MKS Dąbrowa Górnicza ambitnie walczył z mistrzem ze Zgorzelca w minioną sobotę, ale ostatecznie musiał uznać wyższość rywala. Beniaminek Tauron Basket Ligi przegrał z PGE Turowem 81:90, choć jeszcze na pięć minut przed końcem spotkania miał tylko jeden punkt mniej, niż gospodarze (79:80).
[ad=rectangle]
Tym samym, dąbrowianie przegrali z czempionem po raz drugi w tym sezonie i po raz drugi po zaciętej końcówce. Kilka miesięcy temu MKS uległ PGE Turowowi w swojej własnej hali 86:92.
- Powiem szczerze, że oba mecze były na innym poziomie - twierdzi jednak Marcin Piechowicz, obrońca MKSu. - W pierwszym spotkaniu PGE Turów był zdecydowanie lepiej dysponowany niż w meczu drugim. Ostatnio zgorzelczanie złapali lekką zadyszkę i grają troszeczkę gorzej niż zwykle. Zdecydowanie więc czujemy niedosyt po sobotnim spotkaniu, bo byliśmy blisko. Trzeba jednak pamiętać, że jest to zespół wielkiej klasy i jeszcze będzie grał dobrze w tym roku - dodaje Piechowicz.
Beniaminek przegrywał do przerwy 40:52, ale po zmianie stron zaczął spisywać się zdecydowanie lepiej. Przede wszystkim, goście nie popełniali już tylu strat (14 do przerwy, tylko dwie w trzeciej i czwartej kwarcie) i grali zdecydowanie bardziej uważnie. Dzięki temu po trzech kwartach zmniejszyli prowadzenie miejscowych do tylko sześciu oczek (69:75), a w połowie czwartej odsłony doszli na jeden punkt. Wówczas jednak...
- Zagraliśmy bardzo nerwowo i chcieliśmy robić wszystko bardzo szybko, za szybko, a tak w końcówce grać nie można. Tym bardziej z tak dobrym zespołem. Musimy w tak ważnych momentach ochłodzić głowy i grać mądrzej - tłumaczy Piechowicz i ma sporo racji. W ostatnich pięciu minutach dąbrowianie aż sześciokrotnie rzucali z dystansu, ale nie trafili żadnej próby. Za dwa próbowali tylko cztery razy, trafiając jeden rzut.
- Zdecydowanie PGE Turów jest bardziej doświadczonym zespołem od nas i to wyszło w końcówce. Grali spokojne, mądre akcje i skutecznie wykorzystywali swoje przewagi, zresztą tak jak w całym meczu. Ta cecha wyróżnia najlepsze zespoły - twierdzi obrońca MKSu, który zakończył sobotnie spotkanie z 11 punktami (3/5 z gry, 4/4 z linii), czterema zbiórkami i asystą.
Przegrywając w Zgorzelcu, beniaminek uległ po raz szesnasty w rozgrywkach. I choć matematycznie dąbrowianie mają jeszcze szansę na grę w play-off, nawet gracze MKSu przyznają, że najlepsza ósemka nie jest już w zasięgu drużyny.
- Wydaje mi się, że play-off dla nas oddaliło się po przegranej z Polskim Cukrem Toruń. Gdybyśmy wtedy wygrali, wówczas jeszcze mielibyśmy szanse przy założeniu, że wygralibyśmy także inne mecze. Zostało jeszcze sześć kolejek i myśląc realistycznie - nasze szanse na grę w najlepszej ósemce są bliskie zeru. Pomimo tego, chcemy zająć jak najwyższe miejsce i czerpać z każdego meczu garściami, bo to jest nasz pierwszy sezon w ekstraklasie. Dla większości z nas każde spotkanie jest cenną nauką na przyszłe lata - kończy swoją wypowiedź Piechowicz.