Gra Trefla Sopot w play-offach ważyła się do samego końca. Żółto-czarni musieli wygrać w Lublinie z miejscową Wikaną, aby być w najlepszej "ósemce". Cały zespół Trefla był bardzo mocno skoncentrowany od samego początku. Już do przerwy sopocianie prowadzili różnicą 18 punktów, którą później stopniowo powiększali. Goście byli świetnie dysponowani w rzutach z dystansu - 11/22 w całym meczu.
- Nie było łatwo o te play-offy. Walczyliśmy do samego końca. W ostatniej kolejce wywalczyliśmy sobie ten awans. Cieszymy się z tego, że jesteśmy w tych play-offach. Mieliśmy w tym sezonie wzloty i upadki, ale najważniejsze jest to, że dostaliśmy się do najlepszej ósemki - zaznacza Marcin Stefański, kapitan Trefla Sopot.
[ad=rectangle]
Popularny "Stefan" w Sopocie gra już szósty sezon, ale ciekawostką jest fakt, że po raz pierwszy zespół walczył o sam udział w play-offach. - To pierwszy taki sezon, w którym do ostatniej kolejki musieliśmy walczyć o play-offy. Wcześniejsze sezony takie nie były. Kończyliśmy je na wyższych pozycjach - podkreśla zawodnik.
Trefl Sopot w pierwszej fazie play-off spotka się z PGE Turowem Zgorzelec. Czy żółto-czarni są w stanie sprawić niespodziankę w tej serii? - Zastanawiamy się nad tym pierwszym meczem, a nie nad całą serię. Nie chcemy być drużyną, która tylko przyjechała rozegrać mecz, ale przyjechała po to, aby walczyć z mistrzem Polski. Myślę, że PGE Turów to bardzo klasowy zespół. Widać, że zgorzelczanie się rozkręcają. Stajemy przed bardzo ważnym zadaniem, ale na pewno się nie położymy - komentuje Stefański.