Spotkanie rozpoczęło się od mocnego uderzenia gości, którzy po niespełna dwóch minutach prowadzili 6:0. Wszystko za sprawą Adriana Czerwonki i Grzegorza Mordzaka. Gospodarze jakby nie mogli się dobudzić i dopiero w połowie kwarty zaczęli wracać na właściwe tory. Pięć punktów z rzędu zdobył Adrian Mroczek, a w następnej akcji kolejne dwa "oczka" dopisał Wojciech Pisarczyk. Łodzianie jednak nie spoczęli na przysłowiowych laurach i z każdą kolejną akcją powiększali swoje prowadzenie. Końcówka pierwszej odsłony spotkania to walka kosz za kosz, przewinienie za przewinienie oraz pogoń łańcucian na wynikiem. Nic jednak ona nie dała gdyż po punktach Zbigniewa Marculewicza i Adriana Czerwonki podopieczni Radosława Czerniaka prowadzili 23:14.
Początek drugiej kwarty to zupełnie inna gra obydwu zespołów. Tym razem to ekipa Sokoła rozpoczęła od zdobyczy punktowych. Goście gubili się na parkiecie i oddawali wymuszone rzuty. Po trzech minutach łańcucianie prowadzili 7:2(23:25). Wszystko za sprawą Tomasza Pisarczyka i Michała Kułyka, którzy swoimi rzutami podnieśli drużynę "na duchu". Jednak nie na długo. Na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy meczu zaczął dawać o sobie znać najlepszy zawodnik spotkania - Tomasz Prostak, który zdobywał kosz za koszem. Lecz końcówka należała do miejscowych, którzy za sprawą Bartosza Dubiela i Michała Kułyka schodzili na długą przerwę z dziewięciopunktową stratą.
Początek drugiej części meczu to lustrzane odbicie pierwszej kwarty. Goście rozpoczęli od szybkiego i skutecznego ataku i po punktach Marculewicza i Dłuskiego prowadzili 51:38. W tym momencie obydwie ekipy jakby wpadły w trans. Zarówno zawodnicy gości jak i gospodarzy oddawali wymuszone rzuty, które za nic nie chciały wpadać do kosza rywali oraz zdobywali faul za faulem. Szybciej "od dna" odbili się przyjezdni i zaczęli nękać miejscowych tym razem celnymi koszami. Końcówka po raz kolejny należała do podopiecznych Dariusza Kaszowskiego. Dziewięć punktów z rzędu zdobyli Ireneusz Chromicz i Kułyk, a kolejne pięć "oczek" na konto drużyny dorzucił Mroczek. Trzecia kwarta zakończyła się minimalnym prowadzeniem ŁKS-u 60:56.
Wszyscy obecni na łańcuckiej hali spodziewali się emocjonującej końcówki oraz wielkiej niewiadomej, co do zwycięzcy. Nic się jednak takiego nie zdarzyło. Ostatnia odsłona meczu to "teatr" w wykonaniu praktycznie jednej drużyny. ŁKS Łódź po szybko zdobytych punktach przez Dłuskiego wyszedł na wysokie prowadzenie, którego nie oddał już do końca. Gospodarze próbowali jeszcze ratować sytuację - akcję 2+1 wykorzystał Chromicz, a na linii rzutów osobistych nie pomylił się Wojciech Pisarczyk. Jednak jak się okazało los lubi być przewrotny i tym razem uśmiechnął się do drużyny przyjezdnych. Po punktach Michała Sarana i Mordzaka było już pewne, że tym razem to goście opuszczą łańcucki obiekt sportowy z podniesionymi głowami. Ostatnie trzy "oczka" wieczoru "na otarcie łez" zdobył Dubiel. ŁKS Łódź pokonał drużynę Mistrzów Podkarpacia 78:67.
Sokół Łańcut - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź 67:78 (14:23, 21:21, 21:26, 11:18)
Sokół: A.Mroczek 16(2), M.Kułyk 15(4), B.Dubiel 9(1), T.Pisarczyk 8, I.Chromicz 8(1), W. Pisarczyk 8(1), Ł. Kwiatkowski 4, J.Szurlej 0, D.Kołacz 0
ŁKS Łódź: T.Prostak 16, J.Dłuski 14, Z.Marculewicz 13, A.Czerwonka 11(1), M.Saran 7, T.Nogalski 7(1), G.Mordzak 7, P.Trepka 2