Dla gdynian ten sezon był nieco trudniejszy niż minione rozgrywki, a to z tego powodu, że klubowi działacze jeszcze bardziej odmłodzili skład. Nie podpisano umów z Fiodorem Dmitriewem i Łukaszem Sewerynem. Ten pierwszy wylądował w lidze greckiej (później trafił na Litwę), z kolei polski rzucający związał się z Energą Czarnymi Słupsk. W ich miejsce przyszli młodsi - Jakub Parzeński i Lazar Radosavljevic.
Podopieczni Davida Dedka praktycznie przez cały sezon grali na równym poziomie. W pierwszej rundzie wpadka przydarzyła się im jedynie w starciu z Jeziorem Tarnobrzeg we własnej hali. Goście trafili 15 rzutów z dystansu na 42-procentowej skuteczności i wywieźli wygraną z Trójmiasta. Dla ekipy z Podkarpacia było to pierwsze zwycięstwo w sezonie.
[ad=rectangle]
Gdynianie bardzo dobry okres zanotowali w styczniu, kiedy to na własnym parkiecie pokonali po kolei Śląsk Wrocław, AZS Koszalin i Anwil Włocławek. Te zwycięstwa pozwoliły koszykarzom Asseco realnie myśleć o play-offach.
Co prawda pod koniec marca gracze Dedka złapali zadyszkę, ale w piątkowy wieczór w wielkim stylu zrehabilitowali się za ostatnie porażki. Na dodatek zwycięstwo z PGE Turowem Zgorzelec zapewniło gdynianom awans do play-offów. Było to możliwe w przypadku porażki w tej kolejce Polskiego Cukru Toruń bądź Trefla Sopot (przegrały oba zespoły).
- Wiele osób po tych porażkach mówiło, że wpadliśmy w dołek. Zastanawiano się nad tym, czy zagramy w play-offach. Niektórzy w to powątpiewali. W piątek udowodniliśmy, że potrafimy grać w koszykówkę na wysokim poziomie. To było spotkanie w naszym stylu. Niezmiernie cieszymy się z tego awansu - zaznacza Sebastian Kowalczyk, koszykarz Asseco Gdynia.
Gdynianie w końcówce sezonu zasadniczego zagrają z Wikaną Startem Lublin, MKS Dąbrowa Górnicza i Śląskiem Wrocław.