James Harden i spółka zepsuli powrót Blake'a Griffina

Blake Griffin wrócił do rotacji Los Angeles Clippers po piętnastu meczach przerwy, ale nie zdołał pomóc swojej drużynie w pokonaniu Houston Rockets. Cichym bohaterem spotkania został Trevor Ariza.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak
Blake Griffin w niedzielę wybiegł na parkiet po raz pierwszy od 6 lutego. Doc Rivers nie zamierzał oszczędzać jednego ze swoich liderów i po piętnastu meczach absencji, desygnował go do gry na aż 41 minut. 25-latek zdobył w tym czasie 11 punktów, 11 zbiórek oraz 8 asyst. Wyglądałoby to imponująco, ale Griffin miał też pięć strat. Na domiar złego dla ekipy z Hollywood, podkoszowy jedną z nich popełnił w najmniej odpowiednim momencie.
Gdy do końcowej syreny pozostawało zaledwie 15 sekund, 1. numer draftu 2009 roku odczytał zamiary oponentów, przechwycił piłkę i popędził w stronę kosza. Mógł dać swojemu zespołowi prowadzenie, ale wpadł na świetnie ustawionego Trevora Arizę.

Skrzydłowy Houston Rockets wymusił faul w ataku Griffina, a chwilę później nie dał się zwieść Chrisowi Paulowi, który mógł doprowadzić do dogrywki. W przeszłości obaj występowali razem w New Orleans Hornets, a teraz Ariza w dużej mierze przyczynił się do tego, że próba CP3 nawet nie doleciała do obręczy. Goście z Teksasu wygrali mecz 100:98, pokonując Clippers po raz drugi w sezonie 2014/2015.

W międzyczasie na linii rzutów wolnych stanął jeszcze James Harden. Brodacz w niedzielę trafił 17 na 18 prób z tej odległości, a jedyne pudło przydarzyło mu się właśnie w samej końcówce. Pomyłka leworęcznego gwiazdora Rockets nie odcisnęła jednak swojego piętna, a kandydat do nagrody MVP skompletował w sumie 34 punkty, 7 zbiórek i 7 asyst.

- Chcieliśmy po prostu wyjść na parkiet i rozegrać dobre zawody. To było dla nas bardzo ważne - przyznał Harden, którego ekipa przegrała dwa ubiegłe spotkania - Mieliśmy dużo otwartych pozycji. Piłka cały czas była w ruchu, krążyła po obwodzie. Dzisiaj zaprezentowaliśmy koszykówkę Rakiet - dodał 25-latek.

Gospodarzom z Miasta Aniołów zabrakło skutecznych akcji Chrisa Paula i J.J. Redicka. Ten pierwszy zapisał na swoim koncie 23 oczka, trafiając przeciętne 7 na 21 oddanych rzutów z gry. Redick 12 punktów zdobył już w premierowej odsłonie, ale później dorzucił tylko trzy, a ponadto przestrzelił aż 10 prób z pola.

Choć LA Clippers nie można odmówić zawziętości, tym razem zabrakło im zimnej krwi i skutecznej egzekucji akcji w samej końcówce. Na nic zdało się 20 zbiórek DeAndre Jordana, który 14 lub więcej piłek zebrał już po raz piętnasty z rzędu. Środkowy dzielił i rządził pod tablicami, ale gorzej szło mu wykonywanie rzutów osobistych - 1/8. W niedzielę najjaśniejszą postacią gospodarzy był Matt Barnes (19 punktów, 5/9 za 3).

Drużyna z Hollywood legitymuje się w tym momencie bilansem 42-25 i plasuje na 5. miejscu w Konferencji Zachodniej. Dokładnie taki sam stosunek zwycięstw do porażek mają również Dallas Mavericks. Tylko o jeden sukces mniej odnieśli jak na razie San Antonio Spurs, którzy w ostatnim swoim spotkaniu łatwo pokonali Minnesotę Timberwolves.

Mistrzowie NBA już po raz czwarty w rozgrywkach 2014/2015 górowali nad zespołem z Minneapolis, ale w niedzielę stracili Manu Ginobiliego. Argentyńczyk w trzeciej kwarcie doznał skręcenia prawej kostki. - Jestem przekonany, że nie będzie mógł grać przez najbliższy tydzień. Od siedmiu do dziesięciu dni - mówił trener Ostróg, Gregg Popovich.

Kyrie Irving w czwartek zaaplikował San Antonio Spurs 57 punktów, a trzy dni później zdobył 33 oczka (12/15 z gry, 5/6 za 3) w meczu przeciwko Orlando Magic! Kawalerzyści ograli zespół z Florydy 123:108, notując już szóste zwycięstwo w siedmiu ostatnich spotkaniach. 21 punktów, 8 zbiórek i 13 asyst dla przyjezdnych z Ohio dorzucił jeszcze LeBron James.

Niewykorzystane okazje lubią się mścić i dobitnie przekonali się o tym New Orleans Pelicans. Podopieczni Monty'ego Williamsa przegrali z Denver Nuggets po dwóch dogrywkach. Najpierw w regulaminowym czasie game-winnera nie trafił Anthony Davis, a w pierwszej dogrywce próbę na wagę sukcesu przestrzelił Tyreke Evans.

Co z tego, że Anthony Davis był genialny i miał 36 punktów, 14 zbiórek, 7 asyst oraz 9 bloków? Podkoszowy rozdał najwięcej kluczowych podań w karierze, a ponadto wyrównał swój rekord pod względem ilości zablokowanych rzutów. Tyreke Evans też flirtował z triple-double (25 oczek, 9 zebranych piłek, 10 asyst), ale ostatecznie Pelicans ponownie mają o jedno zwycięstwo mniej (36-30) niż Oklahoma City Thunder (37-29).

Wyniki:

Los Angeles Clippers - Houston Rockets 98:100 (30:22, 20:36, 24:26, 24:16)
(Paul 23, Barnes 19, Redick 15 - Harden 34, Ariza 19, Jones 16)

New Orleans Pelicans - Denver Nuggets 111:118 po dwóch dogrywkach (26:21, 21:29, 30:21, 24:30, d1. 8:8, d2. 2:9)
(Davis 36, Evans 25, Gordon 16 - Barton 25, Faried 20, Lawson 19)

Orlando Magic - Cleveland Cavaliers 108:123 (28:26, 27:40, 31:34, 22:23)
(Oladipo 25, Harris 24, Vucevic 22 - Irving 33, Smith 25, James 21)

San Antonio Spurs - Minnesota Timberwolves 123:97 (29:23, 31:27, 33:13, 30:34)
(Leonard 15, Belinelli 13, Green 13, Splitter 12 - Martin 19, LaVine 18, Wiggins 13)

Toronto Raptors - Portland Trail Blazers 97:113 (31:33, 22:31, 26:27, 18:22)
(DeRozan 22, Valanciunas 14, Williams 11 - Aldridge 24, Lillard 23, Afflalo 14)

Phoenix Suns - New York Knicks 102:89 (23:29, 24:19, 28:18, 27:23)
(Bledsoe 21 Marcus Morris 20, Wright 18 - Bargnani 18, Shved 18, Thomas 14)

Los Angeles Lakers  - Atlanta Hawks 86:91 (14:23, 24:18, 20:27, 28:23)
(Boozer 13,Kelly 13, Clarkson 10 - Schroder 24, Horford 21, Mack 18)

Niesamowity Westbrook dał wygraną Grzmotowi

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×