Mardy Collins był najlepszym strzelcem PGE Turowa Zgorzelec w meczu z Anwilem Włocławek. 31-letni Amerykanin zdobył 21 punktów, trafiając siedem ze swoich 12 rzutów, wymusił sześć fauli i zebrał cztery piłki, ale jednocześnie popełnił też pięć strat. I nie uchronił swojego zespołu od porażki w Hali Mistrzów 81:86.
[ad=rectangle]
- Nie powinniśmy przegrać tego meczu, naprawdę. Nie bardzo wiem, gdzie zrobiliśmy błąd. Teraz, na szybko, tuż po zakończeniu spotkania, ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Na pewno zabrakło nam energii, której to z kolei nie brakowało zawodnikom Anwilu - powiedział Collins.
Amerykanin jako ostatni opuścił szatnię w Hali Mistrzów i widać było po nim zmęczenie oraz to, że włożył w ten mecz wiele sił. Trudno jednocześnie oprzeć się jednak wrażeniu, że PGE Turów zagrał zaangażowany na 100 procent dopiero w drugiej połowie sobotniego pojedynku, a w pierwszej dał się zaskoczyć włocławianom.
[i]
- Muszę przyznać, że ciężko było nam się skupić i gdzieś nasza koncentracja ulatywała. Jakoś nie mogliśmy złapać odpowiedniego rytmu na początku meczu, bo i szybki atak nie funkcjonował, a brakowało także agresji i pomocy w defensywie. Nie chcę powiedzieć, że ta przegrana to przez brak koncentracji, ale mimo wszystko każdy z nas ma gdzieś w głowie ten mecz, który czeka nas za parę dni i myślę, że to mogło mieć znaczenie -[/i] stwierdził Amerykanin.
Już w środę PGE Turów zagra w swojej hali w spotkaniu o fazę TOP8 EuroCup. Aby awansować do najlepszej ósemki, zgorzelczanie muszą pokonać Levallois Paryż różnicą minimum czterech punktów.
- Przeciwko Anwilowi dobrze graliśmy właściwie tylko w trzeciej kwarcie, w której pchaliśmy piłkę do przodu, akcje miały płynność i odpowiednio tempo. Po prostu graliśmy normalnie. Żeby pokonać ekipę ze stolicy Francji, będziemy musieli zagrać tak przez całe spotkanie - zakończył Collins.