Mingo i Kateryna Rymarenko. Obie radziły sobie całkiem poprawnie, lecz równocześnie krajowy czempion odpowiadał zagraniami swoich asów. Wspominana Lavender już wtedy posiadała dwucyfrową liczbę zdobytych „oczek”. Oponenta zaskakiwały też Agnieszka Skobel oraz Allie Quigley.
Wśród kibiców większość zastanawiała się jaki będzie końcowy rezultat. Team z Reymonta tak łatwo powiększał dystans dzielący obie strony, że właściwie nikt nie wątpił w bardzo wysoki triumf.
Po dłuższej przerwie zawodniczki dowodzone przez trenera Stefana Svitka kontynuowały dzieło zniszczenia. Ponownie więcej uwagi poświęciły obronie, stopując zarazem najgroźniejsze koszykarki przeciwnika. Częste przejęcia piłki zaś pozwalały bez specjalnego trudu uskuteczniać kontrataki. Rolę głównego egzekutora przez pewien fragment pełniła Gintare Petronyte, wykorzystując swoje warunki wzrostowe. Parę akcji wykończyła sprowadzona niedawno z Good Angels Koszyce, Magdalena Ziętara.
Kiedy zbliżała się decydująca batalia złoty medalista TBLK wygrywał 79:35. Tego mimo wszystko nie oczekiwano przed startem konfrontacji.
W ostatniej odsłonie nie zdarzyło się nic co choć częściowo zmieniłoby bieg zmagań. Małopolski klub, chcąc zrekompensować fanom zawód, który przeżyli przy okazji minionej środy i przegranej w Eurolidze preferował szybki, zdecydowany basket, co zagwarantowało najbardziej pokaźny sukces podczas obecnego sezonu. Barierę 100 punktów przekroczył za sprawą Agnieszki Kaczmarczyk.
Finalny rozrachunek brzmiał 106:45.
Wisła Can Pack Kraków - Glucose ROW Rybnik 106:45 (28:5, 25:21, 26:9, 27:10)
Wisła Can Pack: Lavender 20, Petronyte 18, Skobel 15, Vandersloot 14, Abdi 11, Kaczmarczyk 10, Quigley 8, Ziętara 5, Ouvina 5.
Glucose ROW: Mingo 19, Rymarenko 13, Metcalf 8, Zielonka 3, Paździerska 2.