Trefl Sopot nie był faworytem w starciu z PGE Turowem Zgorzelec i zarówno w pierwszym, jak i drugim pojedynku ćwierćfinałowym musiał uznać wyższość mistrza Polski. W sobotę sopocianie przegrali 65:87.
[ad=rectangle]
- Po raz drugi musimy pogratulować PGE Turowowi, który zagrał dzisiaj na swoim bardzo wysokim poziomie - powiedział Michał Michalak, rzucający Trefla Sopot.
W pierwszym spotkaniu obu zespołów Michalak był najlepszym strzelcem swojego teamu z dorobkiem 15 punktów, natomiast w sobotę zakończył mecz z 10 punktami na koncie (4/10 z gry, miał także pięć zbiórek i trzy straty). W obu przypadkach było to zdecydowanie zbyt mało, by odmienić losy pojedynków.
- Zaczęliśmy mecz we w miarę dobrym stylu, ale z biegiem spotkania gospodarze odjeżdżali nam coraz bardziej. Niestety nie funkcjonowaliśmy dobrze w rzutach za trzy punkty i ciężko nam było nawiązać walkę - dodał Michalak.
Pierwsze cztery minuty spotkania były bardzo wyrównane, ale od tego momentu serią 8:0 popisał się PGE Turów, który po trójce Mardy'ego Collinsa prowadził 17:8, a po pierwszej kwarcie - 26:17. W kolejnych odsłonach zgorzelczanie dokładali następne cegiełki i ostatecznie wygrali różnicą 22 punktów (87:65).
- Przegraliśmy wyraźnie, ponad dwudziestoma punktami. PGE Turów pokazał nam miejsce w szeregu, ale przecież mamy jeszcze spotkanie w Sopocie. Musimy się postawić i być może uda się zrobić niespodziankę - zakończył Michalak.
Oczywiście nie liczę Gortata ;)