Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. II

East News
East News

Patrząc na listę osiągnięć Kareema Abdul-Jabbara na poziomie uniwersyteckim, nasuwa się jeden wniosek: nie było i prawdopodobnie nigdy nie będzie drugiego takiego zawodnika.

W tym artykule dowiesz się o:

Lata sześćdziesiąte to w Stanach Zjednoczonych czas segregacji rasowej, kiedy to biali na różne sposoby starali się upadlać czarnych. Lew Alcindor odbył wiele rozmów na temat rasizmu ze swoim licealnym trenerem, Jackiem Donohuem, co zainspirowało młodzieńca do zainteresowania się ruchem Freedom Riders, działającym na rzecz praw obywatelskich. Coach zawsze powtarzał swojemu podopiecznemu, że "czarnuch" to wstrętne określenie, którego nie powinno się nigdy używać. Gdy zawodnik w kwietniu 1962 odwiedził Waszyngton, był zdruzgotany widząc sklepy spożywcze czy restauracje, których szyldy wskazywały, iż Afroamerykanie nie są tam mile widziani. W tamtym czasie wzorem dla wielu Murzynów był Malcolm X, który uważał, że z rasizmem należy walczyć wszelkimi możliwymi środkami, w tym przemocą. Dla Lewa Alcindora wzór stanowił jednak Bill Russell - legendarny center Boston Celtics, przez wielu uważany za najlepszego zawodnika na swojej pozycji. Środkowy Celtów potrafił się bowiem wyłamać z tłumu swoich cichych, czarnoskórych kolegów i otwarcie mówić o tym, że dyskryminacja ze względu na kolor skóry jest zła. - Musimy sprawić, żeby biali poczuli się niekomfortowo i utrzymać ten stan, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zwrócić na siebie ich uwagę – twierdził.

Coach Donohue, z którym Kareem miał tak dobry kontakt, pewnego dnia bezpowrotnie stracił jednak zaufanie zawodnika. Na początku 1964 roku podczas przerwy w spotkaniu pomiędzy Power Memorial a szkołą imienia św. Heleny, szkoleniowiec zdenerwował się na swoich podopiecznych, że wypracowali zaledwie sześciopunktową przewagę. Całą swoją złość wyładował na utalentowanym środkowym. - W ogóle się nie ruszasz! - krzyczał. - Nie wypełniasz swoich zadań i zachowujesz się jak czarnuch! Po słowach trenera Lew był totalnie oszołomiony. Czarnoskórzy koledzy namawiali go, żeby natychmiast poszedł do domu i powiedział o wszystkim rodzicom, ale ten ostatecznie wybiegł w drugiej połowie na parkiet, dając z siebie wszystko. Po meczu coach wezwał go do swojego gabinetu i próbował wytłumaczyć się ze swojego zachowania: - Widziałeś? Moja strategia zadziałała! Wiedziałem, że te słowa zrobią na tobie wrażenie, i że po przerwie zagrasz o niebo lepiej. Alcindor jednak nie chciał słuchać takich tłumaczeń. Przed tamtym incydentem uważał Jacka Donohue'a za odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu, lecz gdy ten nazwał go "czarnuchem", już nigdy nie było pomiędzy nimi jak dawniej.

Lew Alcindor zawsze był dobrym uczniem, więc w wieku siedemnastu lat wziął udział w programie pod kierownictwem doktora Johna Clarka, który miał na celu pomóc młodym ludziom w zastanowieniu się nad swoją przyszłością. Mężczyzna chciał również pokazać dzieciakom, w jaki sposób mogą uczynić Harlem lepszym miejscem. Młody koszykarz zapisał się na warsztaty dziennikarskie, co wymagało od niego wnikliwej znajomości historii dzielnicy. - To otworzyło mi oczy na przeszłość - wspomina. - Chodzi zwłaszcza o renesans Harlemu. Dzięki ojcu wiedziałem wszystko o muzycznych aspektach tego ruchu, lecz moja wiedza o pozostałych była bardzo ograniczona. To, czego się dowiedziałem, napawało mnie dumą i sprawiło, że zacząłem wnikliwie studiować historię Afroamerykanów.

Choć po zakończeniu szkoły średniej Kareem uchodził już za piekielnie utalentowanego środkowego, to decyzję o pójściu na studia podjął znacznie wcześniej i wcale nie była ona związana z predyspozycjami do uprawiania sportu. - Od zawsze chciałem kontynuować naukę na uniwersytecie - mówi. - To był cel, który postawili przede mną rodzice, a ja już w piątej lub szóstej klasie zastanawiałem się nad tym, na którą uczelnię trafię. Jakiś czas temu znalazłem album z czasów szkolnych, w którym pisałem różne rzeczy odnośnie swojej przyszłości. W rubryce "ulubiony koledż" wpisałem "UCLA", co mnie trochę zaskoczyło, bo cały czas myślałem, że wybrałem tę uczelnię po ujrzeniu w akcji tamtejszej drużyny koszykówki, a nie już w ósmej klasie. Z jednej strony marzenie Abdul-Jabbara o zdobyciu wyższego wykształcenia miało wyłącznie podtekst edukacyjny, a z drugiej to właśnie basket miał się okazać środkiem do osiągnięcia celu. - Już w siódmej czy ósmej klasie dotarło do mnie, że koszykówka będzie ważną częścią mojego życia - opowiada. - W katolickich liceach płaciło się czesne, a mnie zaoferowano naukę zupełnie za darmo. Koszykówka już wtedy płaciła pewne rachunki, a ja wiedziałem, że w przypadku studiów będzie musiało być podobnie.

fot. New York World-Telegram and the Sun Newspaper Photograph Collection - domena publiczna
fot. New York World-Telegram and the Sun Newspaper Photograph Collection - domena publiczna

University of California, Los Angeles, czyli w skrócie UCLA to drugi po Berkeley pod względem daty założenia kampus systemu Uniwersytetu Kalifornijskiego i największa uczelnia w stanie Kalifornia. Obecnie nauki pobiera tam ponad czterdzieści tysięcy studentów, a koszykarski zespół Bruins pod wodzą legendarnego Johna Woodena jeszcze przed przybyciem Lewa Alcindora uważany był za jeden z najlepszych teamów w kraju. Poziom Niedźwiadków był tak wysoki, że Kareem zdecydował się na przeprowadzkę do Los Angeles, oddalonego od Nowego Jorku o prawie... cztery i pół tysiąca kilometrów! - Wybrałem UCLA, ponieważ tamtejszy team podczas moich dwóch ostatnich lat w liceum za każdym razem wygrywał turniej NCAA - tłumaczy center rodem z Harlemu. - Pamiętam też, że jakiś czas wcześniej oglądałem program Eda Sullivana, w którym gościem był Rafer Johnson. To słynny sportowiec, lecz wówczas występował jako przewodniczący zrzeszenia studentów UCLA. Byłem pod ogromnym wrażeniem, że doceniono go również za umiejętności pozasportowe i wtedy zdałem sobie sprawę, że UCLA będzie dla mnie dobrym miejscem. Abdul-Jabbara na kalifornijską uczelnię przyciągnęła również postać Willie'ego Naullsa, który zrobił karierę w NBA. - On mówił dobrze o uniwersytecie oraz wypowiadał się w samych superlatywach o coachu Johnie Woodenie - dodaje. - Podczas mojej wizyty w Los Angeles miałem okazję poznać trenera, a później on sam przybył do Nowego Jorku, żeby porozmawiać z moimi rodzicami. Oni stwierdzili, że trafię w dobre ręce.
[nextpage]
Kareem Abdul-Jabbar naukę na UCLA rozpoczął w 1965 roku, lecz jako pierwszoroczniak nie był uprawniony do występów w ekipie Niedźwiadków i musiał grać w teamie Brubabes, również pod wodzą Johna Woodena. Tak wówczas mówiły przepisy i nie dało się nic z tym zrobić. - Mój pierwszy rok na uczelni był bardzo trudny - zwierza się późniejszy środkowy Milwaukee Bucks oraz Los Angeles Lakers. - Studia połączone z grą w basket na wysokim poziomie stanowiły poważne wyzwanie, ale na szczęście ja czułem się na nie gotów. W dzisiejszych czasach zdobywanie wykształcenia przez utalentowanych koszykarzy to najczęściej czysta fikcja. Młodym zawodnikom chodzi tylko o to, żeby odbębnić rok na uczelni, a potem zgłosić się do draftu i podpisać wielomilionowy kontrakt. W latach sześćdziesiątych sytuacja wyglądała jednak nieco inaczej. - Za moich czasów wszyscy moi kumple z drużyny byli poważnymi studentami - wspomina Abdul-Jabbar. - No, może nie zupełnie wszyscy, ale większość, bo trener Wooden tego wymagał i chciał, żebyśmy uzyskali dyplomy. Już podczas rekrutacji informował nas, że oczekuje, iż będziemy chodzić na zajęcia i otrzymywać dobre stopnie. Był dla nas jak ojciec. Nie zależało mu tylko na naszych wynikach sportowych, a po prostu chciał dla nas jak najlepiej. To nie był żaden cyniczny oportunista, dlatego darzę go ogromnym szacunkiem. Swoich zawodników zawsze otaczał miłością i opieką.

W sezonie 1965/66 mówiło się, że tylko niedopuszczenie do gry pierwszoroczniaków może pozbawić UCLA trzeciego z rzędu mistrzostwa NCAA. I tak się właśnie stało, gdyż podopieczni Johna Woodena finałowe starcie pomiędzy Texas Western a Kentucky śledzili w domach przed telewizorami. Tamten mecz, wygrany przez ekipę z Teksasu 72:65, uważany jest za symboliczny początek dominacji Afroamerykanów na koszykarskich parkietach. W ekipie pod wodzą Dona Haskinsa całą pierwszą piątkę stanowili czarnoskórzy i mierzyli się z zespołem złożonym z wyłącznie białych zawodników. Kareem Abdul-Jabbar ze względu na przepisy nie zagrał w ani jednym spotkaniu turnieju NCAA, lecz w następnej edycji zamierzał wziąć przykład ze swoich afroamerykańskich braci i zdominować ligę akademicką.

Przybycie Lewa Alcindora na UCLA stanowiło w połowie lat sześćdziesiątych nie lada wydarzenie. Popularność młodego środkowego już wtedy była ogromna, co potwierdzał fakt, że decyzję o wyborze uczelni ogłaszał w błysku fleszy i gąszczu mikrofonów. Zasady panujące na uniwersytecie w Los Angeles były jednak jasne: żadnych wywiadów udzielanych przez pierwszoroczniaków. Dziennikarze musieli więc czekać okrągły rok, zanim udało im się przepytać nastoletniego giganta. Opisywano go jako samotnika ceniącego swoją prywatność i lubującego się w słuchaniu Johna Coltrane'a, Milesa Davisa i Theloniusa Monka, studiowaniu biografii i przemówień Malcolma X oraz lekturze Koranu. Magazyn "Newsweek" porównywał go do Billa Russella, Jima Browna oraz Muhammada Alego. - Alcindor jest zbyt inteligentny, żeby dać się zmanipulować tak jak Ali - twierdził Jay Carty, asystent Johna Woodena.

Umiejętności młodego Kareema Abdul-Jabbara najlepiej obrazuje mecz na otwarcie uczelnianej hali Pauley Pavilion, rozegrany w czerwcu 1965 roku pomiędzy UCLA Brubabes a UCLA Bruins. Debiutanci pokonali wówczas swoich starszych kolegów 75:60, a center rodem z Harlemu zakończył spotkanie z dorobkiem 31 punktów, 21 zbiórek oraz 7 bloków. Rok później, w debiutanckim występie w barwach Niedźwiadków, Alcindor uzbierał natomiast 56 "oczek", ustanawiając tym samym rekord uczelni. Co ciekawe, jeszcze w tym samym sezonie poprawił to osiągnięcie, rzucając w jednym ze starć 61 punktów. Mierzący 218 centymetrów środkowy w całych rozgrywkach uzyskał średnie na poziomie 29 "oczek" oraz 15,5 zebranej piłki, a jego team zakończył zmagania z bilansem 30-0, pokonując w finale NCAA Dayton Flayers 79:64. Tym samym chłopcy Johna Woodena odzyskali utracone rok wcześniej mistrzostwo ligi akademickiej.

Środkowy Niedźwiadków za swoją postawę w kampanii 1966/67 otrzymał grad wyróżnień. Wykonujący widowiskowe wsady po wybiciu z linii rzutów wolnych Alcindor znalazł się m. in. w pierwszej piątce All-American oraz został uznany akademickim zawodnikiem roku. Młodzieńca uhonorowano również tytułem MVP turnieju NCAA, dzięki czemu już jako drugoroczniak przeszedł do historii studenckiego basketu. - Pewnego razu odbyłem z nim krótką pogawędkę - wspomina John Wooden. - Powiedziałem mu wtedy, że możemy postawić na ofensywę i uczynić z niego najlepszego strzelca w dziejach uczelnianej koszykówki, ale jeśli to zrobimy, to nigdy nie wygramy mistrzostwa. On wtedy odpowiedział, że męczyłoby go to do końca życia, i że dobrze wiem, na czym mu zależy. - Żeby zdobyć tytuł, trzeba być w posiadaniu wszystkich elementów układanki oraz mieć warunki do złożenia ich w całość - dodaje Kareem. - Tak więc w drodze do sukcesu musi zostać spełnionych wiele warunków. Trzeba mieć lidera, dobrego trenera oraz zespół złożony z utalentowanych zawodników, którzy potrafią współpracować. Wydaje mi się, że teamy UCLA radziły sobie tak dobrze dlatego, że gracze Briuns potrafili się zjednoczyć i współdziałać. John Wooden uczył tego najlepiej w kraju i połączenie jego umiejętności z perspektywicznymi zawodnikami stanowiło przepis na sukces.

fot. Malcolm W. Emmons - domena publiczna
fot. Malcolm W. Emmons - domena publiczna

Abdul-Jabbar, noszący wówczas jeszcze nazwisko Alcindor, uchodził za gwiazdę koszykówki, lecz nawet sukcesy sportowe nie uchroniły go przed rasistowskimi zachowaniami innych studentów UCLA. Pewnego dnia, spacerując po terenie kampusu, usłyszał rozmowę dwóch białoskórych chłopaków. - Hej, czy to jest Lew Alcindor? - zapytał jeden z nich, wskazując palcem na zawodnika Niedźwiadków. - Tak to on - odpowiedział ten drugi. - Ale to tylko wielkie, czarne ścierwo. Młody Kareem nie zamierzał jednak godzić się ze swoim losem i przyjmować kolejnych ciosów prosto w twarz.

Koniec części drugiej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Bibliografia: New York Magazine, New York Post, New York Times, Washington Post, John Matthew Smith - "It’s Not Really My Country": Lew Alcindor and the Revolt of the Black Athlete, Martha Kneib - Kareem Abdul-Jabbar, achievement.org, joemaffia.com.

Komentarze (3)
avatar
Bubas
16.03.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kolejna super seria. Zacieram ręce i przytupując sprawdzam w kalendarzu ile do kolejnego odcinka.
Jak pomyślę, który zawodnik był pierwszą moją inspiracją, to przychodzi mi właśnie na myśl Jabb
Czytaj całość
and1
13.03.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
i co było dalej? podszedl do nich i spuscil im wpie...ol? :) rozumiem że chcesz budować napięcie ale tydzień oczekiwania to troche dlugo. Szczególnie biorąc pod uwagę długość artykułu. Przepras Czytaj całość