- Jeśli zagramy tak dobrze w obronie jak w ostatnich dwóch meczach i stracimy nie więcej niż 60-70 oczek, wtedy wszystko będzie dobrze - mówił przed pojedynkiem skrzydłowy Anwilu Włocławek, Marko Brkić. - Musimy poradzić sobie z presją ze strony kibiców oraz na agresywną grę gospodarzy odpowiedzieć tym samym - tłumaczył z kolei przed pierwszym gwizdkiem Drew Naymick, podkoszowy zawodnik Kotwicy. Jak się okazało, prorokowanie Serba nie sprawdziło się kompletnie, zaś trafnie przebieg meczu wytypował Amerykanin. Od samego początku bowiem goście wyszli na parkiet nastawieni na zwycięstwo. Celnym rzutem zza linii 6,25 metra wynik meczu otworzył Paweł Kikowski, który w dalszej części pierwszej kwarty zdobył jeszcze pięć oczek. Poza nim punktował również najlepszy gracz meczu - Kevin Hamilton. Skuteczna postawa tej dwójki, wsparta dobrą dyspozycją reszty koszykarzy, pozwoliła kołobrzeżanom wyjść na bardzo wysokie prowadzenie po pierwszej kwarcie, 12:26.
Początek drugich dziesięciu minut również należał do podopiecznych Sebastiana Machowskiego. Trójkę trafił Piotr Stelmach, zaś udanym wejściem na kosz popisał się Hamilton i na tablicy wyników pojawił się rezultat 22:37. Znaczna przewaga uśpiła jednak czujność Kotwicy. Po czasie wziętym przez trenera Igora Griszczuka kibice zaczęli oglądać inny, odmieniony Anwil. Szybki Łukasz Koszarek oraz skuteczny Andrzej Pluta wyprowadzili włocławian na pierwsze od rozpoczęcia spotkania, jednopunktowe prowadzenie 38:37. Szczególna w tym zasługa Pluty, który w tej części meczu zdobył 15 oczek (na 26 zespołu), trafiając m.in. czterokrotnie za trzy.
- Koszykarze Anwilu postawili nam bardzo trudne warunki, grając do samego końca. Jednakże to my spisaliśmy się dzisiaj lepiej i jestem bardzo dumny ze swojej drużyny - stwierdził na konferencji prasowej szkoleniowiec Kotwicy i ma do tego pełne prawo. Jego zawodnicy w drugiej połowie ponownie zdominowali przebieg meczu. Choć po stronie Anwilu do zdobywania punktów włączył się Brkić (9 w kwarcie), to goście częściej dziurawili kosz rywala. Włocławianie nie umieli znaleźć recepty na świetnie kontrolującego tempo gry Hamiltona. Amerykański rozgrywający świetnie dogrywał piłki swoim partnerom, a kiedy trzeba było, wymuszał faule przeciwników, po czym zdobywał punkty z linii rzutów wolnych. Dzięki Amerykaninowi zaledwie dwupunktowa przewaga gości do przerwy, po trzydziestu minutach powiększyła się do jedenastu oczek (54:65).
W ostatniej części spotkania zawodnicy trenera Machowskiego nie pozwolili już sobie ani na moment na dekoncentrację. Choć po stronie włocławian dwoił się i troił Pluta, sam nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na korzyść swojej drużyny. Kotwica tymczasem spokojnie zdobywała kolejne punkty, głównie po indywidualnych zagraniach Kikowskiego. Młody obrońca dwiema celnymi rzutami za trzy kompletnie odebrał Anwilowi chęć do dalszej gry. I choć ponownie dał jeszcze znać o sobie Pluta, który swoją szóstą i siódmą trójką zmniejszył dystans do kilku oczek (74:81), był to tylko łabędzi śpiew włocławian. Po ostatnim gwizdku gracze Anwilu musieli pogodzić się z doznaniem drugiej porażki na własnym parkiecie w tym sezonie.
- To było jedno z niewielu spotkań, podczas których wszyscy zawodnicy wypełniają swoje zadania w stu procentach i grają tak, jak naprawdę potrafią - nie mógł nachwalić się swoich podopiecznych niemiecki szkoleniowiec Kotwicy. Machowski kilkukrotnie podkreślił rolę swojego rozgrywającego w niedzielnym spotkaniu. - Na słowa pochwały zasługuje w szczególności Hamilton, który pokazał, że jest jednym z najlepszych rozgrywających w lidze. Bardzo niezadowolony z gry swoich koszykarzy był za to Griszczuk. - Muszę przyznać, że tak słabej postawy moich graczy to dawno nie widziałem. Kikowski i Hamilton rzucili nam 48 punktów, to coś wręcz nienormalnego - powiedział Białorusin, lecz natychmiast dodał - Koszykarze Kotwicy zagrali super zawody i bez dwóch zdań byli dzisiaj zdecydowanie lepsi. W naszym wydaniu to był raczej streetball - powiedział Griszczuk i trudno się z nim nie zgodzić.
Zawodnicy Anwilu zanotowali fatalną skuteczność, notując zaledwie 39 procent za dwa oraz 55 procent z linii rzutów osobistych. To właśnie w tych kolumnach należy upatrywać przyczyn porażki włocławian, gdyż w pozostałych kategoriach wynik oscylował wokół remisu. Na nic zdał się bardzo dobry mecz Pluty oraz, statystycznie, Łukasza Koszarka. Polski rozgrywający był bardzo blisko osiągnięcia triple-double, zapisując na swym koncie 10 zbiórek, 9 punktów i 9 asyst. Po stronie gości, poza świetnym duetem Hamilton-Kikowski, dał znać o sobie Piotr Stelmach, który zdobył 13 oczek.
Anwil Włocławek - Kotwica Kołobrzeg 80:91 (12:26, 26:14, 18:25, 26:28)
Anwil: Pluta 31 (7x3), Brkić 18 (3x3, 5 zb.), Koszarek 9 (10 zb., 9 as.), Modrić 9, Brown 4, Stević 4 (12 zb., 2 bl.), Boylan 2 (6 zb.), Michalski 2, Miller 0, Wołoszyn 0
Kotwica: Hamilton 25 (1x3, 3 as., 3 zb., 3 prz.), Kikowski 23 (5x3), Stelmach 13 (2x3), Cielebąk 10 (1x3, 5 zb., 3 as.), Barrett 8 (9 zb.), Crone 6 (6 zb., 3 as.), Przybyszewski 6, Naymick 2 (7 zb.), Rduch 0