Pożegnalne zwycięstwo MKKS-u Rybnik? (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

MKKS Rybnik po raz kolejny udowodnił, że z rywalami teoretycznie mocniejszymi radzi sobie bardzo dobrze. Po pokonaniu Basketu Pleszew, podopieczni Łukasza Szymika odprawili z kwitkiem Pogoń Prudnik. Niestety wszystko wskazuje na to, że rybniccy sympatycy koszykówki już wkrótce nie będą dopingować swoich pupili. MKKS boryka się bowiem z poważnymi problemami finansowymi i na początku stycznia 2009 roku najprawdopodobniej wycofa się z rozgrywek.

Już od pierwszych minut gry ton wydarzeniom na parkiecie nadawali rybniczanie. Jako pierwszy sygnał do ataku dał Stanisław Grabiec, który szybko wyprowadził śląską drużynę na prowadzenie 4:0. Chwilę później swoje umiejętności strzeleckie zaprezentował także Łukasz Ochodek. Zaskoczeni tym faktem goście zamiast zacząć odrabiać straty, popełniali faul za faulem. Ponadto żaden z zawodników Pogoni nie potrafił wstrzelić się w rybnicki kosz. Ta sztuka udawała się z kolei rewelacyjnie dysponowanym gospodarzom, którzy w końcówce pierwszej kwarty 4-krotnie trafili zza linii 6,25m! Aż 5 "trójek" w inauguracyjnej kwarcie pozwoliło objąć prowadzenie 25:12.

Koszykarze z Prudnika wyraźnie pozazdrościli rybniczanom skuteczności w rzutach z obwodu, ponieważ od początku drugiej kwarty z uporem maniaka zaczęli kopiować ten element. Tego dnia jednak podopieczni Tomasza Włodowskiego byli słabo dysponowani w rzutach z obwodu, legitymując się mizerną 22 proc. skutecznością. Przewaga MKKS-u na początku tej odsłony wynosiła nawet 18 punktów (30:12), w co nie umieli uwierzyć obecni na trybunach sympatycy drużyny z województwa opolskiego. Seria nieskutecznych rzutów w wykonaniu Bartosza Trytka i Marcina Łakisa przypominała walenie głową w mur. Do przerwy spadkowicz z 1. ligi niespodziewanie wysoko prowadził z dużo wyżej notowanym rywalem (40:21).

To co było najgroźniejszą bronią MKKS-u w pierwszej kwarcie, zaczęło funkcjonować także w szeregach gości. Mowa oczywiście o rzutach trzypunktowych, które w trzeciej kwarcie stanowiły o sile prudniczan. Przewaga miejscowej drużyny szybko stopniała do 12 "oczek" i pewnie zmniejszałaby się jeszcze gwałtowniej, gdyby nie nerwowe reakcje zawodników Pogoni. Według nich sędziowie prowadzili zawody stronniczo i coraz częściej zaczęli kwestionować ich decyzje. W pewnym momencie ciśnienia nie wytrzymał trener Włodowski, który ukarany został przewinieniem technicznym. Z minuty na minutę mecz zaostrzał się coraz bardziej a zawodnicy obu ekip raz za razem meldowali się na linii rzutów wolnych.

Goście postawili wszystko na jedną kartę w ostatnich 10 minutach. Pressing na całej powierzchni boiska oraz nieustanne nękanie rozgrywających z Rybnika przyniosły efekty. Gospodarze mieli problemy z przeprowadzeniem piłki na stronę rywala, w związku z czym pierwsze punkty zdobyli dopiero po ponad 3 minutach! Mimo niezwykle ostrej a czasem nawet brutalnej gry Pogoń nie potrafiła złapać kontaktu z przeciwnikiem. Wszystko za sprawą… kolejnej serii nieskutecznych rzutów z dystansu. Jedynie Kamil Czapla w pojedynkę próbował odwrócić niekorzystny bieg wydarzeń. 22-latek w ciągu niespełna 14 minut zdobył aż 20 punktów. Pozostali jego koledzy woleli wdawać się w dyskusję z arbitrami lub wyładowywać swoją złość na graczach MKKS-u. Po jednym ze spięć omal nie doszło do bójki pomiędzy Bartłomiejem Józefowiczem a Pawłem Rajnholdem.

Nerwowa końcówka nie zmieniła już losów spotkania, choć zmęczeni rybniczanie często mylili się z linii rzutów wolnych. Ostatecznie po niezwykle zaciętym pojedynku triumfował MKKS, dla którego jednak mogą to być smutne święta. Wszystko z powodu braku sponsora oraz środków potrzebnych do funkcjonowania drużyny. - Jeśli do końca roku nic się zmieni, to na 99 proc. nie przystąpimy w styczniu do rozgrywek. Jest tragicznie, nie mamy za co grać. Cały czas szukamy sponsorów i potrzebnych nam pieniędzy, jednak nie wygląda to zbyt dobrze - mówił przygnębiony Krzysztof Fojcik, prezes MKKS-u Rybnik.

- Mecze z Prudnikiem zawsze należą do ciężkich. Oni znani są ze swojego twardego i konsekwentnego stylu gry. Postanowiliśmy przeciwstawić się tym samym i walczyliśmy do upadłego o każdą piłkę. Nasze założenia przedmeczowe sprawdziły się. Bardo zależało nam na tej wygranej i jesteśmy z niej zadowoleni. Prudnik dalby sobie radę gdyby zagrał ciut lepszy mecz. Na nowy rok można nam życzyć przede wszystkim środków finansowych. Jest to dosyć skandaliczna sytuacja, bo prawdopodobnie od stycznia wycofujemy się z rozgrywek. Chłopcy grają już tylko za zwrot kosztów, lecz mimo tego pokazują charakter i serce do gry. Udowadniamy, że w tym mieście jesteśmy jedną z tych drużyn, która walczy do upadłego i opiera swoją grę na wychowankach. Przed sezonem mówiło się, że jesteśmy najgorszą drużyną ze śląska i czeka nas spadek. Póki co jednak, jesteśmy w środku tabeli i jest to bardzo dobre miejsce - powiedział Łukasz Szymik, szkoleniowiec MKKS-u Rybnik.

MKKS Rybnik - Pogoń Prudnik 73:66 (25:12, 15:9, 19:26, 14:19)

MKKS: Łukasz Ochodek 22, Stanisław Grabiec 20, Adam Białdyga 15, Adam Anduła 6, Jacek Rduch 5 (12 zb), Marcin Marczyk 2 (12 zb), Paweł Rajnhold 2, Szymon Wziętek 1, Tomasz Gołysz 0.

Pogoń: Kamil Czapla 20, Marcin Łakis 16, Adrian Lipowczyk 13, Bartosz Trytek 6, Wojciech Rogacewicz 6 (10 zb), Bartłomiej Józefowicz 5, Tomasz Madziar 0, Wojciech Suprun 0, Kacper Stalicki 0, Łukasz Kłuś 0.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)