Choć Kyryło Natiażko podpisał kontrakt z PGE Turowem w przedostatni dzień lutego, w Zgorzelcu stawił się dopiero w miniony czwartek. Nie było sensu, by gracz pojawił się w Polsce wcześniej, gdyż mistrz Polski grał w środku tygodnia spotkanie 1/8 finału EuroCup w Paryżu. W sobotę Ukrainiec zadebiutował jednak bez żadnych przeszkód w meczu z Anwilem Włocławek.
[ad=rectangle]
- Praktycznie jeszcze nie znam zespołu - powiedział nowy nabytek PGE Turowa po zakończeniu pojedynku w Hali Mistrzów. - Trener mówił, że być może da mi kilka minut, abym powoli wdrażał się do drużyny. Przed meczem odbyłem jednak tylko dwa treningi z moimi nowymi kolegami i, co tu dużo mówić, czuję się jak rookie - dodał Natiażko.
Niespełna 25-letni center pojawił się na parkiecie na początku drugiej kwarty i momentalnie zdobył dwa punkty półhakiem. Po zmianie stron dołożył jeszcze cztery oczka z linii osobistych i choć na pewno będzie potrzebował czasu, aby wdrożyć w się w zespół, to jednak już w tej chwili można zaryzykować stwierdzenie, iż zapowiada się na skuteczniejszego gracza, niż był Ivan Zigeranović.
To właśnie po dwóch rzutach wolnych Natiażki, PGE Turów objął najwyższe prowadzenie w Hali Mistrzów, 68:62, na sześć minut przed końcem spotkania. Ostatnie minuty starcia zdecydowanie lepiej rozegrali jednak gospodarze, którzy wygrali ten fragment pojedynku 24:13 i cały mecz 86:81.
- Chciałem dać z siebie tyle, ile mogłem. Wiadomo jednak, że grałem bardziej "na czuja" i w przyszłości będzie lepiej. Zarówno jeśli chodzi o mnie, jak i o grę zespołu. Anwil wygrał ten mecz, bo był bardzo agresywny, bardziej dbał o piłkę i zagrał uważniej w ataku w końcówce. Wykorzystali też atut swojej hali i wsparcie kibiców. Z oceną gry swojego zespołu jeszcze się wstrzymam. Za krótko tutaj jestem, by zabrać głos - zakończył Natiażko.