Czy Stelmet zatrzyma w końcu Mardy'ego Collinsa?
W dwóch pierwszych meczach finałowych Mardy Collins był kluczowym zawodnikiem PGE Turowa Zgorzelec. Żeby wygrać we wtorek, Stelmet Zielona Góra musi znaleźć receptę na Amerykanina.
W drugim starciu doświadczony obrońca był mniej skuteczny w samej końcówce, ale za to imponował w najtrudniejszym momencie dla PGE Turowa. Swoją serię - od celnej trójki - zaczął, gdy Stelmet prowadził pod koniec pierwszej kwarty 24:11. Skończył natomiast - także trafieniem z dystansu - wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 44:37 tuż przed przerwą. Z 26 punktów zespołu, Collins zdobył zatem 17...
- Naprawdę nie chcę się wywyższać. Nie o to tutaj chodzi. Gramy jako zespół i wygrywamy bądź przegrywamy jako zespół. Nasze dwie wygrane to wielki wysiłek całej drużyny i wszystkich chłopaków - skomentował Amerykanin po zakończeniu drugiego starcia, dodając - Sądzę, że ta seria będzie już taka do końca. Prowadzenie będzie zmieniało się non-stop, a wygra ten, kto będzie miał więcej zimnej krwi w końcówce. Fani PGE Turowa długo czekali na punkty Collinsa w drugiej części sobotniego meczu, bo aż do połowy czwartej kwarty. Amerykanin popisał się wówczas akcją dwa plus jeden i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Kilka minut później, zgorzelczanie ostatecznie pokonali rywali 75:73, a sam Amerykanin po raz drugi został najlepszym strzelcem ekipy (20 punktów, dwa dni wcześniej 21).31-letni obrońca rozgrywa fantastyczną serię i naturalne jest, że Stelmet Zielona Góra - chcący doprowadzić do remisu po dwóch meczach w hali CRS, musi znaleźć receptę właśnie na tego zawodnika. I choć Collins rozgrywa koncertowo te finały, to jednak nie gra bezbłędnie, co dobitnie pokazała trzecia kwarta drugiego spotkania.
W pierwszej części meczu zielonogórzanie nie mogli upilnować Collinsa, ale już zespołowy wysiłek tuż po zmianie stron dał upragniony efekt. Amerykanina przede wszystkim krył jego rodak, Quinton Hosley, ale do pomocy, w każdym momencie akcji przygotowany był także jeden z graczy wysokich i - bardzo często - Przemysław Zamojski. To wszystko sprawiło, że obrońca PGE Turowa nie zdobył w trzeciej kwarcie ani jednego punkty, oddał ledwie dwa niecelne rzuty, popełni dwie straty i miał tylko jedną asystę.
I choć jak pokazują oba finałowe spotkania, Collinsa prawdopodobnie nie da się zneutralizować całkowicie, to jednak w Stelmet musi wydłużyć dobre fragmenty defensywy przeciwko Amerykaninowi i ograniczyć go w dłuższym wymiarze czasowym, niż jedna kwarta. Tak, aby 31-latek nie rozpędził się i nie poczuł na tyle pewnie, by oddawać najważniejsze rzuty meczu w samej końcówce. Tak jak to miało miejsce w pierwszym spotkaniu.