Przed początkiem podkarpackiej batalii o finał 1. ligi większość obserwatorów spodziewała się, że rywalizacja będzie emocjonująca, a do wyłonienia lepszej drużyny potrzebne będzie pięć gier. Sam przebieg półfinału zadziwił jednak wszystkich. Dość powiedzieć, że do tej pory ani razu atut własnego parkietu nie został należycie wykorzystany.
Wielkiej sztuki dokonali zawodnicy PTG Sokoła Łańcut. Mało kto dawał ekipie trenera Dariusza Kaszowskiego szanse na to, że dwa razy wygra w Krośnie i odrobi stratę z własnej hali. Koszykówka jednak po raz kolejny pokazała swoje piękno. Gospodarze piątego meczu nie dość, że odnieśli dwie wygrane i wyrównali stan rywalizacji, to zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. W całym sezonie oba zespoły mierzyły się ze sobą już sześć razy i również tutaj bilans jest remisowy. W środowy wieczór ostatnie w sezonie, ale z pewnością najważniejsze derby Podkarpacia.
[ad=rectangle]
Dotychczasowe wyniki tego półfinału pokazują, że w najwyższe laury powinni zagrać koszykarze Miasta Szkła Krosno. Do tej pory własny parkiet nie był atutem, a bardziej dodatkową presją. Dość powiedzieć, że żaden z meczów nie zakończył się nerwową końcówką, a najmniejsza różnica wynosiła aż 10 punktów. Czy również środowe starcie zostanie zdominowane przez jedną z drużyn?
Dużym atutem zespołu z Łańcuta była w ostatni weekend fenomenalna skuteczność w rzutach za trzy. Nie można tego natomiast powiedzieć o zawodnikach trenera Michała Barana, którzy rozegrali przeciętne spotkania, zwłaszcza po przerwie będąc tylko tłem dla rywala.
Krośnianie byli jedną nogą w finale, ale na własne życzenie znów postawili się w trudnej sytuacji. - Wydaje mi się, że faworytem będzie Sokół Łańcut, który będzie grał przed własną publicznością. My z kolei będziemy grali z pozycji underdoga - mówił przed pierwszym starciem Adam Parzych. Nie da się ukryć, że po tygodniu słowa zawodnika Miasta Szkła znów stały się aktualne.
W odróżnieniu do sezonu zasadniczego i ćwierćfinałów, najlepsza czwórka w lidze udowadnia, że przewaga własnego parkietu nie ma większego znaczenia. Poziom na tym etapie rozgrywek jest już bardziej wyrównany. Sam fakt, że finalistów w obu parach wyłonią piąte starcia mówi jednoznacznie. - Runda zasadnicza pokazała, że w tym roku atut własnego parkietu jest dużym plusem. Można było się spodziewać takich wyników przynajmniej na tym etapie rozgrywek - mówił przed rywalizacją z krośnianami Dawid Bręk. Czy również w najważniejszym momencie sezonu świetnie spisujący się w całych rozgrywkach na własnym parkiecie Sokół będzie rozdawał karty?
Mimo iż w tej serii nie wygrał jeszcze gospodarz, to minimalnie większe szanse na sukces należy dać Sokołowi. Koszykarze trenera Kaszowskiego wyszli z beznadziejnej sytuacji i są wyraźnie "na fali". Znakomicie w Krośnie zaprezentował się zwłaszcza duet Szymon Rduch - Dawid Bręk, który był nie do zatrzymania. Dzielnie wspomagał ich Marcin Pławucki, który trafiał bardzo ważne rzuty.
Ciekawie zapowiada się starcie Szymon Rduch - Damian Pieloch. Skrzydłowy Sokoła trafił w czwartym meczu aż osiem trójek i to właśnie ograniczenie jego poczynań jest dla Miasta Szkła największym wyzwaniem. Tradycyjnie interesująco będzie pod koszem, gdzie zmierzą się specjaliści od zbiórek - Rafał Kulikowski i Jakub Dłuski.
Stan rywalizacji do trzech zwycięstw: 2-2.
Decydujące o awansie do finału 1. ligi spotkanie zostanie rozegrane w środę 6 maja o godzinie 18:00 w Hali MOSiR w Łańcucie.