Janusz Jasiński (właściciel Stelmetu Zielona Góra):
Przepis dotyczący wymaganej, minimalnej liczby polskich zawodników na parkiecie w czasie meczu wcale nie jest dziś kwestią fundamentalną dla polskiej koszykówki. To jest jedynie kwestia koniunkturalizmu i krótkowzroczności. Fundamentalnym problemem jest znalezienie odpowiedzi na pytanie "Co jest dzisiaj kluczem do uruchomienia prawdziwego boomu na rozwój basketu - sukces reprezentacji, ciekawa liga, sukcesy naszych drużyn w Europie czy wychowanie dzieci i młodzieży?" Pytanie brzmi: CO CHCEMY OSIĄGNĄĆ?
Dla mnie, jako współwłaściciela ekstraligowego klubu, najważniejsza jest dziś płaszczyzna ciekawej ligi, takiej, która cieszy się dużą oglądalnością. Powinniśmy zdecydowanie pójść w kierunku szerokiej ligi o wyrównanym poziomie (jak niemiecka Beko Bundesliga czy francuska LNB). Warunkiem koniecznym do budowania siły ligi jest duża i rosnąca publiczność przywiązana do zespołu i kibicująca poszczególnym zawodnikom. Ale żeby to osiągnąć, w klubach muszą być gwiazdy i to zarówno te zagraniczne jak i polskie. Gwiazdy, które z klubem powinny być związane jak najdłużej. Na tym trzeba się skupić.
[ad=rectangle]
Jak to zrobić?
1. Zaimplementować w Polsce przepis wykorzystywany w lidze tureckiej, stanowiący o braku możliwości kupowania zawodnika bez odszkodowania przez jeden klub ligi od drugiego lub zakup zawodnika za odszkodowaniem w wysokości całosezonowego kontraktu.
2. Wprowadzenie droższej, ale jednorazowej licencji zawodnika zagranicznego dla uzyskania praw do występów w polskiej lidze. To doprowadzi do większej stabilizacji w migracji zagranicznych zawodników i ich większej integracji z polską ligą (przykład: dobrze przyjmowane marketingowo powroty takich gwiazd jak Quinton Hosley, Qyntel Woods czy Mike Taylor). Będzie to skutkowało tym, że zagraniczni zawodnicy nie będą dłużej traktować polskiej ligi jako tymczasowego przystanku w karierze. Zamiast tego będą bardziej inwestować w miejsce, w którym grają i mocniej wiązać się z reprezentowanym klubem/regionem).
3. Podnoszenie jakości ligi poprzez promowanie jej dzięki występom polskich zespołów w Europie. Polskie drużyny powinny startować we wszystkich możliwych rozgrywkach: Eurolidze (1), Eurocupie (2) i Eurochallenge (3). 5-6 drużyn co roku w europejskich pucharach powinno być wymogiem stawianym klubom przez ligę i ich celem, a ten kto wycofuje się ze startów w rozgrywkach europejskich powinien płacić kary. W zamian za występy w Europie kluby powinny mieć wsparcie ze strony ligi m.in. w postaci wkomponowania transmisji rozgrywek pucharowych w harmonogram transmisji telewizyjnych. Wszystkie telewizyjne relacje (liga + puchary) powinny być negocjowane w pakiecie. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie tylko miasta, z których wywodzą się drużyny uczestniczące w europejskich rozgrywkach ale cała Polska mogłaby się pasjonować występami, w których występy naszych drużyn byłyby namiastką klimatu kreowanego przez występy reprezentacji narodowej utrzymując przy tym zainteresowanie basketem niemal przez cały rok. I naprawdę nie ma tu większego znaczenia czy drużyna gra w Eurolidze czy w Eurocupie, czego - w trwającym sezonie - dowodzi dobra oglądalność naszych meczów w tych drugich rozgrywkach względem transmisji meczów Euroligi. W każdych rozgrywkach można walczyć o to by być najlepszym a to jest klucz do przyciągania i utrwalania zainteresowania widza.
W profesjonalnej lidze produkt musi być nastawiony na widza, zarówno tego przebywającego w hali jak i tego, który kupuje produkt za pomocą wszelkiego rodzaju nośników obrazu. Tylko duża publiczność przyniesie duże pieniądze od dużych sponsorów. To - a nie liczba Polaków na parkiecie - jest receptą na budowanie frekwencji, zainteresowania. Za przykład niech znowu posłużą tu Niemcy, którzy od tego sezonu mogą oglądać na żywo transmisje wszystkich meczów koszykarskiej Bundesligi w swoich smartfonach czy na tabletach.
My jesteśmy na etapie, w którym sami musimy inwestować m.in. w koszt produkcji naszych meczów w Eurocupie. W naszym przypadku w trwającym sezonie te koszty to kwota rzędu 120 tysięcy złotych. Wsparcie takimi pieniędzmi ze strony ligi, promującej kluby aktywne na rynku europejskim, byłoby znaczną zachętą do uczestnictwa w pucharach.
[b]
Jednym z kluczy jest też bez wątpienia widowiskowość. Do tego potrzebna jest liga wyrównana[/b]. Taką mogą zagwarantować tylko emocje, nieprzewidywalne wyniki, duże zwroty akcji czy niespodzianki. Stąd należy za wszelką cenę unikać układu hegemonii, w którym na wiele lat ligę dominuje jedna drużyna (Śląsk Wrocław - 10 tytułów na przestrzeni 12 sezonów czy Asseco Prokom Gdynia - 9 tytułów z rzędu).
Koszykówka pozostanie w najbliższym czasie w cieniu piłki nożnej, dlatego nie widzę szansy powrotu basketu na najwyższym poziomie do dużych miast bez współtworzenia przez kluby piłkarskie sekcji koszykarskich. Jednak, tak samo jak piłka ręczna czy siatkówka, basket może wspaniale się rozwijać w oparciu o średnie miasta z bardzo dobrą infrastrukturą halową.
Silne kluby muszą też pamiętać o szkoleniowej roli jaką mają do wypełnienia i wykorzystania. To szkolenie będzie miało bowiem podwójne efekty:
1) pozyskiwanie wychowanków, którzy zawsze będą traktowani lepiej niż zawodnicy z zewnątrz, będą darzeni większym szacunkiem i sympatią, więcej będzie im można także wybaczyć w przypadku niepowodzeń.
2) dzięki szkoleniu może zostać zbudowana wielka rzesza oddanych kibiców, którzy będą znali się na koszykówce i będą zabiegali o bezpośredni kontakt z nią jeśli nie poprzez każdorazową obecność w hali to poprzez regularne obserwowanie rozgrywek na którejś platform dostarczających dobrej jakości transmisje. Tacy kibice regularnie będą też "zarażać" zainteresowaniem do tego sportu swoją rodzinę i przyjaciół.
A zatem dużo ważniejsze jest dziś tworzenie ciekawej ligi niż zajmowanie się tym, ilu polskich zawodników powinno przebywać na parkiecie w trakcie meczu. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i przedstawiciel każdego klubu będzie prezentował zdanie zależne od tego, jakim składem aktualnie dysponuje. Dzisiaj spór o przepis dotyczący "liczby Polaków" na parkiecie jest najlepszym sposobem na podzielenie środowiska. Tymczasem my stoimy w obliczu konieczności wypracowania zjednoczonej, spójnej i realnej strategii rozwoju i to nie na najbliższe dwa sezony ale na wiele lat do przodu.