Gdyby mecz w Salt Lake City zakończył się po trzech kwartach, Marcin Gortat na pewno nie mógłby opuszczać Utah z uśmiechem na twarzy. Polak swoje błędy z poprzednich odsłon postanowił odpracować w decydującej partii, gdzie zdobył 5 punktów na 21 oczek drużyny i w samej końcówce wymusił kluczowe straty oponentów.
[ad=rectangle]
Łodzianinowi w pewnych sytuacjach dopisywało też szczęście. Na przykład, gdy Washington Wizards przewodzili 84:78, a Jazz kończyły się 24 sekundy na przeprowadzenie akcji. Piłka została posłana do Rudy'ego Goberta, który zamarkował rzut, minął Polaka i ruszył w stronę kosza. Gortat ratował się przewinieniem, wysyłają Francuza na linię prób osobistych, gdzie dwukrotnie chybił.
Kilka chwil później komplementów w stronę Marcina Gortata nie szczędzili nawet dziennikarze zza oceanu. Wydawało się, że gospodarze 45 sekund przed końcową syreną zniwelują straty do czterech punktów i wrócą do walki o siódme zwycięstwo z rzędu, ale wówczas do akcji wkroczył Polski Młot. Środkowy idealnie wyczuł zamiary rywala, wymuszają ofensywne przewinienie Derricka Favorsa.
MG jeszcze o sobie przypomniał. Rozpędzony Rodney Hood powinien bez problemów minąć 31-latka, stworzyć sytuacyjną przewagę dla swojego zespołu bądź po prostu popisać się celnym rzutem. Tak się jednak nie stało, ponieważ Polak "wytrzymał" w obronie, a zdziwiony tym faktem Hood stracił kontrolę nad piłką i posłał ją w aut.
Gortat w środę zdobył w sumie 7 oczek (2/4 z gry, 3/5 za 1), 9 zbiórek i wraz z Drew Goodenem miał najwyższy wskaźnik plus/minus w swoim zespole (+8). Co ciekawe, to najmniejszy dorobek punktowy Polaka od 2 lutego, kiedy zdobył 4 oczka przeciwko Charlotte Hornets. Łodzianin popełnił też 4 straty.
Podopieczni Randy'ego Wittmana nie byliby sobą, gdyby nie przyprawili swoich sympatyków o palpitację serca. Czarodzieje przewodzili już 86:82 i zważając na to, że na zegarze pozostawało tylko 15 sekund, teoretycznie nic złego nie mogło się im już przytrafić. A później Gordon Hayward oddał rzut zza łuku i mógł wywindować Mormonów z Salt Lake City na upragnione prowadzenie.
Na szczęście dla stołecznych, próba skrzydłowego nie doszła jednak celu, a John Wall, który chwilę wcześniej w kuriozalny sposób zgubił piłkę, trafił dwukrotnie z linii rzutów wolnych. Rozgrywający przypieczętował 40. zwycięstwo Washington Wizards w kampanii 2014/2015.
Aktualna tabela Konferencji Wschodniej:
Miejsce | Drużyna | Zwycięstwa | Porażki |
---|---|---|---|
1. | Atlanta Hawks | 53 | 15 |
2. | Cleveland Cavaliers | 44 | 26 |
3. | Toronto Raptors | 41 | 27 |
4. | Chicago Bulls | 41 | 28 |
5. | Washington Wizards | 40 | 28 |
6. | Milwaukee Bucks | 34 | 34 |
7. | Miami Heat | 31 | 36 |
8. | Boston Celtics | 30 | 37 |
9. | Indiana Pacers | 30 | 37 |
10. | Charlotte Hornets | 29 | 37 |
Wall miał 24 punkty, 9 zbiórek i 6 asyst, umieszczają w koszu 9 na 13 oddanych prób z pola. - John był wielki. Rozegrał wielkie akcje. Trafił kilka wielkich rzutów - chwalił 24-latka trener Wizards, Randy Wittman. Swoją cegiełkę do piątego sukcesu Czarodziei z rzędu dorzucił też Paul Pierce, który zaaplikował rywalom 18 oczek (4/5 za 3). Drużyna ze stolicy Stanów Zjednoczonych zgubiła aż 21 piłek przy zaledwie dziewięciu stratach Jazzmanów. Tym razem nie odcisnęło to swojego piętna.
W szeregach gospodarzy zabrakło skutecznych akcji graczy obwodowych. 14 punktów miał Trey Burke, ale ani jednego oczka nie skompletował już Dante Exum. Wszystkie trzy próby zza linii 7 metrów i 24 centymetrów przestrzelił z kolei Rodney Hood. Jazz w odniesieniu siódmego kolejnego zwycięstwo nie pomogło ani 26 punktów Gordona Haywarda, ani 23 zbiórki duetu Favors - Gobert.
Wyniki:
Utah Jazz - Washington Wizards 84:88 (21:26, 19:16, 21:25, 23:21)
(Hayward 26, Favors 16, Burke 14 - Wall 24, Pierce 18, Beal 9, Nene 8)