Jest właścicielem (ma 89 procent udziałów warte 416 mln dolarów) klubu NBA, Charlotte Hornets, zarabia od 60 do 100 mln dolarów rocznie na reklamach i promowaniu różnych firm, głównie serii butów Nike. Kiedy to wszystko policzono, wyszło, że Michael Jordan właśnie został miliarderem. Ma 52 lata. W tym wieku LeBron James będzie miał pewnie dwa razy tyle.
Jordan, najlepszy koszykarz w historii NBA, w pierwszym roku kariery dostał od Chicago Bulls 550 tys. dolarów pensji. Niezła suma, w końcu mówimy o roku 1984. Doszło do tego 500 tys. od Nike, co również poruszyło opinię publiczną. Pierwszoroczniak i takie pieniądze? Opłaciło się - w ciągu dwóch miesięcy sprzedano milion par butów sygnowanych nazwiskiem zawodnika.
[ad=rectangle]
Potem zarobki koszykarza Chicago rosły, ale nigdy nie przekroczyły 4 mln dolarów za sezon (dużo więcej zarabiał poza parkietem). "Śmieszne" pieniądze, jeśli spojrzymy na obecne zarobki zawodników NBA. Taki Joe Johnson zarabia 23 mln dolarów rocznie, a Rudy Gay ponad 19 mln. Oba nazwiska powiedzą coś fanom NBA, ale przeciętnemu kibicowi koszykówki już nic.
Tylko dwa razy Jordan dostał większe pieniądze: wtedy, kiedy wrócił do NBA po przerwie spowodowanej zamordowaniem ojca koszykarza w 1993 roku. Gwiazda ligi zrobiła sobie dwuletni odpoczynek. W sezonie 1996/97 i 97/98 "Byki" znowu były najlepsze, a słynny zawodnik dostał odpowiednio 30 i 33 mln dolarów za rok gry. To był ukłon ze strony właścicieli klubu, ale te kwoty - na mocy porozumienia finansowego między właścicielami i koszykarzami - nie są obecnie możliwe do zgarnięcia. Jednak miliard w wieku 52 lat? Inny słynny zawodnik NBA ma zamiar dojść do takiego wyniku szybciej.
- Za jakieś 15 czy 20 lat chcę być miliarderem. To mój cel. Mam nadzieję, że będę najbogatszym człowiekiem na ziemi. Chcę dojść do miejsca, żeby dzieci moich dzieci nigdy nie musiały się o nic martwić. Nie dokonam jednak tego tylko grając w koszykówkę.
Te słowa w grudniu 2005 roku wypowiedział LeBron James, największa gwiazda NBA od wielu lat. Koszykarz, który wielokrotnie musiał zmierzyć się z legendą Jordana. Zwolennicy jednego i drugiego są podzieleni niczym fanatyczni kibice Barcy i Realu: wychwalają swojego i nigdy nie przyznają, że rywal jest lepszy. Faktem jest jednak, że jeżeli chodzi o interesy, James ma lepszego nosa, choć może należałoby powiedzieć, że ma lepszych doradców. No i nie musiał - jak Jordan - zapłacić 168 mln dolarów przy rozwodzie byłej już żonie.
James, dwukrotny mistrz NBA z Miami Heat (teraz powrócił do Cleveland, gdzie zaczynał przygodę z zawodową koszykówką), już samymi zarobkami bije Jordana na głowę, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że grali w różnych czasach. W pierwszym roku James zarobił 4 mln dolarów od Cavaliers i 17 mln od sponsorów. Nigdy potem, w obu przypadkach, poniżej tych kwot nie zszedł. Do tej pory zgarnął 126 mln dolarów z gry na parkiecie i ponad 325 mln od sponsorów. W sumie daje to ponad 450 mln dolarów, a mówimy o ciągle występującym zawodniku.
James jest ikoną NBA, tak kiedyś był Jordan. Początkowo współpraca z Nike szła kiepsko, ale wreszcie "załapało". Firma sprzedała buty w 2013 roku z "jamesowej" serii za 300 mln dolarów w samych tylko Stanach, płacąc koszykarzowi ponad 20 mln dolarów rocznie. Jego koszulki sprzedają się najlepiej na świecie, w tym roku bierze się - razem z NBC - za produkcję telewizyjnego show. Na powrocie do Cleveland tylko zyskał, podkreślając, że wraca w rodzinne strony, co pozwoliło widzieć go jako bardziej dorosłego człowieka i odpowiedzialnego biznesmena. O tym, że ma żyłkę do interesów, przekonał nas już wcześniej.
Firma Beats Electronic, zajmująca się produkcją słuchawek, została sprzedana za 3 mld dolarów. Kupiło ją Apple, a niewielka część zysków przypadła Jamesowi. Koszykarz wcześniej został jednym z udziałowców Beats. Zaczął współpracować z tą marką przed igrzyskami olimpijskimi w 2008 roku (zamiast pieniędzy za promocję dostał akcje), a kiedy ta w 2014 roku zmieniała właściciela, do kieszeni Jamesa wpadło ponad 30 mln dolarów. Niezła przebitka jak na tak krótki okres.
Można zakładać, że tak jak James nie miał skrupułów, żeby odejść z Cleveland Cavaliers do Miami Heat, żeby zdobyć mistrzostwo, tak dopnie celu i zostanie miliarderem. W zeszłym sezonie za udział w reklamach dostał ponad 50 mln dolarów. Niezależnie, co zrobi po zakończeniu kariery, jego majątek będzie się powiększał. Już teraz jest trzecim najlepiej opłacanym sportowcem świata. Przed nim są tylko Floyd Mayweather Jr i Cristiano Ronaldo. - Zdobycie mistrzostwa NBA było celem sportowym, ale też środkiem, który napędza wszystkie biznesy, w które jestem zaangażowany - mówił James.
Na większą współpracę ze sportowcem liczył jego przyjaciel, Jay-Z. Słynny producent i raper zaangażował się w działalność menedżerską, licząc, że ściągnie Jamesa do Nowego Jorku (do Brooklyn Nets) i razem podbiją świat. Zawodnik miał jednak inne plany. Sam założył firmę menedżersko-marketingową, LRMR. To efekt spotkania i przyjaźni z Warrenem Buffettem, znanym bogaczem i inwestorem.
To on doradził Jamesowi, żeby nie korzystał z pośredników i sam zajął się lokowaniem swoich pieniędzy. On też pokazał koszykarzowi, że dojście do miliarda wcale nie musi być takie trudne. Wie, co mówi - majątek Buffetta wyliczany jest na ok. 70 mld dolarów.
James przyznawał w jednym z wywiadów, że jest tylko biednym chłopcem bez matury, który wyrastał w małym miasteczku w Ohio. Więc żeby nie tracić pieniędzy na złych inwestycjach, wysyłał na początku kariery maile m.in. do Buffetta, pytając go o porady. Ten odpowiedział na wiadomości od 21-letniego wówczas zawodnika. James uchodził za wielką nadzieję zawodowej koszykówki, która miała zdetronizować Jordana i zostać ikoną NBA. Doszło do tego, że James chodził na kolacje z ludźmi, którzy o pieniądzach wiedzą wszystko - z Buffettem i Billem Gatesem. - Imponowało mi, w jaki sposób zajmował i zajmuje się swoimi pieniędzmi. Ja w jego wieku miałem dużo mniej na koncie - mówił Buffett.
Przez współpracę LRMR z Fenway Sports Management, wielką agencją z Bostonu, gwiazdor NBA związał się z Liverpoolem, zostając udziałowcem angielskiego klubu. Fenway Sports wypuścił Jamesa na szerokie wody w Azji, gdzie koszykarz reklamuje grę "NBA2K", a także współpracuje m.in. z Samsungiem.
To nie koniec, bowiem majątek i rozliczne interesy zawodnika Cavaliers zahaczają także o kolarstwo (był udziałowcem Cannondale, firmy produkującej rowery) czy chiński serwis internetowy Tencent. Podstawą Jamesa jest powolne i cierpliwe inwestowanie w bezpieczne interesy. Coś, co robił jego finansowy guru, Buffett.
Ciekawe kto za 10 lat kupi Lebrony...