- Cieszymy się z tego zwycięstwa. Zagraliśmy naprawdę dobre zawody w sobotę. Trener po meczu w szatni nam powiedział jednak, że jesteśmy blisko, a zarazem bardzo daleko od triumfu w tych rozgrywkach. Wzięliśmy te słowa trenera do serca - mówił na konferencji prasowej Kamil Chanas, rzucający Stelmetu Zielona Góra, który dał bardzo dobrą zmianę. Gracz wniósł sporo energii w poczynania zielonogórzan, dorzucając przy okazji osiem punktów (2/3 za trzy, 2/2 za jeden).
[ad=rectangle]
Chanas podkreślał fakt, że on i jego koledzy mieli w głowach porażkę z 8 lutego w meczu z AZS w Koszalinie. Wówczas zielonogórzanie byli o krok od zwycięstwa, ale w samej końcówce dali sobie wyrwać 14-punktową przewagę, którą mieli w połowie czwartej kwarty. Stelmet wziął w sobotę srogi rewanż za tamtą wpadkę.
- Oczywiście, że w naszych głowach cały czas pamiętaliśmy o tej porażce i nie ma co tego ukrywać. W końcówce wówczas AZS zabrał nam to zwycięstwo. Chcieliśmy wziąć srogi odwet za tę porażkę i myślę, że nam się udało to zrobić w 100 procentach - dodał gracz Stelmetu.
W niedzielnym finale zielonogórzanie zmierzą się z nieobliczalną Rosą Radom, która w sobotę zdołała odrobić 14 punktów przewagi i pokonała Energę Czarnych Słupsk. Czy w niedzielę radomianie sprawią kolejną sensację? - Przed nami regeneracja. Chcemy być jak najlepiej przygotowani do niedzielnego finału. Wierzę, że będziemy równie dobrze dysponowani - zaznaczył Chanas.