Kareem Abdul-Jabbar - podniebny hak cz. II
Patrząc na listę osiągnięć Kareema Abdul-Jabbara na poziomie uniwersyteckim, nasuwa się jeden wniosek: nie było i prawdopodobnie nigdy nie będzie drugiego takiego zawodnika.
Coach Donohue, z którym Kareem miał tak dobry kontakt, pewnego dnia bezpowrotnie stracił jednak zaufanie zawodnika. Na początku 1964 roku podczas przerwy w spotkaniu pomiędzy Power Memorial a szkołą imienia św. Heleny, szkoleniowiec zdenerwował się na swoich podopiecznych, że wypracowali zaledwie sześciopunktową przewagę. Całą swoją złość wyładował na utalentowanym środkowym. - W ogóle się nie ruszasz! - krzyczał. - Nie wypełniasz swoich zadań i zachowujesz się jak czarnuch! Po słowach trenera Lew był totalnie oszołomiony. Czarnoskórzy koledzy namawiali go, żeby natychmiast poszedł do domu i powiedział o wszystkim rodzicom, ale ten ostatecznie wybiegł w drugiej połowie na parkiet, dając z siebie wszystko. Po meczu coach wezwał go do swojego gabinetu i próbował wytłumaczyć się ze swojego zachowania: - Widziałeś? Moja strategia zadziałała! Wiedziałem, że te słowa zrobią na tobie wrażenie, i że po przerwie zagrasz o niebo lepiej. Alcindor jednak nie chciał słuchać takich tłumaczeń. Przed tamtym incydentem uważał Jacka Donohue'a za odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu, lecz gdy ten nazwał go "czarnuchem", już nigdy nie było pomiędzy nimi jak dawniej.
Lew Alcindor zawsze był dobrym uczniem, więc w wieku siedemnastu lat wziął udział w programie pod kierownictwem doktora Johna Clarka, który miał na celu pomóc młodym ludziom w zastanowieniu się nad swoją przyszłością. Mężczyzna chciał również pokazać dzieciakom, w jaki sposób mogą uczynić Harlem lepszym miejscem. Młody koszykarz zapisał się na warsztaty dziennikarskie, co wymagało od niego wnikliwej znajomości historii dzielnicy. - To otworzyło mi oczy na przeszłość - wspomina. - Chodzi zwłaszcza o renesans Harlemu. Dzięki ojcu wiedziałem wszystko o muzycznych aspektach tego ruchu, lecz moja wiedza o pozostałych była bardzo ograniczona. To, czego się dowiedziałem, napawało mnie dumą i sprawiło, że zacząłem wnikliwie studiować historię Afroamerykanów.
Choć po zakończeniu szkoły średniej Kareem uchodził już za piekielnie utalentowanego środkowego, to decyzję o pójściu na studia podjął znacznie wcześniej i wcale nie była ona związana z predyspozycjami do uprawiania sportu. - Od zawsze chciałem kontynuować naukę na uniwersytecie - mówi. - To był cel, który postawili przede mną rodzice, a ja już w piątej lub szóstej klasie zastanawiałem się nad tym, na którą uczelnię trafię. Jakiś czas temu znalazłem album z czasów szkolnych, w którym pisałem różne rzeczy odnośnie swojej przyszłości. W rubryce "ulubiony koledż" wpisałem "UCLA", co mnie trochę zaskoczyło, bo cały czas myślałem, że wybrałem tę uczelnię po ujrzeniu w akcji tamtejszej drużyny koszykówki, a nie już w ósmej klasie. Z jednej strony marzenie Abdul-Jabbara o zdobyciu wyższego wykształcenia miało wyłącznie podtekst edukacyjny, a z drugiej to właśnie basket miał się okazać środkiem do osiągnięcia celu. - Już w siódmej czy ósmej klasie dotarło do mnie, że koszykówka będzie ważną częścią mojego życia - opowiada. - W katolickich liceach płaciło się czesne, a mnie zaoferowano naukę zupełnie za darmo. Koszykówka już wtedy płaciła pewne rachunki, a ja wiedziałem, że w przypadku studiów będzie musiało być podobnie.